Piast wygrał z Sokołem i zagra o awans - relacja z meczu Piast Szczecin - Sokół Chorzów

Piast Szczecin pokonał, w czwartym meczu pierwszej rundy play-off pierwszej ligi kobiet, Sokoła Chorzów 3:1 i tym samym wywalczył awans do finału, gdzie razem z Budowlanymi Łódź będzie walczył o awans do PlusLigi Kobiet. - Piast się zmobilizował, zaczął coraz lepiej grać, wykorzystał nasze błędy i zwyciężył zasłużenie - mówił po meczu Wojciech Jaroszewski, trener Sokoła Chorzów. Przyjezdne tylko w pierwszych dwóch setach potrafiły stawić opór, później oddały dwie partie bez walki.

Łukasz Płócienniczak
Łukasz Płócienniczak

Pro Kon Stal Piast Szczecin - Sokół Chorzów 3:1 (21:25, 25:23, 25:16, 25:14)

Składy:

Piast: Anna Szydełko, Edyta Rzenno, Justyna Sachmacińska, Małgorzata Sikora, Paulina Chojnacka, Marta Szymańska, Marta Siwka (libero) oraz Irina Archangielskaja.

Sokół: Weronika Kaczmarek, Monika Konsek, Magdalena Fedorów, Sandra Szczygioł, Ksymena Wysocka, Dorota Malinowska, Patrycja Settnik (libero) oraz Patrycja Młodzieniewska, Barbara Furtak.

Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 3:1 dla Piasta.

Pierwszy mecz Piast przegrał w kompromitującym stylu i z pewnością przed czwartym już spotkaniem pierwszej rundy play-off, trener szczecińskiego zespołu musiał dotrzeć do zawodniczek, by drugiego takiego błędu nie popełniły. - Spotkaliśmy się dwie godziny przed tym meczem. Obejrzeliśmy jednego, pewnie wygranego, seta z Chorzowa. Chciałem pokazać dziewczynom, że potrafią z Sokołem wygrywać bardzo wysoko. Później porozmawialiśmy o przeciwniku, jego mocnych i słabych stronach, ustaliliśmy taktykę - wyjaśniał Marek Mierzwiński.

Tym razem pojedynek lepiej rozpoczęły gospodynie. Co prawda w pierwszych dwóch akcjach popełniły błędy, ale później zdobyły pięć punktów z rzędu (5:2). Dobrą passę przerwał trener Sokoła biorąc czas dla swojego zespołu, a po nim zagrywkę zepsuła Edyta Rzenno. Jednak chwilę później znowu Piast odzyskał inicjatywę i na tablicy wyników było 8:4. Później chorzowianki zaczęły mozolnie odrabiać straty, doprowadziły do remisu przy stanie 14:14 i korzystały z momentu swojej dobrej gry dalej. W efekcie wygrały 25:21. - Myśleliśmy ze w tym pojedynku będzie podobnie jak w sobotę. Wszystko się dobrze układało, bo wygraliśmy pierwszego seta. Widać było, że zawodniczki chcą wygrać - komentował Wojciech Jaroszewski.

W drugim secie bardzo dobrze wystartowały przyjezdne. Wykorzystały błędy Piasta, a przy własnej zagrywce na tyle utrudniły im przyjęcie, że później łatwo blokowały (6:3). Marek Mierzwiński był zmuszony do przerwania tej passy rywalek. Najwyraźniej dotarł do zawodniczek, bo zaczęły odrabiać straty. Do wyrównania doprowadziły szybko, bo remis był przy stanie 6:6, a później, gdy jedna drużyna odskakiwała druga ją niemal natychmiast goniła. Niebezpiecznie dla gospodyń zrobiło się przy stanie 14:17, głównie przez to, że jak miały okazję pomęczyć rywalki zagrywką, to szybko ją psuły. - Zepsute zagrywki są wkalkulowane w ryzyko. Powiedziałem dziewczynom na odprawie, że lepiej jak spróbują zdobyć punkt bezpośrednio z serwisu niż oddadzą piłkę za darmo. Efekt jest taki sam, a pewne ryzyko w tym sporcie podejmować trzeba. Kto gra spokojnie i bezpiecznie, nie osiąga sukcesu - tłumaczył swoje zawodniczki Mierzwiński. Trener Piasta wziął czas, a po nim jego podopieczne wpadły w trans. Seria efektownych ataków i bloków spowodowała, że miejscowe wyszły na dwupunktowe prowadzenie i nie oddały go do końca partii. - W pierwszym secie zagraliśmy zbyt nerwowo, ale w tej odsłonie już widać było chęć zwycięstwa. W zasadzie żadne ogniwo nam nie pękło - mówił Mierzwiński.

