PP: Skra Bełchatów w finale! - relacja z meczu PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów

Bełchatowianie wygrywając spotkanie z Rzeszowem zapewnili sobie udział w finale PP i spokojnie czekają na drugiego finalistę, którego wyłoni mecz pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle i AZSem Olsztyn. Pierwszy półfinał mógł podobać się siatkarskim kibicom. Obydwa zespoły zagrały rewelacyjnie w obronie. Szczególnie dwa pierwsze sety obfitowały w wiele wspaniałych akcji obronnych.

PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:20, 25:23, 25:16)

PGE Skra Bełchatów: Wlazły, Murek, Falasca, Możdżonek, Antiga, Pliński, Gacek (libero) oraz Kurek, Bąkiewicz, Dobrowolski, Jarosz.

Asseco Resovia Rzeszów: Oivanen, Gierczyński, Wika, Perłowski, Hernandez, Woicki, Ignaczak (libero) oraz Papke, Łuka, Gawryszewski, Mitrović.

Sędzia: Henryk Darocha.

Początek pierwszej partii spotkania to gra punkt za punkt obu drużyn, Jednak Resovia zdobywała punkty głównie po błędach własnych bełchatowian. Pierwszy bezpośredni punkt dla Asseco zdobył przy stanie 3:3 Oivanen atakując z drugiej linii. Skra na początku popełniała wiele błędów w zagrywce, Antiqa zaatakował w siatkę a rozgrywający PGE Falasca nie ustrzegł się błędu podwójnego odbicia. Tymi pomyłkami oddali rzeszowianom aż 5 punktów przy wyniku 5:6 dla Asseco. Przed pierwszą przerwą techniczną Falasca zrewanżował się za popełniony błąd i kiwnął z drugiej piłki, następnie bardzo dobrym atakiem z krótkiej popisał się Daniel Pliński (8:7). Przerwa techniczna zadziałała motywująco na podopiecznych Ljubomira Travicy i po atakach Gierczyńskiego i Oivanena rzeszowianie zdobyli trzy punkty z rzędu (8:10). Niestety nie mogli długo cieszyć się z dwupunktowej przewagi. W Skrze do gry skutecznie włączyli się Mariusz Wlazły i Marcin Możdżonek i ich drużyna zaczęła powoli odrabiać straty. Dodatkowo Resovia myliła się w polu zagrywki. I na drugą przerwę techniczną Skra schodziła z trzypunktową przewagą (16:13). Po tej przerwie bardzo dobrze zaczął funkcjonować bełchatowski blok, który zatrzymał Marcina Wikę i Krzysztofa Gierczyńskiego. Mimo wspaniałej gry w obronie rzeszowianie nie mogli przebić się na drugą stronę siatki. Przy stanie 21:16 o czas poprosił szkoleniowiec Asseco. Mówił swoim zawodnikom aby nie atakowali przed siebie tylko wysoko po palcach. Oivanen posłuchał trenera i zdobył dwa punkty atakując blok-aut. Jednak już nic nie mogło powstrzymać siatkarzy Mistrza Polski, pierwszego seta zakończył mocnym atakiem Antiga i partia ta zakończyła się wynikiem 25:20.

Druga odsłona meczu rozpoczęła się wspaniale dla siatkarzy z Rzeszowa. Ciężar gry wzięli na siebie Wika i Hernandez. Obydwaj zawodnicy zdobywali punkty atakami, oraz bardzo dobrze zagrali w bloku. To głównie dzięki ich postawie Asseco schodziło na pierwszą przerwę techniczną z cztero-punktowa przewagą (4:8). Bezpośrednio po zakończeniu przerwy nastąpiła zmiana na pozycji rozgrywającego Skry. Falascę zastąpił Dobrowolski. Zmiana ta skutecznie podziałała na siatkarzy z Bełchatowa, którzy zdołali odrobić trzy punkty (7:9). Przy stanie 8:9 dla Rzeszowa zawodnicy obydwu drużyn postanowili pooddawać sobie punkty zagrywką. Zostały zepsute cztery serwisy pod rząd. Przy wyniku 11:12 atak wykonał Krzysztof Gierczyński. Sędziowie zadecydowali, że był on autowy. Wtedy ekipa z Rzeszowa poprosiła o sprawdzenie zagrania na polsatowskich telewizorach i okazało się, że sędziowie popełnili błąd. Gierczyński owszem zaatakował w aut, ale najpierw piłka dotknęła bełchatowksiego bloku. Punkt został przyznany rzeszowianom. Do drugiej przerwy technicznej gra toczyła się punk za punkt (14:16). Po przerwie skutecznymi atakami popisywał się Marcin Wika, a Skra popełniała błędy. Dzięki temu przewaga Asseco wzrosła już do czterech punktów (15:19). O czas poprosił Daniel Castellani i dość ostrymi słowami motywował swoich zawodników. Jak się okazało słowa trenera pomogły i Skra zdobyła cztery punkty pod rząd doprowadzając do stanu 19:20. Rzeszowianie zdekoncentrowali się w końcówce partii i zaczęli popełniać błędy seriami. Dzięki czemu to Skra mogła objąć po raz pierwszy prowadzenie 23:22. Wtedy o czas poprosił Travica. Na przerwie libero Rzeszowa motywował swoich kolegów słowami - Nie możemy bać się wygrać. Niestety Oivanen przy ataku przeszedł linię trzeciego metra, a następnie Mariusz Wlazły popisał się skutecznym zagraniem i Skra wygrała tą partię 25:23.

Trzecia i jak się okazało ostatnia odsłona spotkania należała już do siatkarzy Bełchatowa. Od samego początku narzucili wysoki poziom gry i nie pozwalali sobie na popełnianie błędów. Po pierwszej przerwie technicznej (8:6) rzeszowianie zachowywali się jakby stracili już chęci do gry. Przy stanie 10:7 o czas poprosił Travica. Motywował swoich zawodników do gry mówiąc - Spróbujmy grać do końca, nie spuszczać głów w dół. Niestety nie podziałało. Rzeszowianie znowu popełniali błędy seriami i na drugiej technicznej przerwie przewaga bełchatowian wynosiła już 7 punktów (16:9). Skra bardzo dobrze wykorzystała złą grę rzeszowian i do końca seta nadawała jej ton. Zwłaszcza blok drużyny Mistrza Polski spisywał się niesamowicie. Siatkarze Asseco nie potrafili się pozbierać mimo licznych zmian dokonywanych przez ich szkoleniowca. Trzecia odsłona spotkania nie miała praktycznie żadnej historii. Skra pewnie pokonała Asseco 25:16 i zapewniła sobie udział w niedzielnym finale.

Komentarze (0)