Grajber wraz z Julią Twardowską są ważnymi elementami na przyjęciu nie tylko w ekipie Budowlanych, ale również w reprezentacji Polski prowadzonej przez Jacka Nawrockiego. W miniony poniedziałek obie zawodniczki wyszły w pierwszej szóstce na ligowe spotkanie z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i rozegrały całe spotkanie.
WP SportoweFakty: Pokonałyście ostrowczanki 3:0, ale chwilami niepokoiłyście kibiców swoją grą.
Martyna Grajber: Za duży spokój towarzyszył nam w tym meczu. Podeszłyśmy do niego dosyć spokojnie, że na pewno wygramy. Nie do końca styl nas zadowala. Myślę, że "mental" nie odpalił tak, jak za każdym razem. Ale czy ja wiem, czy to tak gorąco wyglądało? Z mojej perspektywy, czyli z boiska, nie wyglądało to aż tak niepokojąco. Jednak faktycznie, w poprzedniej kolejce w Rzeszowie lepiej się zmobilizowałyśmy.
[b]
Zwycięzców się nie sądzi, ale mam wrażenie, że to jeszcze nie jest sto procent, ani nawet osiemdziesiąt tego, na co was stać.[/b]
- Zaczęliśmy już na ten temat rozmawiać, czy może w przygotowaniu poszło coś nie tak. Na pewno rozwiążemy ten problem i dogramy się z Pavlą (Vincourovą - przyp. red.). Ta gra nie była świetna, górnolotna, ale byłyśmy spokojne.
Nie da się ukryć, że zrobiła pani spory postęp po kilkumiesięcznej pracy z trenerem Jackiem Nawrockim. Dużo było pracy?
- Niesamowicie dużo. Jestem w ogóle w szoku że przeżyłam. Gdy przyjechałam na kadrę i przetrwałam pięciogodzinny trening, pomyślałam sobie: "uff, jeszcze tylko pięć miesięcy". Jestem bardzo zadowolona, bo sama po sobie czuję, że weszłam na inny poziom. Zrobiłam duży krok w przód z moją fizycznością.
ZOBACZ WIDEO Legia - Real. Arkadiusz Malarz: Ronaldo będzie musiał sobie poradzić w innych meczach
Jak zwykle w tym miejscu wypada zapytać, czy pani ma jeszcze siłę na granie po kadrze?
- Wciąż to paliwo jest. Mam nadzieję, że nie będzie spadku formy gdzieś w okolicach grudnia. Z naszym trenerem od przygotowania fizycznego będziemy robić wszystko, by go nie było. Myślę, że już nie zejdę na poziom z poprzednich sezonów. Mam większą świadomość mojego ciała i wiem, jak pracować ze sobą.
Jeszcze niedawno było pani bliżej do pozycji libero, a teraz coraz lepiej radzi sobie pani na ataku.
- Cały czas walczyłam o to, by nie zostać zepchnięta na libero. Grałam kilka meczów na tej pozycji, ale to bardziej z przymusu, bo wtedy Agata Durajczyk była kontuzjowana, niż z inicjatywy trenera. Ciągle muszę dużo się uczyć. Przede wszystkim powinnam dużo grać. Fajnie, że mogę odbywać te mecze w pełnym wymiarze, bo to najlepsze, co może mi się teraz zdarzyć. Dzięki temu najlepiej będę szlifować mój atak. Jednak na pewno nie będę dostawała tyle piłek, co druga z przyjmujących czy atakująca.
Ale w meczu z KSZO Pavla Vincourova musiała się "ratować" lewym skrzydłem, czyli właśnie panią i Julią Twardowską, bo na prawym nie szło wam najlepiej. Kaja Grobelna wypadła średnio.
- Może nie do końca się czuły. Różne są tego powody. Ale z naszej dwójki to Julka jest bardziej ofensywną zawodniczką i nie będę atakowała tyle razy co ona. Muszę się nauczyć tak grać. Nie tyle pogodzić się z tym, ale wiedzieć, jakie mam zadanie. Na kadrze po wielu rozmowach z trenerem nastawialiśmy się na takie granie. Siatkówka w ogóle idzie w tę stronę - przy dwóch zawodniczkach w przyjęciu, jedna jest defensywna, druga ofensywna. Dzięki temu widzę dla siebie miejsce w szóstce.
A o to miejsce wcale nie jest tak łatwo, bo w drużynie Budowlanych jest jeszcze Heike Beier.
- I fajnie. Jak widać, przez cztery lata w Łodzi cały czas zmagałam się z konkurencją. Dużo więcej mi dał taki zespół, bo ciągle się od kogoś uczyłam. Miałam owocne przykłady jak właśnie Heike, czy wcześniej Ewelina Brzezińska. Młodym zawodniczkom radziłabym więc taką opcję niż pójście do słabszego klubu, by tam mieć miejsce w szóstce.
Przed wami derby z ŁKS-em Commercecon. Pozwolę sobie zażartować, że gracie na wyjeździe...
- Tak, gramy na wyjeździe, na pewno będzie głośno, nie znamy hali... A tak poważnie, trzeba będzie dużo bardziej zmobilizować się na ten mecz. W ŁKS-ie zaszło ostatnio dużo zmian. Zaczynają grać dobrą siatkówkę. Nie zapowiadało się na to na początku sezonu, a naprawdę już dały kopa niektórym zespołom.
A pani należy do grona osób, które traktują ten mecz wyjątkowo, czy jak każdy kolejny o trzy punkty?
- Ja jestem z tych, które stresują się przed każdym meczem. Ale to jest dobre moim zdaniem. Wszystko zależy od tego, jaką mam drzemkę po południu. Jeśli bardzo długo śpię i nie mogę się wybudzić. Jeżeli zaś tak jak w poniedziałek budzę się sama, jest dużo lepiej.
Rozmawiał w Łodzi Krzysztof Sędzicki