Pronar Zeto Astwa AZS Białystok - BKS Aluprof Bielsko-Biała 1:3 (8:25, 22:25, 25:23, 9:25)
AZS Białystok: Karczmarzewska-Pura, Mieszała, Walawender, Koczorowska, Muhlsteinova, Żebrowska, Saad (libero), oraz Manikowska, Szeszko, Gierak, Kalinowska
Aluprof: Barańska, Dziękiewicz, Horka, Skorupa, Studzienna, Bamber, Sawicka (libero), oraz Okuniewska, Waligóra, Ciaszkiewicz, Gajgał, Kaczmar
MVP: Natalia Bamber
Sędziowie: Jacek Sęk, Mariusz Gadzina
Sobotni pojedynek Akademiczek z Białegostoku ze "świeżo upieczonymi" zdobywczyniami Pucharu Polski był bardzo nierówny. Poprzednie dwie konfrontacje na swoją korzyść rozstrzygnęły podopieczne Igora Prielożnego, wygrywając dwukrotnie bez straty seta. Jednak potyczki te rozegrały się na obcym dla białostoczanek terenie, dlatego też wraz z przeniesieniem rywalizacji do stolicy Podlasia, miejscowym kibicom niewątpliwie urósł apetyt na chociaż jedno zwycięstwo z ekipą BKS-u. Jednak AZS nie sprostał oczekiwaniom i poległ na własnym boisku 1:3.
Mimo wszystko trudno się było spodziewać wyrównanego meczu. W dwóch pierwszych spotkaniach wyraźnie było widać przepaść, jaka dzieli obie ekipy. Nie przez przypadek przecież bielszczanki zdobyły Puchar Polski, w świetnym stylu pokonując naszpikowaną gwiazdami Muszyniankę Muszyna. Zdarzenie to miało miejsce tydzień temu, toteż forma, jaką w Olsztynie zaprezentowały siatkarki z południa Polski, nie miała prawa się ulotnić.
Trener Dariusz Luks, podobnie jak i przed dwoma tygodniami, także i teraz miał do dyspozycji tylko jedenaście zawodniczek. Do zespołu nie powróciła bowiem Katarina Truchanova. Z kolei siatkarki z Bielska-Białej do Białegostoku przyjechały w optymalnym składzie. W razie wygrania przez gospodynie sobotniego pojedynku, zmagania obu drużyn oglądalibyśmy również w niedzielę. Tak się jednak nie stało, gdyż Aluprof postawił swoim przeciwniczkom bardzo trudne warunki. Gdyby nie lekki brak koncentracji z trzeciej partii, prawdopodobnie potyczka ta zakończyłaby się w identycznym stosunku jak konfrontacje, które miały miejsce 6. oraz 7. marca.
Pierwsza odsłona meczu była prawdziwym pogromem. Zawodniczki pod wodzą Igora Prielożnego, uskrzydlone sukcesem odniesionym w stolicy Warmii i Mazur, a także uspokojone wynikami osiągniętymi na własnym terenie, bardzo dobrze weszły w mecz. Pierwszy punkt dla swojego zespołu zdobyła Eleonora Dziękiewicz, która skończyła piłkę z krótkiej. Jej kolejne zagrywki sprawiały białostoczankom ogromne problemy. Zanim pojedynek na dobre się rozpoczął, przyjezdne wypracowały już sobie pieciopunktową przewagę (0:5). Gospodynie miały ogromne problemy z pierwszym atakiem, zaś kontrataki były niczym woda na młyn dla zdobywczyń PP. Dopiero atak "na raty" w wykonaniu Agaty Karczmarzewskiej-Pury dał akademiczkom pierwszy punkt (1:5). Mimo to siatkarki Dariusza Luksa nie przełamały się i wciąż grały bardzo nieskutecznie. Soczysty atak z prawdziwego zdarzenia wykonała dopiero przy stanie 2:8 Izabela Żebrowska. Z kolei atak w szeregach przyjezdnych rozkładał się bardzo równomiernie. Do tego dochodziły świetne obrony dwóch przyjmujących, Anny Barańskiej i Heleny Horki, oraz mądre zbicia piłki przez późniejszą MVP - Natalię Bamber. Przewaga bielszczanek wciąż rosła, a ich dominacja nie podlegała dyskusji (4:12, 6:16, 7:21). Ku rozpaczy zgromadzonych w hali kibiców, ich ulubienice nie zdołały wyjść poza granicę dziesięciu oczek, przegrywając pierwszą partię 8:25.
