Tamara Kaliszuk: Mimo porażki w naszych sercach jest duma

Tauron MKS Dąbrowa Górnicza przegrał 1:3 z Fenerbahce Stambuł w domowym meczu Ligi Mistrzyń, ale nie ustępował wielkiemu rywalowi wolą walki i charakterem. Z tego zadowolona była Tamara Kaliszuk, przyjmująca polskiej ekipy.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk

WP SportoweFakty: Czego zabrakło wam w tym spotkaniu, by ugrać przeciwko tak mocnemu rywalowi więcej niż jednego seta? 

Tamara Kaliszuk: Chyba nie można podchodzić do tego meczu w kategoriach "czego zabrakło". Nie oszukujmy się, nie byłyśmy faworytem, a wygrane jednego seta to już dla nas bardzo wiele. Faktem jest, że w pierwszym secie, który zakończył się wynikiem 25:23 dla Fenerbahce, mogłyśmy nieco bardziej "przycisnąć", ale mimo wszystko uważam, że to był nasz dobry mecz i nie można go rozpamiętywać pod kątem naszej przegranej. Nie załamałyśmy rąk, zostawiłyśmy serce na parkiecie i cały nasz występ można zaliczyć na plus.

Być może końcówki pierwszego i czwartego seta wyglądałyby inaczej, gdyby nie ostre serwisy zawodniczek Fenerbahce. 

- Cóż, zagrywały na nas takie zawodniczki jak Kim, które mają szalenie trudny serwis. Ja nie jestem doświadczona na pozycji przyjmującej, także nawet się nie wypowiadam, ale bardziej ogranym koleżankom też trudno się odbierało te serwisy...

Szczególnie Yeon-Koung Kim męczyła was swoimi zagrywkami, pani musiała odczuwać je wyjątkowo boleśnie... 

- Nie chcę się usprawiedliwiać, ale... Jej zagrywka w ogóle nie miała rotacji, piłka leciała, jakby Kim rzucała w nas kamieniem! To trudny serwis, ale do przyjęcia, przecież kilka razy potrafiłyśmy dograć do rozgrywającej w punkt.

W sytuacjach stykowych to pani postawa była kluczowa dla gry Taurona MKS-u. Dziennikarze obecni na meczu zgodnie uznali, że Kaliszuk napsuła Fenerbahce wyjątkowo sporo krwi.

- Bardzo się cieszę z takich opinii, bo to był mecz dużych emocji. Dla mnie to na pewno było pierwsze starcie w karierze z rywalem na takim poziomie, dlatego chciałam dać z siebie jak najwięcej dla swojego zespołu.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji

A jakie było nastawienie drużyny przed meczem? Pojawiała się trema?

- Podchodziłyśmy raczej na spokojnie. Podczas przygotowań do meczu czułam z koleżankami, że nie możemy się doczekać, żeby wyjść na boisko i zmierzyć się z takim przeciwnikiem jak Fenerbahce! Nie było tremy, tylko pozytywna mobilizacja. Mimo tego, że przegrałyśmy, w naszych sercach jest trochę dumy z naszej postawy.

Nie macie zbyt wielu możliwości zmian na kluczowych zmian, a z takim przeciwnikiem jak Fenerbahce nie mogło to być zbyt pomocne.

- Z jednej strony trochę to buduje zespół, bo ogrywamy się w jednym, żelaznym składzie i jesteśmy razem na boisku. Ale przychodzi moment, kiedy chciałoby się zejść na chwilę, odetchnąć i zobaczyć mecz na spokojnie z boku. Niestety, u nas nie ma takiej możliwości, ale to właśnie w trudnych warunkach kształtują się charaktery. Nie zamierzam się użalać na taką, a nie inną sytuację.

Do tego gracie praktycznie co trzy dni. Na pewno odczuwacie coraz większe zmęczenie natłokiem gier w kraju i Europie. 

- Jest ciężko, ale nie jesteśmy w stanie nic zmienić. Ale jak powiedziałam wcześniej - nie będę narzekać. To nie zależy od nas, możemy się tylko do tego dostosować i jak najszybciej się regenerować, żeby do każdego spotkania podchodzić w pełni sił. Jest to trudne, ale ja wierzę w nasz zespół.

Przed wami dwa ważne spotkania, najpierw mecz z Giacomini Budowlanymi Toruń o utrzymanie czwartego miejsca, potem ćwierćfinał Pucharu Polski we Wrocławiu.

- Po tym meczu czeka nas dzień wolny, a następnie już szykujemy się na spotkanie w Toruniu. Już teraz wiemy, że będzie to trudny wyjazdowy mecz, także ze względu na wielką halę, w której trudno o punkty odniesienia. Ale jeśli chcemy wygrywać, nie ma co patrzeć na takie niuanse.

Rozmawiał i notował Michał Kaczmarczyk 

Czy Tauron MKS ma szanse na wyjście z grupy w Lidze Mistrzyń?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×