Na krajowym podwórku PGE Skra radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze. Choć w tabeli PlusLigi zespół Philippe'a Blaina jest dopiero trzeci, to jednak zgromadził tyle samo punktów co druga Asseco Resovia Rzeszów, a w ostatniej kolejce pokonał na własnym terenie, i to w naprawdę dobrym stylu, aktualnego lidera i mistrza kraju - ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle.
Do całkiem udanych bełchatowianie zaliczyć mogą też kampanię w Pucharze Polski, w której nie bez problemów, ale dotarli do wielkiego finału. Tam jednak zespół Ferdinando De Giorgiego zrewanżował im się za porażkę sprzed tygodnia. - Cieszę się, że udało nam się wyciągnąć drugiego seta, ale szkoda, że później zabrakło nam już jakości gry, żebyśmy mogli pokonać ZAKSĘ. Mieliśmy szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy - przyznał po porażce w meczu o pierwsze w tym sezonie trofeum Marcin Janusz.
Znacznie gorzej wygląda sytuacja PGE Skry na arenie międzynarodowej. W rozgrywkach Ligi Mistrzów zespół, który co roku zaliczany jest do jej faworytów, po dwóch pierwszych kolejach jest czerwoną latarnią grupy D. O ile porażka z Azimutem Modena ujmy brązowym medalistom mistrzostw Polski nie przynosi, o tyle przegrana 1:3 na wyjeździe z SCM U Craiova była już sporym rozczarowaniem. Rywal z Rumunii, choć we wtorek przegrał w Modenie, pokazał, że dobry występ przeciwko PGE Skrze nie był przypadkiem. Dlatego wpadka bełchatowian z pierwszej serii spotkań może okazać się bardzo kosztowna.
Grupowi rywale zdają sobie sprawę, że obecny zespół Żółto-Czarnych nie jest tą samą drużyną, która w 2015 roku w dobrym stylu awansowała do Final Four, a rok później wygrała wyjazdowy mecz z Zenitem Kazań. - Przed startem fazy zasadniczej Ligi Mistrzów PGE Skra była obok Modeny faworytem naszej grupy. Teraz jest jednak czwarta. Na pewno w meczu z nią damy z siebie wszystko. Będziemy walczyć o każdą piłkę i wierzę, że stać nas na zdobycie jakichś punktów - zdradził cytowany przez cev.pl Ziga Stern.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji
Przyjmujący ACH Volley Lublana był bohaterem meczu z SCM U wygranego przez jego zespół 3:2. Dał się we znaki również faworyzowanemu rywalowi z Włoch, zdobywając w Modenie 19 punktów i walnie przyczyniając się do wygrania przez Słoweńców dwóch setów na bardzo trudnym terenie. Teraz na własnej ziemi ekipa z Lublany podejmować będzie jedyny klub w stawce, który w obecnej edycji Ligi Mistrzów nie wygrał jeszcze meczu, więc mimo renomy rywala, w starciu z PGE Skrą wcale na straconej pozycji stać nie musi.
- Na pewno jest to zespół, który robi progres. Zawsze liczy się w Europie, trzeba być tam przygotowanym na ciężki bój. Musimy skoncentrować się na własnej grze i odbudować morale po ciężkiej porażce w Pucharze Polski. Jeżeli tak będzie, to wszystko skończy się pozytywnie dla nas - zapewnił w rozmowie z oficjalną stroną internetową PGE Skry Bartosz Kurek, który od lat regularnie występuje w fazie pucharowej Champions League. W tym sezonie razem z kolegami będzie musiał się jednak mocno napracować, by pozytywnie zakończyć pierwszą część rozgrywek.
Po ligowym zwycięstwie nad ZAKSĄ trener Blain wyrażał nadzieję, że po różnych turbulencjach i problemach jego zespół wychodzi na prostą i zaczyna grać swoją siatkówkę. Czy trzy kolejne, rozegrane na przestrzeni jednego tygodnia, mecze Pucharu Polski potwierdzają jego przeczucie? Mając w pamięci chociażby wymęczone zwycięstwo 3:2 z Espadonem Szczecin trudno jednoznacznie stwierdzić, że PGE Skra idzie w dobrym kierunku. Arcyważny mecz w Lublanie może rozwiać co do tego wątpliwości.
ACH Volley Lublana - PGE Skra Bełchatów / czwartek, 19.01.2017 r., godz. 18:00