Drugi set był zdecydowanie bardziej wyrównany. Białostoczanki wyraźnie poprawiły blok, w którym brylowały Dominika Koczorowska oraz Marlena Mieszała. Konsekwencja w grze opłaciła się i po ataku z drugiej linii w wykonaniu Katarzyny Walawender na tablicy wyników pojawił się wynik 9:9. Wtedy to jednak dały o sobie znać pierwsze błędy, które wykorzystywała atakująca z Bielska-Białej. Natalia Bamber świetnie radziła sobie na prawym skrzydle, co w dużej mierze przyczyniło się do objęcia prowadzenia przez jej team 10:14. Białostoczanki chciała jeszcze poderwać do walki Koczorowska, której as serwisowy zasiał strach w sercach przyjezdnych, lecz okazało się to jedynie "łabędzim śpiewem" Akademiczek, które nie były w stanie dotrzymać kroku przeciwniczkom. W międzyczasie udane wejście zaliczyła Karolina Ciaszkiewicz. Jej świetne zagrywki kierowane w lewy róg boiska rywalek przekreśliły marzenia białostoczanek o sukcesie w drugiej partii (16:21). W końcówce seta ciekawymi zagraniami popisała się jeszcze Anna Barańska i to właśnie ona zakończyła drugą odsłonę meczu, "serwując" białostoczankom kiwkę tuż za blok (22:25).
W trzecim secie bielszczanki poczuły się zdecydowanie zbyt pewnie. Grały na luzie, bez stresu i oporu, więc wydawać by się mogło, że spokojnie zadadzą Podlasiankom ostateczny cios. Tak się jednak nie stało, a gra punkt za punkt się zemściła. Już sam początek pokazał, że Dariusz Luks dobrze trafił ze zmianami. Bardzo dobrze radziła sobie Katarzyna Kalinowska, której ataki ze środka często nękały bielszczanki. Optymizmem napawała też forma Joanny Szeszko, która zastąpiła Agatę Karczmarzewską-Purę. Co prawda białostoczanki nie ustrzegły się błędów i zaliczyły całkiem spory przestój w grze (4:8, 6:9), to jednak między pierwszą a drugą przerwą techniczną zniwelowały przewagę, którą wcześniej wypracowały sobie siatkarki Aluprofu. Dzięki fantastycznym zagrywkom Izabeli Żebrowskiej, a także mądrym zagraniom z piłek przechodzących autorstwa Dominiki Koczorowskiej i Lucie Muhlsteinovej, gospodynie wyszły na prowadzenie 18:16. Wprawdzie chwilę później przypomniała o sobie Katarzyna Gajgał, która posłała na stronę AZS-u dwa asy serwisowe, lecz białostoczanki wyraźnie zwietrzyły swoją szansę. Po ataku z obejścia i kolejnej punktowej zagrywce popularnej "Kaczki" kibice z Podlasia mogli się cieszyć z trzech oczek przewagi. Set zakończył się mocnym atakiem Izabeli Żebrowskiej, która wlała w serca sympatyków siatkówki z Białegostoku dużą dawkę pozytywnej energii.
Podopieczne trenera Luksa nie poszły jednak za ciosem i czwarta partia zdecydowanie bardziej przypominała pierwszą odsłonę meczu. Akademiczki odstawały od swoich przeciwniczek w każdym elemencie. Bielszczanki, które wyraźnie mobilizowały się przed tym setem, co chwila wykorzystywały błędy gospodyń. Przebudziła się mniej aktywna w trzeciej partii Barańska, zaś do głosu ponownie doszła Bamber. Dzięki silnym zagrywkom Horki Aluprof wyszedł na prowadzenie 2:5. Tuż przed pierwszą przerwą techniczną Żebrowską zablokowała Dziękiewicz przy pomocy jednej ze skrzydłowych (2:8) i już wtedy było wiadomo, że o doprowadzenie do tie-breaka będzie bardzo trudno. W miarę upływu czasu sytuacja na boisku stawała się coraz bardziej klarowna i niestety też niezwykle przewidywalna. Złe rozegranie i brak siły ognia w ataku białostoczanek po prostu musiał się przełożyć na słaby wynik (5:13, 8:17). Po dwóch nieskończonych pod rząd atakach Szeszko z siatkarek AZS zeszło powietrze. Po ich twarzach i gestach można było wywnioskować, że pogodziły się one z porażką. Do końca partii na boisku rządziły przyjezdne. Na deser Berenika Okuniewska zaserwowała jeszcze asa, zaś zarówno mecz, jak i całą rywalizację w pierwszej rundzie play-off zakończył się autowym atakiem Podlasianek.
Tym sposobem do walki o medale już niedługo całkowicie zasłużenie przystąpią siatkarki Aluprofu. Po wygranej w Pucharze Polski chyba nikt w Bielsku nie myśli o wyniku gorszym niż finał, a może i nawet złoto MP. Z kolei białostoczanki powalczą o miejsca 5-8, co wydaje się być na chwilę obecną wynikiem adekwatnym do ich umiejętności.