Miłosz Hebda: Jestem trochę zaskoczony wygraną

WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Na zdjęciu: Miłosz Hebda
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Na zdjęciu: Miłosz Hebda

Miłosz Hebda, przyjmujący Lotosu Trefla Gdańsk, w swoim stylu skomentował ostatnie spotkanie z Asseco Resovią Rzeszów, które jego zespół wygrał 3:2, i Final Four Pucharu Polski z udziałem gdańszczan.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Wygrana z wicemistrzem Polski za dwa punkty to na pewno sukces, ale chyba jest jakiś lekki niedosyt, prawda? Mieliście w tym meczu szansę zgarnąć pełną pulę.

Miłosz Hebda: Jak to? To jest Asseco Resovia! Wygrywamy i nie ma żadnego niedosytu. Jesteśmy bardzo zadowoleni, bo przed meczem bralibyśmy taki wynik w ciemno. Prawda, że pierwszy set uciekł nam w końcówce, a w trzecim nie zawalczyliśmy, ale taka jest siatkówka i cieszymy się, że udało się wygrać chociaż za te dwa punkty.

[b]

Czuliście się pewniej po tym zwycięstwie w ćwierćfinale Pucharu Polski?
[/b]
- Powiem szczerze: osobiście jestem zaskoczony, że w przeciągu nieco ponad tygodnia udało nam się wygrać dwa razy z takim zespołem. Wcale nie czułem się pewniej przed tym meczem. Jestem szczęśliwy, bo to efekt naszej ciężkiej pracy. Z Andreą [Anastasim - przyp. red.], że tak powiem, zapierdziela się cały czas, więc łatwo nie jest, ale to procentuje.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji

Co wam powiedział trener po tym trzecim secie, gdzie nie nawiązaliście z przeciwnikiem walki?

- No, jak to trener. Można sobie wyobrazić, co powiedział.

A Andrea Anastasi przeklina po polsku?

- O nie, nie. Tylko po angielsku i włosku. Nawet mnie to dziwi, bo wszyscy obcokrajowcy szybko przejmują nasze przekleństwa, a trener pod tym względem bardzo oporny.

Ale przeklina?

- Oj…

Pod koniec tej właśnie trzeciej partii na chwilę wylądował pan w kwadracie, a gdy wrócił, pana gra wyglądała o wiele lepiej. Pomogło spojrzenie z boku?

- Ciężko mi ocenić. Możliwe, że tak. Ale taki po prostu jest ten sport - są lepsze i są słabsze momenty. Czasem ktoś wyjdzie i zaserwuje dwa razy tak, że tego nie przyjmiesz, i co zrobisz? Musisz cały czas być czujny i liczyć na to, że tych dobrych momentów będzie jednak więcej - tym razem się udało.

Teraz przed wami mecz z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, kolejnym z głównych pretendentów do medali…

- Racja, kolejny trudny teren. Jak się uda wygrać, na pewno nie będę narzekał. Tutaj, w Gdańsku, zagraliśmy z ZAKSĄ w październiku niezły mecz. Nie zdobyliśmy jednak wtedy żadnych punktów. Teraz jedziemy do nich i na pewno będziemy walczyć, bo nie mamy nic do stracenia. W zeszłym roku pokonaliśmy ich chyba dwa razy, może czują jeszcze jakiś ból?

W ostatniej kolejce, w meczu z GKS-em Katowice, udało wam się odwrócić losy spotkania, ale nie potrafiliście postawić kropki nad "i" w tie-breaku. Co sprawiło, że z Asseco Resovią umieliście tego dokonać?

- W Katowicach byliśmy trochę zmęczeni - chorobami, Pucharem Polski… Szkoda, że trafiło akurat na ten zespół, bo w przestrzeni całego sezonu oddaliśmy im już pięć punktów, ale nie ma co się oglądać za siebie. Jaka byłaby to różnica, gdybyśmy wtedy wygrali, a z Asseco Resovią przegrali? Żadna, punktacja jest taka sama.

[b]

Co było kluczem do zwycięstwa w meczu z rzeszowianami?
[/b]
- Byliśmy przede wszystkim mocni w ataku. Nie wszystko kończyliśmy (a przy tych nieskończonych akcjach kibice lubią sobie "pomruczeć"), ale ważne, że się nie zagotowaliśmy.

W takich meczach kibiców wcale nie trzeba zachęcać do głośnego dopingu…

- To jest super, bo codziennie trenujemy na pustej hali, a na meczach są ludzie i to dla nich przecież gramy. Gdyby nie oni, nie byłoby tu nikogo z nas. No i nikt by nam za to nie zapłacił. Im więcej kibiców, tym fajniej.

Wszyscy w drużynie są już zdrowi? Bo na Final Four Pucharu Polski pojechaliście osłabieni.

- Te finały trochę pechowo nam przypadły, bo rzeczywiście wszyscy się rozchorowaliśmy. Nawet ci, którzy wyszli na boisko, grać wtedy nie powinni. Ale to już za nami.

Mówi pan, że puchar nie pasował w terminie, że wróciliście zmęczeni i to rzutowało na mecz w Katowicach. Zgadzasz się z odzywającymi się czasem głosami, że Puchar Polski nic nie daje i tylko przeszkadza?

- Na pewno im więcej meczów, tym gorzej, i gdybyśmy mogli spokojnie przygotować się do meczu z GKS-em, może zagralibyśmy lepiej, ale nie wyobrażam sobie nie chcieć wygrać Pucharu Polski. Albo wyjść na boisko z nastawieniem, że i tak nic mi to nie da i nie warto się starać. Każdy chce zwyciężyć. No nie było fajnie, jak to my zdobyliśmy ten puchar dwa lata temu? Przecież było super!

Rozmawiała Agata Wasielewska

Komentarze (0)