Dąbrowianki wolno się rozpędzały, pozwoliły rywalkom z Saint Raphael Volley na prowadzenie w pierwszym secie, ale kiedy odważyły się na szybszą grę i mocniejsze ataki, ich dominacja była niepodważalna. Tauron MKS Dąbrowa Górnicza wygrał 3:0 z zaległym meczu drugiej kolejki Ligi Mistrzyń, a siatkarki tego klubu emanowały pozytywną energią, co ostatnio nie zdarzało im się często.
- Nie wiem z czego to do końca wynikało. Nie było tym razem na ławce trenera, który zwykle nie był zbyt uśmiechnięty... Może to, że mogłyśmy nieco bardziej się wyluzować, przyczyniło się do naszej lepszej gry z Francuzkami. Mówiąc szczerze, przed tym spotkaniem byłam pełna obaw, ponieważ nastroje w zespole nie były, mówiąc delikatnie, rewelacyjne. Dla nas te trzy punkty są bardzo ważne jako dowód, że stać nas na fajną siatkówkę i zespołowość - podkreśliła Izabela Lemańczyk, libero ekipy z Dębowego Miasta.
W zespole przyjezdnych zabrakło Belgijki Liesbet Vindevoghel, do tego na kluczowych pozycjach były dość zaskakujące rezerwowe: Michaela Abrhamova, nominalna środkowa, grała na ataku, a na libero wystąpiła przyjmująca Martina Smidova. Jednak te roszady nie zmyliły Zagłębianek i ostatecznie obróciły się na niekorzyść mistrzyń Francji.
- Dziewczyny z Saint Raphael mają dobre warunki do gry w siatkówkę, ale z tego co wiemy, one też mocno skupiają się na swoich rozgrywkach i być może nie włożyły wszystkich sił w to spotkanie. Cieszę się, że nasza dyspozycja była w miarę dobra i nie zrobiłyśmy wielu błędów. Po ostatnich, wiadomych roszadach ważne dla nas było pewne pójście do przodu - oceniła zawodniczka.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji
Tauron MKS ma już iluzoryczne szanse na awans do kolejnej fazy Ligi Mistrzyń, co nie oznacza, że zespół pod wodzą Magdaleny Śliwy potraktował ostatnie spotkanie jak nieco cięższy trening. - W tym sezonie żadne nasze spotkanie nie było na pół gwizdka. Spotkały się tu dziewczyny, które tworzą fajny zespół i walczą w każdym meczu o życie, choć po wynikach nie zawsze to widać... To jest ambitna grupa i nie ma w niej kalkulowania "uda się czy nie". Gramy dla siebie i kibiców, chcemy zadowolić wszystkich i miałyśmy spore wyrzuty sumienia po spotkaniach, które nie zawsze wyglądały tak, jakbyśmy chciały - zdecydowanie oznajmiła Lemańczyk.
Tak pewna wygrana mogła wyglądać jak pewnego rodzaju przeprosiny dla kibiców za dotkliwą klęskę (0:3) z Grot Budowlanymi Łódź. Jednak podstawowa libero Taurona MKS zdecydowanie temu zaprzeczyła. - Nie jesteśmy nikomu nic winne i to, że zdarzyła nam się tak dotkliwa porażka, zabolało także nas. Kibiców, którzy tak chętnie komentują nasze słabsze mecze, nie ma z nami na treningach, nie widzą, ile wysiłku włożyłyśmy w każde zajęcia do sierpnia. Ten mecze nie był przeprosinami i nie zamierzam usprawiedliwiać zespołu za naszą grę, robimy wszystko, by prezentować się jak najlepiej. Nie zawsze to wychodzi, a niektórzy mają problem ze zrozumieniem, że w sporcie czasem jesteś na górze, czasem też na dole. Tym bardziej jestem dumna z zespołu, bo w Łodzi grałyśmy przedwczoraj i nie miałyśmy szans na regenerację. Przede wszystkim mentalną, bo fizycznie wszystkie jesteśmy wykończone - siatkarka nie kryła emocji, tym bardziej, że ostatnio kibice dąbrowskiego MKS-u nie kryli swojego niezadowolenia, zwłaszcza w Internecie.
Nie mogło zabraknąć pytania o nadzieje związane z następczynią Juana Manuela Serramalery, aczkolwiek nietrudno zgadnąć, że córce trudno jest oceniać własną matkę. - Sezon ma się ku końcowi, a zarząd podjął taką, a nie inną decyzję. Czy słuszną? Nie mnie to oceniać, natomiast chcemy, żeby nasza gra przede wszystkim cieszyła oko, bo to ważne dla nas i kibiców. Chcemy, że ludzie przychodzili do naszej hali i mówili "tak, nasze dziewczyny fajnie zagrały". Magda będzie chciała zrobić wszystko, żebyśmy miały tyle wigoru i zapału, co na początku sezonu. Ale ma z kim pracować, bo trafiła na fantastyczną grupę i mam nadzieję, że wszystko się ułoży - oceniła 26-latka.
[event_poll=72931]