Nie od dziś funkcjonuje w siatkarskim środowisku przysłowie, że kto zagrywa, ten wygrywa. Sprawdziło się i w 21. kolejce PlusLigi, kiedy Lotos Trefl Gdańsk przegrał z PGE Skrą Bełchatów we własnej hali 2:3. - Kiedy PGE Skra zagrywała troszeczkę słabiej, to było widać, że mamy nad nimi dużą przewagę, ale jeśli oni "przycisnęli" nas trochę zagrywką, to nie mieliśmy zbyt wiele do powiedzenia. My z kolei nie mogliśmy się wstrzelić z serwisem, popełniliśmy za dużo błędów. Myślę, że to był ten kluczowy element - analizował atakujący gdańszczan, Damian Schulz.
Zawodnik uznał, że była to jedyna bolączka podopiecznych Andrei Anastasiego w tym meczu. - Dzisiaj już było wszystko dobrze oprócz zagrywki. Trzeba dodać jeszcze to i będzie super - zadeklarował.
Chociaż gdańszczanie przegrali spotkanie, nie mogli po nim narzekać. Od ligowej czołówki dzieli ich coraz większy dystans i punkt zdobyty w starciu z ekipą z Bełchatowa, która przecież była faworytem tego meczu, jest dla nich bezcenny w obecnej sytuacji. - Po ostatniej porażce w Szczecinie (1:3 - przyp. red.) wszędzie musimy zbierać punkty, na żadną stratę nie możemy sobie pozwolić. I z zespołami takimi jak PGE Skra, teoretycznie od nas silniejszymi, musimy starać się te punkty "urywać" - przyznał Schulz.
Nie da się ukryć, że mecze z najmocniejszymi rywalami wychodzą graczom z Trójmiasta zdecydowanie lepiej w rundzie rewanżowej. W pierwszej części sezonu w starciach z PGE Skrą, Asseco Resovią Rzeszów i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle nie zdobyli żadnych punktów, a teraz doprowadzili do tie-breaka z bełchatowianami i pokonali rzeszowian.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji
- Wtedy nie czuliśmy się dobrze, nie byliśmy tak zgrani, mieliśmy problemy zdrowotne. Teraz to wygląda o wiele lepiej. Nie ma co zrzucać jednak winy na kontuzje, bo mamy fajnych zawodników rezerwowych, np. Szymona Jakubiszaka na przyjęciu. On w przyszłości będzie stanowił o sile tego zespołu - wyjaśnia Damian Schulz.
Gdański atakujący odniósł się też do faktu, że właśnie w czasie meczu z Lotosem Treflem na pozycję przyjmującego wrócił grający od półtora roku jako atakujący Bartosz Kurek. - Byliśmy przygotowani na wszystko i taki manewr nie był dla nas żadnym zaskoczeniem.