Malwina Smarzek: Rywalkami nie były Finki, ale my same

Reprezentacja Polski jeszcze przed ostatnim meczem zdołała sobie wywalczyć awans do Mistrzostw Europy 2017, pokonując Finlandię 3:1.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
WP SportoweFakty / Justyna Serafin

Reprezentacja Polski kobiet w turnieju na Węgrzech straciła tylko seta, a wystarczyło, że w Bielsku-Białej wygra dwa spotkania, by osiągnąć upragniony cel. Tak też się stało. Zwycięstwa z Estonią i Finlandią spowodowały, że Polki zapewniły sobie udział w Mistrzostwach Europy 2017.

Finki zdawały się grać lepiej niż na Węgrzech, były trudniejszymi rywalkami niż Estonki. - Nie chcę gdybać. Same na siebie nałożyłyśmy dużą presję, wiedziałyśmy, że to jest mecz o awans, czekałyśmy na niego bardzo długo. Tak naprawdę ciężko się grało pod presją nałożoną przez same siebie, a nie przez trenera. Cieszę się, że już jest po tym meczu z tego względu, że emocje dopiero opadły - mówiła Malwina Smarzek.

- Największymi rywalkami nie były te Finki, ale my same. Było dużo falującej gry. Ciężko jest utrzymać koncentrację, kiedy jest tak duża presja - przyznała.

Polki obserwowały wcześniejsze spotkanie. Gdyby Estonki pokonały Węgierki, to Biało-Czerwone osiągnęłyby cel bez względu na pozostałe wyniki. - Nie kalkulowałyśmy, patrzyłyśmy na siebie. W turnieju czeka nas jeszcze mecz z Węgierkami. Choć mamy awans, to jeszcze o niczym nie świadczy. Fajnie, że wyszłyśmy z grupy i wywalczyłyśmy przepustkę na mistrzostwa, ale chcemy jeszcze wygrać ostatni mecz, żeby pokazać, że awans był zasłużony - zakończyła.

ZOBACZ WIDEO: Koszmarny błąd bramkarza FC Barcelony [ZDJĘCIA ELEVEN]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×