Mateusz Bieniek: Chciałbym być bardziej agresywny

Mimo zaledwie 22 lat na karku, nowy środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Mateusz Bieniek ma już za sobą dwa lata gry w seniorskiej reprezentacji Polski. Zdaje sobie jednak sprawę, że w kilku aspektach ma jeszcze dużo do poprawy.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński

WP Sportowe Fakty: Trudno uwierzyć, że uprawianie siatkówki wybrał pan dla świętego spokoju.

Mateusz Bieniek: Tak było. Ta dyscyplina nigdy mnie specjalnie nie pociągała. Na pierwsze treningi poszedłem za namową taty, pod koniec nauki w gimnazjum. Nie byłem przekonany co do słuszności takiego kroku. Zobaczyłem jednak, że wcale nie odstaję mocno od reszty chłopaków. Z czasem zaczęło mi się coraz bardziej podobać. Podstawy siatkówki już jednak znałem, ponieważ od zawsze występowałem w reprezentacjach szkoły.

Wiele osób podkreślało, że przy wzroście 210 cm ma pan imponującą koordynację. Jak bardzo pomogło w tym trenowanie dwóch innych dyscyplin - piłki nożnej i boksu?

- Nie byłem dzieckiem, które siedziało przed komputerem. Byłem w ciągłym ruchu. Czas wolny spędzałem przede wszystkim na treningach albo na dworze. Na pewno mi to pomogło, ponieważ organizm od młodego wieku przyzwyczajał się do dużego wysiłku.

ZOBACZ WIDEO: Życzliwość ważniejsza niż język. Oto wsparcie paraolimpijczyków w Rio (źródło TVP)

Jest pan środkowym. W Młodej Lidze zdarzyło się jednak panu wcielić w rolę przyjmującego.

- W barwach Effectora zagrałem na tej pozycji jeden mecz, z SMS-em Spała. Decyzja została podjęta spontanicznie. Szło mi jednak bardzo opornie. Wcześniej, kiedy występowałem w drugiej lidze z Norwidem Częstochowa, trener Stanisław Gościniak widział we mnie natomiast materiał na atakującego. Był taki czas, że przez pół roku grałem tylko po przekątnej z rozgrywającym.

Po pierwszym powołaniu od Stephane'a Antigi myślał pan, że nie będzie długo przebywać z kadrą.

- Często tak jest, że selekcjonerzy odsyłają nowych zawodników do domu po dwóch lub trzech tygodniach treningów. W moim przypadku Stephane zaryzykował, dzięki czemu udało mi się zostać dłużej. Nie jest łatwo zaufać młodemu chłopakowi, który dopiero stawia pierwsze kroki w kadrze. Antiga to uczynił, za co do dziś jestem mu bardzo wdzięczny. Dzięki niemu zyskałem wiele pewności siebie.

Dariusz Daszkiewicz, pański trener w Effectorze Kielce, podkreślał, że ma pan dużą odporność psychiczną. Tego da się nauczyć czy trzeba to po prostu mieć?

- W erze psychologów sportowych na pewno da się podjąć działania prowadzącego do tego, by presja nie paraliżowała zawodnika. Ja natomiast nigdy nie miałem z tym problemu. Chciałbym jedynie nauczyć się wchodzenia w każde spotkanie z agresją. Bo kiedy od początku jestem zły na przeciwnika, gra mi się znacznie lepiej. Nie chcę doświadczać sytuacji, w których zacznę się dobrze prezentować dopiero po prowokacji ze strony rywali.

Mówił pan, że odblokowuje się po zanotowaniu pierwszego punktowego bloku.

- Kiedyś tak myślałem, ale teraz widzę, że takie podejście na pewno nie pomaga. Wpajanie sobie konkretnego założenia nie ma sensu. Wiadomo, że jako środkowy jestem odpowiedzialny za blok, ale kiedy mi to nie wyjdzie, muszę skupić się na pomocy w innych elementach - ataku czy zagrywce.

Odnośnie zagrywki, jest pan nadzieją mocnej zagrywki wśród polskich środkowych. Pokazywał pan jednak także inne jej wersje. Nad tym elementem pracował pan z Antigą najmocniej?

- Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na kadrę, dysponowałem tylko mocnym serwisem. Ze Stephanem wykonywaliśmy jednak wiele pracy nad jego urozmaiceniem. Teraz potrafię już zagrać mocno, ale także wykonać skrót i agresywny float. Przy tej ostatniej formie mam jednak jeszcze duże pole do poprawy. Moja gra w zagrywce powinna być również bardziej stabilna. Mam nadzieję, że pobyt w ZAKSIE pomoże mi w poczynieniu postępu. Już po pierwszych treningach widzę bowiem, że trener Ferdinando de Giorgi przykłada bardzo dużą wagę do regularności serwisu.

Czuje pan się jak w "amerykańskim śnie"?

- Nie, nigdy nie myślałem w tych kategoriach. Za mną już dwa sezony w dorosłej reprezentacji. Cieszę się, że cały czas jestem jej częścią. Dzięki temu ciągle podnoszę swoje umiejętności, mając okazję trenowania z najlepszymi zawodnikami w Polsce. A przy okazji kadra stała się dla mnie trampoliną do lepszego klubu.

Rozmawiał Wiktor Gumiński

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×