Przed spotkaniem za faworyta uznawano ONICO AZS Politechnikę Warszawską, bo nie tylko grała u siebie, ale i prezentowała się w pierwszych kolejkach sezonu znacznie lepiej niż AZS Częstochowa. Jednak niespodziewanie to goście odnieśli zwycięstwo na Torwarze i to za trzy punkty.
- Rywale zagrali lepiej od nas i wygrali. Chyba uwierzyliśmy, że jesteśmy tacy mocni, że wystarczy grać na 50 procent możliwości, żeby pokonać tych teoretycznie słabszych i niżej od nas w tabeli. I dostaliśmy mocny strzał. Trzeba umieć grać na 100 procent mobilizacji nie tylko z PGE Skrą, ale również z takim AZS Częstochowa. Zostaliśmy skarceni, więcej, dostaliśmy kopa i to w twarz - oświadczył po meczu wściekły trener Jakub Bednaruk.
Szkoleniowiec nie ukrywał, że boli go nie sama porażka, ale bardzo słaba gra, jaką pokazali jego zawodnicy. - Jakość tej porażki jest bardzo wstydliwa. To jest wstyd dla nas, bo nie przegraliśmy tylko sportowo. Przegraliśmy charakterem i walecznością, a tego ja nie jestem w stanie zaakceptować. Splątało nam dziś nogi i ręce, w pewnym momencie gubiliśmy się w najprostszych rzeczach. A tymczasem z drugiej strony na boisku pojawił się gość, który co dotknął, to robił punkt (Oleksandr Grebeniuk zmienił na pozycji atakującego Pawła Adamajtisa - przyp. red.) i nie mieliśmy na niego sposobu. Ale to nie jest powód, żeby się poddawać - ocenił trener Inżynierów.
Warszawiacy w czterech setach zepsuli 20 serwisów, robiąc przy tym tylko jednego asa. Wiele z tych zepsutych zagrywek przydarzyło się w kluczowych momentach spotkania i to jedna po drugiej.
ZOBACZ WIDEO Ronaldo zmarnował rzut karny, ale ustrzelił hat-trick! Real zbił Deportivo. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
- Nie robiliśmy żadnej krzywdy zagrywką, a i tak ciągle podejmowaliśmy ryzyko, które przynosiło tylko straty punktów. Prosiłem "nie ryzykujmy", a psuliśmy trzy serwisy z rzędu. Ale to akurat nie jest jakiś wielki problem, który mnie boli, bo to jest do naprawienia - stwierdził szkoleniowiec.
Bednaruk był bardzo rozczarowany postawą swojej drużyny i przeprosił za nią kibiców. - Boli mnie to, że weszliśmy na boisko i próbowaliśmy ograć przeciwnika na stojąco. Doszliśmy ich w końcówce drugiego seta i zaczynamy robić jakieś jaja. W trzecim prowadzimy 19:15 i też coś się zaczyna dziać niezrozumiałego. Po prostu dramat, jedyne, co mogę to przeprosić kibiców, którzy przyszli na Torwar. Wiem, że nie oczekują od nas samych zwycięstw, ale również na pewno nie takiej gry i takiego podejścia jak dzisiaj. Dostało nam się parę tekstów z trybun, na które w pełni zasłużyliśmy - przyznał.
- Po tym meczu każdy z nas musi popatrzeć w lustro i uczciwie odpowiedzieć na pytanie: czy dałem z siebie maksimum? Trzeba schować do kieszeni swoje medale oraz zachwyty, jakie się pojawiały, i poważnie zastanowić się nad sobą - zakończył trener.