Zarówno łodzianki, jak i policzanki przystępowały do meczu finałowego po zaciętych pięciosetowych bojach w półfinałach. Jednak po ekipie z Pomorza Zachodniego nie było widać zmęczenia. U ich rywalek dało się je zauważyć.
- W sobotę my grałyśmy ciężki mecz, ale to samo dotyczy przecież zespołu z Polic. Myślę, że wyszłyśmy z podobnym samopoczuciem na finał. Nie możemy się tak tłumaczyć - powiedziała Sylwia Pycia.
Zawodniczki Grot Budowlanych miały jedną szansę na to, by urwać mistrzyniom Polski przynajmniej jednego seta. W premierowej odsłonie były w stanie odrobić czteropunktową stratę i wyjść na prowadzenie 21:20. Tej części drużynie powinno być najbardziej żal.
- Szczerze mówiąc już nie pamiętam jak to było, ale dla mnie szkoda całego meczu. Nie podjęłyśmy walki, którą chciałyśmy podjąć i nie dałyśmy z siebie wszystkiego. Mamy olbrzymie poczucie niedosytu - przyznała kapitan łódzkiej ekipy.
ZOBACZ WIDEO Cezary Kucharski zdradził plany na przyszłość Roberta Lewandowskiego. Zaskakujący kierunek
Z drugiej jednak strony podopiecznym Błażeja Krzyształowicza udało się zrealizować plan minimum, a więc wywalczyć trzeci z rzędu awans do turnieju finałowego rozgrywek o krajowe trofeum. To jednak w tej chwili dla nich marne pocieszenie.
- Jednym z naszych celów był finał Pucharu Polski. Gdy zakwalifikowałyśmy się do final four, mierzyłyśmy w finał. A po awansie do niego chciałyśmy wyrwać, co tylko się da. Niestety, nie udało się za wiele. Można na to spojrzeć inaczej i cieszyć się z małych rzeczy, ale wolałabym się cieszyć z czegoś wielkiego. Teraz radość jest po stronie Chemika, a to my jesteśmy zespołem przegranym - stwierdziła ze smutkiem środkowa Grot Budowlanych.
Drużyna ma niewiele czasu na rozpamiętywanie niedzielnej porażki, bo już w środę czeka ją pierwszy mecz 1/8 finału Pucharu CEV z RC Cannes, a dwa dni później ligowe starcie z Giacomini Budowlanymi Toruń. Oba spotkania rozpoczną się w Atlas Arenie o 18:00.