Porażka z Atomem Treflem Sopot była piątą w sezonie dla Legionovii Legionowo. Wiceprezes klubu nie załamuje rąk po tym meczu. - Przegraliśmy w tie-breaku dwoma punktami, więc mógł wygrać go każdy. 15:13 to jest najniższa możliwa porażka. Nasz zespół był troszkę młodszy. Zadecydowały niuanse. Zabrakło nam zimnej krwi w kluczowych momentach - mówi Marek Bąk.
W tym sezonie zespół Roberta Strzałkowskiego ma główny problem, który powtarza się w większości pojedynków. - Kilka dziewczyn zagrało nieco słabiej, ale problemem młodych zespołów jest ustabilizowanie formy. W tym aspekcie mamy jeszcze trochę do poprawienia, ale jesteśmy konsekwentni i nie schodzimy z tej drogi. Nie wykonujemy nerwowych ruchów. Nadal będziemy wspierać zespół bardzo mocno, bo wierzymy w niego. To na pewno w perspektywie się opłaci - oznajmia wiceprezes klubu z Legionowa.
Usprawiedliwieniem dla ostatnich porażek Legionovii może być terminarz Orlen Ligi, który ewidentnie nie sprzyja zespołowi. - Powtórzę się: mamy bardzo niefortunny układ spotkań. Na sześć pierwszych meczów aż pięć graliśmy na wyjeździe. Ten jeden domowy wygraliśmy 3:0. Teraz powinno być już coraz lepiej. Jestem przekonany, że tak będzie - komentuje Marek Bąk.
Dopiero od najbliższej kolejki ekipa z Mazowsza rozpocznie grę na przemian u siebie i na wyjeździe. - Do tej pory było tak, że gramy mecz, a potem dzień wracamy. Chwila odpoczynku, dwa lub trzy dni treningu i wyjazd. Znów mecz, potem powrót, dzień przerwy i dwa lub trzy dni treningu i znowu wyjazd. Tak wyglądało nasze granie. Ciągle byliśmy trzy dni w hali, a potem od razu wyjeżdżaliśmy w trasę. Nikt tak nie miał w lidze w tym roku, żeby na sześć kolejek aż pięć grać na wyjeździe. Nic na to nie możemy poradzić. Wierzę, że tak samo jak w naszym domowym meczu, będzie w kolejnych spotkaniach - kończy wiceprezes Legionovii.
ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Mecz z Serbią otworzył nam drogę do tytułu mistrza świata