"Czernyszow aut, nie było bloku" - wykrzyczał do mikrofonu komentujący spotkanie finałowe z ZSRR Wojciech Zieliński. Najlepszy radziecki zawodnik nie wytrzymał presji - Polska mistrzem olimpijskim. Kilkanaście minut wcześniej zawodnicy Huberta Jerzego Wagnera stali na przepaścią.
Finał nie układał się po myśli naszych siatkarzy. Nie mogli znaleźć recepty na Czernyszowa i przegrywali 1:2 w setach. Nie było już marginesu błędu. Na szczęście dla Polaków serią świetnych ataków popisał się Marek Karbarz. Odpowiedź ZSRR piorunująca i Biało-Czerwoni musieli bronić piłkę meczową. Po heroicznej walce w końcówce podopieczni Wagnera doprowadzili do tie-breaka.
Biało-Czerwoni w piątym secie zagrali koncert. W polu zagrywki pojawił się Edward Skorek i pozostał tam niemal do końca spotkania. Od stanu 7:7 nie pozwolili ZSRR zdobyć punktu. Znienawidzony rywal na kolanach. Rywal, który w poprzednich spotkaniach nie stracił nawet seta!
Sukces rodził się w bólach. Trener Wagner zafundował swoim podopiecznym katorżniczą pracę na obozach przygotowawczych. Nieraz po trzy treningi dziennie, w sumie prawie 10 godzin wysiłku. Bieganie po górach, skakanie przez płotki z obciążeniem - dla kadrowiczów chleb powszedni. Już raz te metody przyniosły skutek. Dwa lata wcześniej polscy siatkarze sięgnęli po złoto mistrzostw świata. Nic zatem dziwnego, że przed Montrealem apetyty były rozbudzone do granic możliwości.
ZOBACZ WIDEO Stephane Antiga: Ze słabszej grupy łatwiej awansować do ćwierćfinału z pierwszego miejsca
Zanim doszło do słynnego spotkania finałowego, Biało-Czerwonych stoczyli dwie pięciosetówki z Koreą Południową i Kubą. W półfinale czekała Japonia, żądna rewanżu za przegrany finał mistrzostw świata. Po morderczym boju i zwycięstwie 3:2 siatkarze awansowali do decydującej rozgrywki.
Hubert Wagner triumfował. Po konflikcie z trenerem z kadry zrezygnował do niedawna podstawowy rozgrywający, Stanisław Gościniak. Szkoleniowiec postawił na Wiesława Gawłowskiego i trafił w dziesiątkę. Nie bał się zaufać młodym. Dwa lata wcześniej na mistrzostwa świata zabrał 19-letniego Tomasza Wójtowicza. Wstawił go do szóstki i zawodnik Avii Świdnik nie zawiódł. W Kanadzie był już liderem pełną gębą.
Na igrzyskach zdecydował się na szóstkę Gawłowski, Wójtowicz, Skorek, Rybaczewski, Stefański i Bosek. Trzymał się tego ustawienia, ale w finale podjął ryzyko. Za Rybaczewskiego wpuścił Marka Karbarza, a ten stał się jednym z bohaterów pojedynku.
W środku nocy (ze względu na różnicę czasu) w kraju nad Wisłą zapanowała euforia. Kibice mogą tylko żałować, że nie usłyszeli Mazurka Dąbrowskiego. Satelita przekazująca sygnał z Montrealu... zakończyła już bowiem pracę. Takie to były czasy. Czasy, w których zwycięstwo nad ZSRR miało podwójny wymiar.
Skład reprezentacji: Tomasz Wójtowicz, Lech Łasko, Edward Skorek, Mirosław Rybaczewski, Bronisław Bebel, Wiesław Gawłowski, Zbigniew Lubiejewski, Marek Karbarz, Włodzimierz Sadalski, Zbigniew Zarzycki, Włodzimierz Stefański, Ryszard Bosek.
Wyniki Polaków w Montrealu:
Faza grupowa:
Polska - Korea Południowa 3:2 (12:15, 6:15, 15:6, 15:6, 15:5)
Kanada - Polska 0:3 (4:15, 7:15, 6:15)
Polska - Kuba 3:2 (13:15, 10:15, 15:6, 15:9, 20:18)
Czechosłowacja - Polska 1:3 (15:8, 11:15, 5:15, 14:16)
Półfinał:
Polska - Japonia 3:2 (15:17, 15:6, 15:6, 10:15, 15:10)
Finał:
ZSRR - Polska 2:3 (15:11, 13:15, 15:12, 17:19, 7:15)