Effector Kielce - Jastrzębski Węgiel: sensacja była blisko

PAP/EPA
PAP/EPA

Aż pięć setów obejrzeli kibice zgromadzeni w Hali Legionów w meczu 4. kolejki PlusLigi pomiędzy Effectorem Kielce a Jastrzębskim Węglem. Gospodarze prowadzili już 2:0, ale ze zwycięstwa cieszyli się gracze Marka Lebedewa.

Niepokonany do tej pory Jastrzębski Węgiel zawitał do Hali Legionów w celu podtrzymania dobrej serii, ale już początek spotkania pokazał, że może być to niemożliwe. Gospodarze nie przestraszyli się faworyta i szybko wypracowali kilka punktów przewagi (9:4). Szczególnie dobrze w zespole Dariusza Daszkiewicza funkcjonował blok. A indywidualnie obiecująco prezentowali się Jakub Wachnik i Leo Andrić. To wszystko sprawiło, że goście nie potrafili złapać odpowiedniego rytmu. W ich szeregach słabo wyglądał notorycznie zatrzymywany na siatce Salvador Hidalgo Oliva. Mimo to w końcówce seta nie brakowało emocji (19:18). Wydawało się, że gracze JW wzięli się w garść, funkcjonowało przyjęcie, a i atak zaczął się mniej zacinać, co udowadniał Maciej Muzaj. Ostatnie słowo należało jednak do niesionych głośnym dopingiem biało-czerwono-niebieskich (25:22).

Podrażnieni jastrzębianie chcieli jak najlepiej wejść w drugą partię. Przebudził się Oliva. Kubańczyk popisał się dwoma asami serwisowymi z rzędu (4:6). Lepszy fragment rywala nie podłamał zespołu z woj. świętokrzyskiego. Po dwóch prostych błędach z rzędu Effector prowadził 15:13. Walka w tym secie była bardzo wyrównana, często obserwowaliśmy wymiany punkt za punkt, po obu stronach regularnie uruchamiany był środek. W decydującym momencie znów więcej zimnej krwi zachowali zawodnicy Effectora, którzy skorzystali na prostych błędach JW (m.in. podwójne odbicia - przyp. red.) i przybliżyli się do zamknięcia tego meczu (25:22).

10-minutowa przerwa nie wpłynęła najlepiej na ekipę Effectora. Rozkręcający się z seta na set Salvador Oliva swoimi serwisami wyrządził wiele szkód rywalowi, odrzucając go od siatki (4:9). W kolejnych minutach, będący w wyraźnym dołku biało-czerwono-niebiescy bez powodzenia próbowali zatrzymać coraz pewniej czujących się przeciwników. Wzmocniona zagrywka i czujna gra w bloku pozwalała im bezpiecznie zmierzać w kierunku przedłużenia pojedynku (14:20). Effectorowi nie pomogły zmiany i trzeci set zakończył się po myśli Jastrzębskiego (14:25).

Ponownie dzięki kąśliwym serwisom Olivy - a także Muzaja - JW udało się odskoczyć od mających problemy z punktowaniem w pierwszej akcji siatkarzy Daszkiewicza. Drużyna ze Śląska dzięki wyraźnej przewadze (10:17) nie forsowała tempa. Proste środki wystarczały do tego, aby nękać gospodarzy (10:20). Effector niespodziewanie wpadł w potężny dołek. A ofiarna gra jastrzębian w obronie tylko pogrążała kielczan, którzy wypuścili z rąk prowadzenie 2:0 (15:25).

ZOBACZ WIDEO Słynni sportowcy na zdjęciach z dzieciństwa. Rozpoznasz ich?

Decydująca część piątkowego meczu została zdominowana przez nerwy. Duża liczba pomyłek w polu serwisowym spowodowała, że żadna długo ze stron nie potrafiła uciec na kilka "oczek" (6:6). Było tak do momentu, gdy swojej kolejnej serii nie zaczął Salvador Oliva. To właśnie między innymi dzięki niemu JW uniknął sensacyjnej porażki, pierwszej w tym sezonie (13:15).
[event_poll=70652]

Effector Kielce - Jastrzębski Węgiel 2:3 (25:22, 25:22, 14:25, 15:25, 13:15)

Effector Kielce: Komenda, Wohlfahrtstatter, Wachnik, Pawliński, Andrić, Maćkowiak, Sobczak (libero) oraz Formela, Antosik, Orobko, Więckowski.

Jastrzębski Węgiel: Muzaj, Kosok, Touzinsky, Kampa, Sobala, Oliva, Popiwczak (libero) oraz Derocco, Bachmatiuk.

MVP: Lukas Kampa (JW).

Komentarze (1)
avatar
Wera_hawk
21.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kiepski początek i myślę, że trochę zlekceważenie przeciwnika. Kielce pokazują, że nie są chłopcami do bicia. Wprawdzie urwali JW punkcika jednak wygrana cieszy. :)