Effector Kielce - Łuczniczka Bydgoszcz: kielczanie poszli za ciosem

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Kielczanie czekali sześć lat na zwycięstwo nad Łuczniczką Bydgoszcz. Przełamanie przyszło w spotkaniu 6. kolejki PlusLigi, w którym do wyłonienia triumfatora potrzebne było aż pięć setów.

Spotkanie zdecydowanie lepiej rozpoczęło się dla podopiecznych Piotra Makowskiego. To właśnie oni dzięki mocnej zagrywce i bardzo dobrej grze blokiem szybko zbudowali przewagę. Obiecująco w ich szeregach prezentował się m.in. Bartosz Filipiak. Kielczanie próbowali się pozbierać, ale nerwy dawały o sobie znać. Zerwane ataki, błędy w rozegraniu i przede wszystkim konsekwentna gra Łuczniczki sprawiła, że pierwsza partia była bardzo jednostronna (10:20). Wyraźna przewaga niosła gości, przez co kibice byli świadkami małego pogromu na otwarcie meczu (15:25).

Druga odsłona zaczęła się źle dla biało-czerwono-niebieskich (0:3). Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy w polu serwisowym pojawił się Marcin Komenda. Rozgrywający zespołu z woj. świętokrzyskiego wyrządził wiele szkód swoim serwisem, dając prowadzenie Effectorowi. Ekipa Dariusza Daszkiewicza, w szeregach, której pierwsze skrzypce grał Leo Andrić, w pewnym momencie miała już sześć "oczek" przewagi, ale bydgoszczanie nie złożyli broni, dzięki czemu końcówka dostarczyła emocji. Górą byli w niej zajmujący 10. miejsce przed tą kolejką siatkarze z Hali Legionów. Udanym atakiem po rękach blokujących popisał się Maciej Pawliński (25:23).

Po 10-minutowej przerwie zobaczyliśmy niezwykle wyrównaną, aczkolwiek stojącą na przeciętnym poziomie partię. Wynik od samego początku oscylował w okolicach remisu. Jeśli któraś ze stron nawet odskoczyła na dwa punkty, to szybko była "kasowana". Sytuacja zmieniła się, gdy atak po ciasnym skosie skończył Bartosz Filipiak (15:18). Wtedy też zawodnicy Łuczniczki poczuli się pewniej i po asie serwisowym w wykonaniu Milan Katić znów wyszli na prowadzenie w całym spotkaniu (22:25).

Po wyrównanych pierwszych piłkach czwartego seta, na minimalne prowadzenie wysunął się Effector. Pomógł w tym m.in. punktowy serwis Pawlińskiego (9:7). Rywal z Bydgoszczy robił wiele, aby zniwelować straty, ale za każdym razem o krok przed Łuczniczką byli podopieczni Daszkiewicza (18:15). W dogonieniu Effectora mocno przeszkadzało słabsze przyjęcie, z którym z kolei nie było problemów wśród gospodarzy. Warto zaznaczyć, że do trzymającego poziom Andricia dołączyli Maćkowiak i Peter Wohlfahrtstatter, co pozwoliło doprowadzić do tie-breaka (25:18).

Decydująca o wszystkim odsłona toczyła się pod dyktando mocnych serwisów. W tym elemencie zdecydowanie lepiej wypadli kielczanie, odrzucając od siatki swojego przeciwnika. Trzypunktowa przewaga, uzyskana po błędzie Yudina (9:6), okazała się decydująca. Postawieni pod ścianą gracze Łuczniczki nie zdołali wziąć się w garść i po trzecie zwycięstwo w sezonie sięgnął Effector (15:11).

[event_poll=70665]

Effector Kielce - Łuczniczka Bydgoszcz 3:2
(15:25, 25:23, 22:25, 25:18, 15:11)

Effector: Komenda, Wohlfahrtstatter, Andrić, Maćkowiak, Wachnik, Pawliński, Sobczak (libero) oraz Formela, Bućko, Antosik, Wachnik, Superlak

Łuczniczka: Nowakowski, Katić, Yudin, Filipiak, Szczurek, Sacharewicz, Czunkiewicz (libero) oraz Bobrowski, Sieńko, Gromadowski, Jurkiewicz

MVP: Leo Andrić (Effector).

ZOBACZ WIDEO: Atakowali Polkę po igrzyskach i nazywali ją rasistką. "Bardzo mnie to bolało"

Komentarze (0)