Nowa jakość w warszawskiej Politechnice. "Wywalczyliśmy to sobie"

Newspix / Piotr Kucza
Newspix / Piotr Kucza

W stołecznej drużynie po trudnych finansowo i organizacyjnie latach pojawił się sponsor tytularny, a także stabilizacja. - Zaprocentowała nasz ciężka praca w poprzednich sezonach. Wywalczyliśmy sobie zainteresowanie sponsora - mówi Jakub Bednaruk.

WP SportoweFakty: Po tych wszystkich chudych latach w Politechnice to pewnie jest dla pana szok, że nagle jest i sponsor tytularny i skład utrzymany prawie cały z poprzedniego sezonu i jeszcze auta rozdawane kibicom?

Jakub Bednaruk: Ja się bardzo dobrze bawiłem przy budowaniu zespołu prawie od zera. Od maja do sierpnia siedziałem godzinami, przeglądałem oferty zupełnie nieznanych zawodników i to była nawet przyjemność. Ale też dobrze się czułem w tym roku, kiedy w czerwcu mieliśmy już właściwie zamknięty skład. Muszę przyznać, że faktycznie było dla mnie nowym doświadczeniem, że już w czerwcu nie miałem nic do roboty. Ale w szoku nie jestem, bo do takiej sytuacji od dawna dążyliśmy. Sponsor to fantastyczna sprawa, bo daje klubowi, nam i naszym rodzinom spokój, ale trzeba było go sobie wywalczyć.

Jak to wywalczyć?

- Jest wiele firm, które mają budżety na promocję. Mogą je wydać na co chcą, a my musieliśmy je przekonać, żeby wydały na nas. Dlatego w poprzednich sezonach ciężko trenowaliśmy, wygrywaliśmy z faworytami, zajmowaliśmy jak na nasz budżet bardzo wysokie miejsca w PlusLidze, co w końcu zaprocentowało. Przekonaliśmy kogoś, że warto na nas wydać pieniądze i bardzo nas to cieszy. I mam nadzieję, że sponsor będzie zadowolony z tego, jak będziemy go promować naszą grą i całym show dla kibiców. To jest początek naszej drogi, bo dążymy do tego, żeby w przyszłości, kiedy powstanie w Warszawie nowa duża hala, zapełniać ją naszymi kibicami.

Na razie postanowiliście zapełniać Torwar na każdym meczu w tym sezonie. To nie jest problem dla was, jeżeli gracie w hali, w której nie trenujecie?

- Jasne, że wolałabym i grać i trenować na Torwarze. Ale takiej możliwości nie mamy, więc trzeba zaakceptować sytuację taką, jaka jest. Bywa nawet tak, że i dzień przed meczem nie potrenujemy, bo Torwar jest zajęty. To jest problem do przeżycia, bywały znacznie większe. Z czasem się niego zawodnicy przyzwyczają. A zależy nam na tym, żeby Politechnikę kojarzono z całą Warszawą, a nie tylko z Ursynowem i żeby każdy warszawiak czuł się kibicem naszej drużyny.

Dokonaliście w tym roku dwóch głośnych transferów: zakontraktowaliście doświadczonego Andrzeja Wronę i juniora Bartosza Kwolka. Andrzej ma zastąpić Bartka Lemańskiego?

- Tak, ma zastąpić Bartka Lemańskiego, który jest najlepszym polskim środkowym tego młodego pokolenia. On jest mocny w defensywie, a Andrzej z kolei w ofensywie. Te jego 10-12 punktów w każdym meczu bardzo nam się przydaje. Przy okazji będziemy szlifować jego umiejętności w defensywie i stanie się, mam nadzieję, zawodnikiem kompletnym. A już jest jednym z najlepszych polskich środkowych tego średniego pokolenia.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Łukasz Teodorczyk wykonał swoje zadanie bardzo dobrze

A jakie są oczekiwania w stosunku do mistrza Europy juniorów?

- To utalentowany 19-latek, który ma duży potencjał. Już widzimy u niego parę rzeczy, nad którymi trzeba będzie popracować, bo na seniorską siatkówkę nie wystarczą. Na pewno już sam widzi, że przejście z juniora do seniora nie jest takie łatwe. Ale bardzo w niego wierzymy, zwłaszcza, że to jest pierwszy dłuższy kontrakt, jaki podpisaliśmy w Warszawie. Bartek zdobył wiele trofeów w kategoriach młodzieżowych i bardzo doceniamy zaufanie, jakim nas obdarzył i to, że widzi w Politechnice dobre miejsce do rozwoju.

W tych "chudych" minionych latach grając prawie bez pieniędzy zawsze wchodziliście do ósemki. Czy teraz, w nowej rzeczywistości, wasze aspiracje są wyższe?

- To się tak prosto nie przekłada. Nasi zawodnicy tak samo ciężko i z zaangażowaniem pracują na treningach jak w poprzednich latach i tak samą chcą wygrać każdego seta i każdy mecz. Oczywiście, nasze apetyty są większe niż w zeszłym sezonie. Ale przypominam, że nie mieliśmy jeszcze sponsora tytularnego w momencie, kiedy budowaliśmy zespół, firma ONICO przyszła później. Dlatego na skład to się przełoży dopiero w przyszłym sezonie.

Jednak mamy taką sytuację w lidze w tym roku, że cztery najlepsze zespoły będą się biły o medale w play off. Trzy z nich są zajęte przez oczywistych kandydatów, ale czwarte miejsce jest otwarte. Czy uważa pan, że w ogóle macie szansę na to czwarte wskoczyć?

- Jeżeli będzie taka szansa w trakcie fazy zasadniczej, to na pewno zrobimy wszystko, żeby tak się stało. Ale przypominam, że patrzenie prosto w słońce szkodzi i można się poparzyć albo stracić wzrok, więc jak zaczniemy się zastanawiać nad play offami, to możemy zaraz przegrać kilka meczów ligowych. Powolutku. Nie mamy takich możliwości jak ekipy z Lubina, Jastrzębia czy Olsztyna albo Gdańska i to oni są faworytami w wyścigu o to puste miejsce w półfinałach. Na pewno postaramy się ukąsić, ale te drużyny, które wymieniłem, były bardzo aktywne na rynku transferowym i większość się wzmocniła. I to oni do tego czwartego aspirują. A ja sobie na razie myślę tylko o tym, jak pokonać Espadon Szczecin i jak pokonać Indykpol Olsztyn.

Rozmawiała Ola Piskorska

Komentarze (0)