Reprezentacja Polski jak ZAKSA?

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

Kibice siatkarskiej reprezentacji Polski mogą zacierać ręce. Ferdinando de Giorgiemu wypadki przy pracy zdarzają się wyjątkowo rzadko, dzięki czemu na finiszu zwykle to jego zespół jest górą.

W obecnym sezonie ligowym ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała zaledwie trzy mecze, dwa z PGE Skrą Bełchatów i jeden z Asseco Resovią Rzeszów. W efekcie jest... liderem PlusLigi, ponieważ nikomu więcej w ekstraklasie nie uległa. Co innego Pasy, które mają na koncie cztery porażki i cztery punkty mniej od obrońcy tytułu, choć ograły już nie tylko jego, ale też dwukrotnie bełchatowian. Ci z kolei zajmują obecnie dopiero czwarte miejsce, ponieważ przegrali już pięć ligowych potyczek, mimo że panującego mistrza ograli dwukrotnie!

Drużyny Philippe'a Blaina i Andrzeja Kowala, jak na kluby mające mistrzowskie aspiracje, męczą się w starciach ze znacznie niżej notowanymi rywalami może nie bardzo często, ale biorąc pod uwagę walkę o złoto, zdecydowanie zbyt często. Rzeszowianie, choć odzyskali ostatnio drugie miejsce w tabeli, nawet gdyby w rewanżu pokonali ZAKSĘ, na dzień dzisiejszy wciąż mogliby oglądać tylko jej plecy. Kędzierzynianie punktu w tym sezonie nie zdobyli tylko raz, na początku rozgrywek podejmując PGE Skrę. Pozostałe dwie porażki ponieśli po tie-breakach.

W zeszłym sezonie było podobnie. Zespół Ferdinando De Giorgiego w drodze po mistrzostwo kraju przegrał w fazie zasadniczej tylko trzykrotnie, raz z PGE Skrą i dwa razy z Lotosem Treflem Gdańsk, czyli ponownie z rywalami z najlepszej czwórki w przekroju całego sezonu. W wielkim finale zaś nie oddał Resovii ani jednego seta. Wtedy jednak nie grał w pucharach więc miał odrobinę łatwiej. Tyle że w obecnym sezonie w Europie już gra i, jako jedyny polski zespół nie zawodzi, prowadząc w grupie i mogąc spokojnie myśleć o fazie play-off Ligi Mistrzów, w przeciwieństwie do dwa razy ogranego Dynama Moskwa.

To jednak nie wszystko. Siatkarze lidera tabeli wydają się nie mieć kompleksów. Wspomnianych Rosjan ograli najpierw na wyjeździe, kompletnie nie przejmując się ponad dwoma tysiącami wrogich kibiców na trybunach i składem personalnym drużyny Jurija  Mariczewa. Co więcej, mimo wspomnianych dwóch ligowych porażek z bełchatowianami w obecnym sezonie, w chwili, w której naprawdę musieli ich pokonać, dokonali tego w dobrym stylu. Mowa oczywiście o finale Pucharu Polski, kiedy ze swoją zmorą rywalizowali bezpośrednio o pierwsze trofeum w sezonie.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy

De Giorgi potrafi tak kierować zespołem, by w długiej perspektywie utrzymywał wysoką formę. Jego drużyna nie musi wygrać każdego meczu z groźnym rywalem, ale gdy już gra toczy się o większą stawkę, to zatrzymać ZAKSĘ jest bardzo ciężko. Czy nie o takiej reprezentacji Polski właśnie marzymy? O drużynie narodowej, która - z całym szacunkiem dla rywala - nie przegrywa w drodze po medale najważniejszych imprez meczów z reprezentacjami Słowenii czy Australii, a w decydujących momentach nie zbiera razów od Bułgarów, Włochów czy Amerykanów, których w mniej ważnych meczach potrafi regularnie pokonywać?

Nowy selekcjoner reprezentacji Polski wydaje się być człowiekiem konkretnym, który z determinacją dąży do celu. Dobrze opisała go niedawno moja redakcyjna koleżanka, Ola Piskorska. Nie boi się dokonywać zmian i stawiać na młodych zawodników, a w ZAKSIE ma do dyspozycji czterech reprezentantów Polski. Z innymi narodowościami też radzić sobie umie nieźle, o czym świadczy znaczenie francuskiej kolonii w klubie z Kędzierzyna-Koźla. Wiadomo jednak nie od dziś, że znakomity trener klubowy wcale nie musi poradzić sobie w kadrze. Tyle że 55-letni Włoch ma wszelkie predyspozycje, by osiągnąć z Biało-Czerwonymi sukces. A będzie nim jeszcze mocniejsze osadzenie Polski w światowej czołówce, niż miało to miejsce za kadencji Stephane'a Antigi.

Źródło artykułu: