Joanna Mirek: O wygraną trzeba walczyć do końca

Muszynianka Fakro Muszyna po raz drugi ograła ekipę Gedanii Żukowo. W przeciwieństwie do pierwszego meczu pomiędzy tymi drużynami nie było to jednak tak jednostronne widowisko. Przez dłuzszy czas w powietrzu wisiała sensacja, gdyż Gedanistki po dwóch rozegranych setach prowadziły już 2:0. Ostatecznie to mistrzynie Polski były górą, a mocną stroną okazało się przede wszystkim doświadczenie przyjezdnych.

Po meczu, o tym trudnym spotkaniu opowiadała zawodniczka Muszynianki Joanna Mirek, podkreślając fakt, że zawsze należy grać do końca. - Wiedziałam, że to nie koniec meczu i trzeba walczyć o wygraną - mówi. Zaznacza jednak, że problem jej zespołu zaczął się jeszcze przed rozpoczęciem pojedynku. - Na pewno źle podeszłyśmy do tego meczu pod względem psychicznym. Wydawało nam się, że będzie to spacerek. Jednak Gedania bardzo dobrze broniła, miałyśmy kłopoty z jej zagrywkami z wyskoki i z tego wzięły się problemy - dodaje Mirek.

Teraz jedynym życzeniem jakie mają siatkarki z Muszyny jest zakończenie rywalizacji w trzech meczach, a swoją szansę upatrują w złej kondycji psychicznej przeciwniczek. - Tego byśmy sobie wszystkie życzyły ze względu na... stan zdrowia. Ostatnią najczęściej tylko grałyśmy i podróżowałyśmy - zaznacza.

W sobotnim spotkaniu wiele było kontrowersji związanych z decyzjami sędziowskimi. Joanna Mirek przychyla się do pomysłu wprowadzenia możliwości analizy spornych sytuacji na podstawie zapisu wideo. - Zdobyłyśmy dwa ewidentne punkty, ale sędziowie zagwizdali je na drugą stronę. Tego nie robi się w końcówce piątego seta, bo tie-break to zawsze loteria. Coraz więcej meczów naszej ligi jest transmitowanych przez telewizję i jeśli są takie możliwości to trzeba korzystać z tego.Podejmowanie decyzji spornych akcji po analizie powtórki z pewnością przydałoby się - kończy siatkarka.

Komentarze (0)