Tylko w pierwszym secie finałowego pojedynku Pucharu Polski kobiet zawodniczki Grot Budowlanych Łódź postawiły się obrończyniom tytułu. Pozostałe dwa ekipa Chemika Police wygrała wysoko i bez wysiłku.
- Pierwszy wygrany set dał nam dużą pewność siebie, a z drugiej strony obniżył trochę poczucie własnej wartości w drużynie rywalek. Kolejne dwa sety padły naszym łupem co chyba było konsekwencją tego otwarcia. Byłyśmy przez cały mecz bardzo skoncentrowane i skupione. Widziałyśmy wczorajszy półfinał przeciwniczek z Impelem Wrocław i wiedziałyśmy, że dziewczyny z Łodzi potrafią się podnieść i wyjść z opresji - powiedziała Aleksandra Krzos.
Łodzianki przegrywały w półfinale 0:2 i 16:21, a mimo to zdołały odwrócić losy spotkania i ostatecznie pokonały Impel Wrocław w piątym secie. Drużyna z Polic nie zapomniała o tym w niedzielnym finale. - Cały czas z tyłu głowy miałyśmy właśnie takie myśli, że musimy pilnować wyniku i grać do samego końca. Kluczowa była koncentracja bo w przeciwnym razie nasze rywalki mogą to momentalnie wykorzystać i wrócić do gry - stwierdziła libero.
Chemik Police jest liderem polskiej ligi i walczy na trzech frontach, a eksperci podkreślają, że naszpikowana gwiazdami drużyna nie gra dwóch nieudanych spotkań z rzędu. Zdobywczynie Pucharu to udowodniły rozgrywając bardzo dobry mecz w finale po słabszym półfinale.
- Tego czy nie gramy dwóch słabych spotkań pod rząd to nie wiem. Dzisiaj jednak byłyśmy ogromnie zmotywowane do gry i zdeterminowane do tego, żeby osiągnąć założony cel. Od początku grałyśmy pewne swoich umiejętności i swojego poziomu. Takie miałyśmy nastawienie na ten finał i zależało nam na tym, aby od początku narzucić swój styl gry - oświadczyła zawodniczka.
ZOBACZ WIDEO De Giorgi o decyzji PZPS: Poczułem radość i dumę