Puchar Polski: podwójne zwycięstwo ZAKSY. Pokonała nie tylko rywali, ale też własne słabości

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zdobyła Puchar Polski 2017, zwyciężając w decydującym meczu 3:1 nad PGE Skrą Bełchatów. Podczas dwóch dni turnieju finałowego we Wrocławiu (14-15 stycznia), kędzierzynianie nie uniknęli jednak trudnych momentów.

Zespół z Opolszczyzny wpadł w największe tarapaty pod koniec drugiego seta rywalizacji z PGE Skrą. Był w nim na najlepszej drodze do odniesienia zwycięstwa, ponieważ prowadził już 24:18.

Od tego momentu ZAKSA straciła jednak sześć punktów z rzędu, ponieważ jej zawodnicy mieli problemy z przyjęciem szybujących zagrywek Artura Szalpuka bądź popełniali proste błędy w ataku, nawet przy pojedynczym bloku. Bełchatowianie zdołali odwrócić losy partii i zwyciężyć 27:25.

- Z jednej strony podczas 10-minutowej przerwy byliśmy na siebie źli, ale z drugiej próbowaliśmy zachować spokój. Powiedzieliśmy sobie "walczymy dalej, jest 1:1, losy meczu są ciągle otwarte". A później zdobyliśmy trofeum - wyjaśnił Kevin Tillie, przyjmujący kędzierzynian.

26-letni siatkarz był jednym z głównych bohaterów turnieju finałowego we Wrocławiu. Zakończył go z nagrodą dla najlepiej przyjmującego, choć wręczenie mu statuetki MVP również nie byłoby na wyrost. Ta powędrowała jednak w ręce jego klubowego kolegi, atakującego Dawida Konarskiego.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy

- Dawid pokazał się z bardzo dobrej strony w finale. Jedynie w drugim secie miał trochę problemów, ale one zdarzają się każdemu. Poza atakiem grał też dobrze w bloku oraz zagrywce. Mamy zespół, w którym jeden zawodnik wyraźnie nie przewyższa umiejętnościami pozostałych i to jest nasza siła - dodał francuski zawodnik.

Nim ZAKSA dotarła do niedzielnego (15 stycznia) finału, musiała się dzień wcześniej uporać z Jastrzębskim Węglem. Pokonała go 3:1, mimo że w trzecim secie, przy stanie 1:1 w meczu, była już w bardzo nieciekawym położeniu. Przegrywała bowiem 22:24, ale dzięki kapitalnej końcówce właśnie w wykonaniu Tillie zdołała zwyciężyć 27:25.

- Przyjeżdżając do Wrocławia nie myśleliśmy zbytnio o wzięciu rewanżu za ostatnie porażki na PGE Skrze. W obu meczach musieliśmy powalczyć z własnymi słabościami. Udało nam się je przezwyciężyć, a szczególnie cieszy to, że nie daliśmy się złamać po przegranej w drugim secie finału - zaznaczył Tillie.

Zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla nie mają jednak wiele czasu na świętowanie sukcesu w Pucharze Polski. Już w środę (18 stycznia, godz. 17:00 czasu polskiego) czeka ich bowiem wyjazdowe spotkanie z Dynamem Moskwa w ramach 3. kolejki Ligi Mistrzów.

Komentarze (0)