Piotr Makowski: Asseco Resovia pokazała na co ich tak naprawdę stać

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

Siatkarze Asseco Resovii, po dwóch porażkach z rzędu, przełamali ligową niemoc i pokonali w Bydgoszczy Łuczniczkę 3:0. Po sobotnim spotkaniu klasę rywala docenił Piotr Makowski, który nie szczędził wicemistrzom Polski pochwał.

- Rzeszowianie bez wątpienia byli lepszym zespołem. Doszedł nowy zawodnik (Gavin Schmitt - dop. red.), który zagrał pierwsze spotkanie i zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Resovia ma zresztą mnóstwo gwiazd, również na ławce rezerwowych. Z pewnością na mecz z nami wszyscy byli bardzo zmobilizowani. Tym bardziej, po ostatnich niepowodzeniach. W tym starciu rzeszowianie tak naprawdę pokazali na co ich stać - powiedział po sobotnim spotkaniu Piotr Makowski.

- Przed meczami z Jastrzębskim Węglem i GKS-em Katowice zawodnicy podobno bardzo ciężko pracowali, żeby przygotować się na rywalizację w Lidze Mistrzów. W starciu z nami byli już świeżsi, wyglądali bardzo dobrze - dodał opiekun Łuczniczki.

W trakcie starcia z ekipą z Podkarpacia bydgoski szkoleniowiec nie miał zbyt wielu powodów do zadowolenia, bowiem jego podopieczni tylko momentami byli w stanie podjąć wyrównaną walkę z przeciwnikiem. Przyjezdni nawet przez moment nie musieli jednak drżeć o losy poszczególnych partii.

- Było kilka momentów, kiedy mogliśmy dopaść rywala. Przewagę robiła zagrywka Bartłomieja Lemańskiego, który odrzucił nas od siatki, a my nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Do tego doszedł bardzo trudny blok. Tak to bywa, raz się wygrywa raz się przegrywa. W tym sezonie więcej było u nas porażek niż zwycięstw - stwierdził trener siatkarzy znad Brdy.

ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Nigdy nie ma dobrego czasu na zmianę trenera

Trzysetowe starcie z udziałem graczy Asseco Resovii i Łuczniczki nie obfitowało w zbyt wiele emocji, jednak po jednej z akcji sympatycy gospodarze, zawodnicy oraz sztab szkoleniowy eksplodowali. W drugiej partii meczu doszło bowiem do kontrowersji, której negatywnymi bohaterami okazali się arbitrzy tego meczu. Wątpliwości wzbudziła decyzja prowadzących spotkanie. Zdaniem miejscowych, popełnili oni kardynalny błąd przy stanie 8:10, przyznając punkt gościom po udanym ataku Bartosza Filipiaka. Wspomniana decyzja doprowadziła do dłuższej przerwy w grze oraz dyskusji z udziałem arbitrów i przedstawicieli gospodarzy. Ostatecznie werdykt nie uległ zmianie, a punkt przyznany gościom utrzymano, orzekając błąd dotknięcia siatki w wykonaniu... Mateusza Sacharewicza.

- We wspomnianej akcji atak Bartka Filipiaka po bloku wylądował na aucie, czyli punkt powinien być przyznany dla nas. Arbiter odgwizdał jednak dotknięcie siatki. Po wideoweryfikacji sędzia stwierdził, że błąd popełnił Mateusz Sacharewicz. Nie wie jak i kiedy to miało miejsce. Nie chce mi się tego nawet komentować, było minęło - wyjaśnił po spotkaniu Piotr Makowski.

Porażka bydgoskiej ekipy 0:3 była drugą tak dotkliwą przegraną w sezonie. Wcześniej bez straty seta ekipę Łuczniczki odprawili Inżynierowie z warszawskiej Politechniki. Trener bydgoszczan nie ukrywa, że mimo to, dostrzega pozytywy w grze swojego zespołu.

- Od kilku meczów gramy troszeczkę lepszą siatkówkę niż na początku. Poniesionych wcześniej strat co prawda nie cofniemy, jednak w kolejnych spotkaniach będziemy się starali odrobić to wszystko. Przed nami mecz w Szczecinie, po którym będziemy mogli powiedzieć coś więcej - przyznał doświadczony szkoleniowiec.

Komentarze (0)