Po wygranym drugim secie gospodynie zwietrzyły szansę na odniesienie zwycięstwa w tym meczu. Od początku zaczęły punktować rywalki. Szczególnie z zagrywki dostało się MVP poprzedniego spotkania, Dorocie Malinowskiej, którą chyba wszystkie zawodniczki Piasta męczyły serwisem. - Znamy ten zespół, rozegraliśmy razem wiele spotkań i według mnie Dorota Malinowska najsłabiej przyjmuje, dlatego chciałem żeby dziewczyny zagrywały właśnie na nią. Im większe problemy miała z przyjęciem, tym słabiej szło jej w ataku. Traciła pewność siebie - wyjaśnił Mierzwiński. Wyeliminowanie najlepiej punktującej okazało się kluczem do sukcesu. Miejscowe bardzo szybko rozstrzygnęły tą partię na swoją korzyść (25:16). - Szczególnie drugi set zadecydował o tym, że nie wykorzystaliśmy szansy, którą daliśmy sobie sobotnim zwycięstwem. Moje zawodniczki po tej partii straciły wiarę w siebie i przestały grać, siadła psychika. Nie uwierzyły, że można odnieść zwycięstwo i o awans walczyć w piątym meczu, na własnym parkiecie -żalił się Jaroszewski.

Chorzowianki czwartą partię rozpoczęły beznadziejnie, bez wiary w swoje umiejętności. - Zepsuliśmy bardzo dużo zagrywek. Szczególnie na początku czwartego seta atakowaliśmy po autach. Te dwa elementy były bardzo złe w naszym wykonaniu - tłumaczył trener Sokoła. W efekcie nagle zrobiło się 5:0 dla gospodyń. Przyjezdne jeszcze próbowały się podnieść i nawet doprowadziły do remisu 10:10. Jednak w kolejnej akcji Malinowska z zagrywki posłała piłkę w środek siatki i w tym momencie dla jej koleżanek rozpoczął się horror. Paulina Chojnacka zdobyła trzy asy serwisowe z rzędu, a Rzenno dobiła rywalki dwoma blokami. To był nokaut i po nim chorzowianki już się nie podniosły. Przegrały tą partię 14:25 i cały mecz 1:3.

- Całą ta rywalizacje przesądziły pierwsze dwa mecze. Prowadziliśmy w pierwszym spotkaniu 2:0, a przegraliśmy go 2:3, to nas załamało i dzień później przegraliśmy gładko 0:3. Moje podopieczne tutaj zmobilizowały się na jeden mecz - mówił, ze smutkiem w głosie Jaroszewski. Kibice bardzo długo cieszyli się ze swoimi ulubienicami na parkiecie. Zadowolenia nie ukrywał także trener gospodarzy. - Sobotnie spotkanie nam nie wyszło, ale ja mówiłem, że ono nie ma większego znaczenia. Na szczęście dziewczyny wyrzuciły je z głowy - powiedział. - Wszystkie zwycięstwa z silnymi zespołami, jakie do tej pory wygraliśmy, to osiągnęliśmy je całą drużyną. Jeżeli dziewczyny wspólnie grały, to wygrywaliśmy, a jak szarpały jednostki - niekoniecznie nam to wychodziło - dodał. Piast niemal z marszu przystąpi do kolejnej rundy, bo już w najbliższy weekend rozegra dwumecz z Budowlanymi Łódź. Finał toczy się do trzech zwycięstw, wygrany awansuje bezpośrednio do PlusLigi Kobiet, a przegrany zagra baraż z Calisią Kalisz lub Stalą Mielec.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×