Szczecinianie w pierwszych czterech meczach PlusLigi nie ugrali nawet seta. Małym usprawiedliwieniem mógł być fakt, że podopieczni Milana Simojlovicia rywalizowali z najlepszymi ekipami w rozgrywkach - ZAKSĄ, PGE Skrą i Asseco Resovią. Espadon pokazał się z niezłej strony, ale to okazało się za mało na faworyzowane ekipy.
Przełamanie miało nastąpić w Gdańsku w starciu z Lotosem Treflem. Goście po fatalnym pierwszym secie (15:25) podnieśli się i wygrali do 26. Kluczowe role w szczecińskim zespole grali Ivan Borovnjak i Bartłomiej Kluth. Obaj uzyskali łącznie 38 punktów.
W trzeciej partii goście prowadzili nawet różnicą pięciu punktów (14:9), ale nie potrafili utrzymać przewagi do samego końca. Damian Schulz i Mateusz Mika przechylili szalę zwycięstwa na korzyść gdańszczan. Set czwarty wielkiej historii nie miał. Gospodarze wygrali do 19.
- Z meczu na mecz rozkręcamy się. Nasza gra wygląda lepiej, ale wciąż są rezerwy. Mam nadzieję, że w następnym spotkaniu sięgniemy po upragnione zwycięstwo - mówi Kluth.
W następnej kolejce szczecinianie zmierzą się na wyjeździe z Cuprumem Lubin.
ZOBACZ WIDEO: Polska biegaczka przeżyła bardzo trudne chwile. "Martwiłam się nawet o śniadania"