Podopieczni Radosława Panasa w tym sezonie rzucili już na kolana całą siatkarską Europę i są prawdziwą rewelacją rozgrywek. Zespół złożony głównie z młodych, stawiających dopiero pierwsze kroki na europejskiej, ba nawet krajowej arenie zawodników robi prawdziwą furorę i jest na ustach całej siatkarskiej Europy. Po wyeliminowaniu Copry Piacenza, w 1/4 Ligi Mistrzów "Akademikom" przyjdzie tym razem zmierzyć się z mistrzem Włoch, jednym z głównych faworytów do wygranej w tych rozgrywkach, Itasem Diatec Trentino. Ekipy dowodzonej przez bułgarskiego szkoleniowca Radostina Stojczewa nie trzeba dłużej przedstawiać. Kibice, bowiem jednym tchem wymieniają takie nazwiska, jak Nikola Grbić, Matej Kazijski, czy Leandro Vissotto. Oczy wszystkich częstochowskich fanów będą jednak zwrócone na dwójkę były graczy częstochowskiego klubu, Michała Winiarskiego oraz Łukasza Zygadłę. Zwłaszcza obecność tego pierwszego wzbudza dodatkowe emocje. Winiarski bowiem od kilku lat jest filarem reprezentacji Polski, a warto przypomnieć, że tak naprawdę pierwsze siatkarskie kroki stawiał właśnie w Częstochowie pod okiem trenera Edwarda Skorka.
Po ostatnim maratonie, podopieczni Radosława Panasa liżą rany. Na większe, bądź mniejsze urazy narzekają. Paweł Zatorski, Fabian Drzyzga oraz Bartosz Janeczek, który z powodu urazu barku nie wystąpił w ostatnim spotkaniu w Olsztynie. "Akademicy" nie składają jednak broni i zapowiadają, że ponownie dołożą wszelkich starań, aby wprawić w euforię kibiców. Na środowy pojedynek nie musi motywować się w szczególności Smilen Mjjakow. Bułgar rok temu grał bowiem w barwach Trentino i w środę będzie miał okazję pokonać swych byłych kolegów. - Mam taką szansę, ale będzie niezwykle ciężko tego dokonać. Będzie świetnie jeśli uda nam się z nimi wygrać - twierdzi bułgarski atakujący.
Podopieczni Radosława Panasa w tym sezonie z nawiązką zrealizowali cel postawiony na Ligę Mistrzów i z tego względu w spotkaniach z mistrzem Włoch nie będzie towarzyszyła im dodatkowa presja. W tym właśnie można upatrywać ich szans na sukces, który z pewnością przeszedłby do historii. - Presji oczywiście nie ma. Rywalom musi towarzyszyć presja, bo są wielkim zespołem z Włoch. My tak naprawdę nie stracimy niczego jeśli przegramy - tłumaczy Mljakow. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia i wicemistrzowie Polski na pewno zdają sobie sprawę z niepowtarzalnej okazji, jaka przed nimi stoi.
Podopieczni Radostina Stojczewa w drodze do 1/4 niejednokrotnie potwierdzili, że w tym roku mierzą w zwycięstwo w całych rozgrywkach. Włosi w fazie grupowej, co prawda nie trafili na wymagających rywali i w cuglach zajęli pierwsze miejsce, pozostawiając w pokonanym polu słoweński Volley Bled, francuski Beauvais Oise oraz dobrze znaną pod Jasną Górą, ekipę Hot Volleys Wiedeń. W 1/8 Itas rozgromił jednak hiszpańską, Palme Mallorca i tym samym Włosi pokazali, że nie bez kozery są jednym z głównych faworytów tegorocznej Ligi Mistrzów.