Pro Kon Stal Piast Szczecin - AZS KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 2:3 (25:17, 22:25, 25:18, 23:25, 12:15)
Piast Szczecin: Anna Szydełko, Edyta Rzenno, Justyna Sachmacińska, Małgorzata Sikora, Marta Szymańska, Paulina Chojnacka, Marta Siwka (libero) oraz Irina Archangielskaja.
KSZO Ostrowiec Św.: Katarzyna Żalińska, Natalia Wardzińska, Ksenia Maj, Ewelina Świerszcz, Iwona Kosiorowska, Aleksandra Król, Małgorzata Soja (libero) oraz Karolina Pawłowska, Agnieszka Seta.
MVP: Iwona Kosiorowska.
Po zwycięstwie nad Budowlanymi Toruń pojedynek z KSZO miał także skończyć się szybko wygraną. Na samym początku spotkania przyjezdne wyszły na prowadzenie 5:7, ale gospodynie szybko przejęły inicjatywę. Ciężar gry na swoje barki głównie wzięła Małgorzata Sikora, a Piast wyszedł na prowadzenie 15:8. Nie bez znaczenia była także atmosfera na trybunach, kibice bardzo głośno dopingowali swoje siatkarki. Przy siedmiopunktowej przewadze było już pewne, że ta partia padnie łupem miejscowych. Ostatecznie szczecinianki wygrały 25:17. - Przyjechaliśmy do jaskini lwa, ostatnie wyniki świadczyły o tym, że Piast jest w niezłej formie. My chcieliśmy urwać w Szczecinie chociaż jeden punkt, żeby zająć ósme miejsce w tabeli i z niego startować w barażach - mówił Roman Murdza, trener KSZO Ostrowica Św.
W drugiej partii sytuacja nieco się zmieniła. Oba zespoły zaczęły grać punkt za punkt, a raczej w takim stosunku popełniały błędy. - Za łatwo Piastowi poszedł pierwszy set, bo do 17. Wtedy zawodniczki powiedziały sobie, że ten mecz się sam wygra. Później mimo tego, że szczecinianki bardzo chciały zwyciężyć, to już nie wyszło. Jak się jest za bardzo pewnym wygranej, to zazwyczaj szczęście przechodzi na drugą stronę siatki. Wchodzi jakaś kiwka, zagrywka po siatce trafia w pole, a to dało nam dużo wiary - powiedział Murdza. Remis utrzymywał się do stanu 19:19, ale później właśnie dwie, dobre zagrywki Natalia Wardzińska i kiwka Eweliny Świerszcz między innymi spowodowały to, że ich zespół wygrał tą partię 25:22. - W tym secie popełniliśmy 14 błędów, a przeciwnik skończył tylko dwa ataki. To chyba wystarczy za cały komentarz. Nie można tyle punktów oddawać rywalowi, bo nigdy się meczu nie wygra - mówił rozgoryczony Marek Mierzwiński, trener Piasta Szczecin.
Remis w meczu spowodował, że zawody niejako rozpoczęły się od nowa. Takie też wrażenie robiły oba zespoły. Dużo nerwowych momentów, szybko zmieniająca się sytuacja na boisku, prowadzenie raz jednej raz drugiej drużyny, to obraz pierwszej części tego seta. Natomiast na tablicy wyników rezultat bardzo zbliżony (13:12 dla Piasta). - W pewnych momentach wystarczyło tylko przebijać piłki na drugą stronę, a przeciwnik sam by się zaczął mylić - powiedział Mierzwiński. - Gramy całkiem nie źle blokiem i dużo punktów zdobywamy tym elementem. Niczego nie mogę zarzucić naszej obronie. Błędy popełniamy w ataku i w zagrywce, czyli elementach ofensywnych. Zamiast zdobywać punkty dla siebie, dajemy je rywalowi - dodał. Dopiero gdy szczecinianki poprawiły atak i zagrywkę stopniowo zaczęły odskakiwać od przyjezdnych, które nic nie mogły na to poradzić. Piast wygrał trzecią partię do 18 i wyszedł na prowadzenie w meczu.
Mogło się wydawać, że będzie to ostatni set w tym meczu. Piast przetrzymał kryzys i ponownie wyszedł na prowadzenie. KSZO natomiast przegrało poprzednią partię dość wysoko, a to miało spowodować, że przyjezdne się już nie podniosą. Jak się jednak okazało ostrowiczanki mają dużo więcej charakteru niż miejscowe. Nie tylko wygrały tą partię, ale także pozostawiły po sobie bardzo dobre wrażenie. W tym okresie gry mogliśmy oglądać dużo walki na siatce i obron, przez co niektóre wymiany były bardzo długie, ale także postraszyły Piasta swoja zagrywką. Najlepiej o tym świadczy prowadzenie 12:5. - Wszystkie zespoły nastawiają się na to, że będą atakować nad moją niską rozgrywającą, a przecież wystarczy, że ona zrobi wyblok i piłka jest już do podbicia. Cały czas ćwiczymy elementy po to żeby jak najbardziej wyeliminować jej niski wzrost, przede wszystkim inaczej ustawiamy się w obronie. Musimy to wszystko tak poukładać żeby przeciwnik miał, z nami, jak najwięcej problemów. Jak pokazał ten mecz, wszystko idzie w dobrym kierunku - cieszył się Murdza. Dopiero po chwili miejscowe zaczęły nadrabiać straty i gdy wydawało się, że zdążą jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, to zaczęły hurtowo popełniać błędy w polu zagrywki. Tym sposobem niejako na własne życzenie doprowadziły do tie-breaka przegrywając do 23. - Ciężko nam opanować emocje, a przez to trudniej wykonywać niektóre elementy, ja choćby zagrywka, precyzyjnie. W siatkówce jest jak w darcie, jak nie ma precyzji to nie ma sukcesu - tłumaczył Mierzwiński.
W tie-breaku wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Najpierw na prowadzenie wyszły przyjezdne (5:2), ale gdy na zagrywkę weszła Małgorzata Sikora to, na tyle ułatwiła zdobywanie punktów jej koleżankom, że Piast prowadził 6:5. Po takim obrocie spraw szybko zareagował Roman Murdza, który wziął przerwę dla swojego zespołu. Spowodowała ona kolejną w tym meczu serię błędów gospodyń i znowu to KSZO prowadziło 8:6. Później sytuacja się ustabilizowała. W efekcie piłkę meczową, przy stanie 14:12, w górze miały ostrowiczanki, a ostatnią akcję w meczu zakończyła Katarzyna Żalińska. - Dziewczyny się zawzięły, bo wiedzą, że mam dzisiaj imieniny, chciały zrobić mi prezent i walczyły do końca. Bardzo dobrze zagrały w polu, a po czwartym secie uwierzyły, że można wygrać. Myślę, że czwarta i piąta partia była niewątpliwie nasza, my dyktowaliśmy warunki i dlatego zwyciężyliśmy. Ja się oczywiście z tego bardzo cieszę, ponieważ wywieźć dwa punkty ze Szczecina to jest niewątpliwie sukces - podsumował po meczu, szczęśliwy, Roman Murdza.