Czarni Radom - GKS Katowice: emocje, kontrowersje i wygrana Ślązaków na trudnym terenie

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

To miał być mecz walki oraz wielkich emocji i taki był. Siatkarze stworzyli trzymające w napięciu widowisko, które ostatecznie wygrali zawodnicy GKS-u Katowice (3:2). Tym samym katowiczanie przerwali serię porażek.

W tym artykule dowiesz się o:

W pierwszej części sezonu Czarni z łatwością pokonali Ślązaków na ich własnej hali. Podopieczni Piotra Gruszki chcieli się zrewanżować, tym bardziej, że w ostatnich meczach przegrywali.

Początek nie wskazywał jednak na to, że katowiczanie wezmą odwet. Dlatego, że gospodarze rozpoczęli spotkanie z wysokiego "C". Precyzyjne zagrywki Wojciecha Żalińskiego rozmontowały obronę gości i wyprowadziły radomian na prowadzenie (8:2). Wystarczyło jednak, że na serwis wszedł Bartłomiej Krulicki, by Ślązacy odrobili część strat. W kolejnych akcjach GKS postawił kilka punktowych bloków i mecz się zazębił (13:13). Skutecznie atakował Emanuel Kohut, po drugiej stronie szalał Karol Butryn. Wyrównane akcje trwały do końca seta. Kiedy wydawało się, że Wojskowi już mają przewagę, Paweł Pietraszko i Tomasz Kalembka posłali zagrywki, które spowodowały błędy przeciwników i dały zwycięstwo GieKSie (25:26).

W drugim secie dla odmiany pierwsze akcje należały do katowiczan. Ponownie na zagrywce brylował Pietraszko, a gracze Roberta Prygla źle przyjmowali i w konsekwencji popełniali błędy w ofensywie (3:7). Gra gości z Katowic nakręcała się akcji na akcję, ogromnym atutem Ślązaków był blok. Radomianie byli bezsilni, nie pomogły im żadne zmiany, więc partia szybko się skończyła (14:25).

Przez kilka akcji trzeciego seta wydawało się, że długa przerwa pomiędzy odsłonami nie wpłynęła na sytuację na boisku i GKS wygra 3:0. Okazało się jednak, że było to złudne wrażenie, bo radomianie ruszyli do walki, a katowiczanie coraz częściej notowali pomyłki (11:8). Ciężar gry w ataku wziął na siebie Żaliński, ale w ofensywie pomagał mu również Emanuel Kohut. Siatkarze z Katowic nie potrafili sobie poradzić z ich zagraniami. Swojej skuteczności znacząca też nie poprawili i przegrali seta (25:18).

ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie

Poirytowani porażką Ślązacy zaczęli kolejną odsłonę od kilku błędów własnych. To tylko dodało pewności graczom z Radomia. Czarni utrzymywali dwupunktową przewagę, głównie dzięki dobrej postawie Jakuba Urbanowicza i środkowych (16:14). Na pochwały zasłużył też Bartłomiej Bołądź, który co chwila forsował katowicki blok. Przyjezdnym udało się jednak doprowadzić do remisu, więc w końcówce emocje sięgnęły zenitu. Walka toczyła się punkt za punkt. Trenerzy brali wideoweryfikację za wideoweryfikacją. Nic dziwnego, bo sędziowie podejmowali kontrowersyjne decyzje. W końcu zagrywkę zepsuł Pietraszko i było po odsłonie (25:23).

Tie-breaka otworzyły długie wymiany, w których skuteczniejsi byli gospodarze. Goście nie potrafili uporządkować swojej gry, ale na zagrywce wciąż byli mocni. Po zagraniach Kalembki doprowadzili do remisu (6:6). Od tego czasu gra toczyła się punkt za punkt. Na kontrach lepiej radzili sobie jednak Czarni. Ślązacy za to wciąż byli groźni na bloku. To właśnie punkt zdobyty tym elementem przez Kacpra Stelmacha dał katowiczanom piłkę meczową. Przyjezdni jej jednak nie wykorzystali. Ostatecznie o wygranej decydowała gra na przewagi, każdy z zespołów miał szanse na zakończenie spotkania, ale ostatecznie to Butryn skończył mecz piekielnie mocnym atakiem (22:24).

Cerrad Czarni Radom - GKS Katowice 2:3 (24:26, 14:25, 25:18, 25:23, 22:24)

Czarni: Żaliński, Ziobrowski, Kędzierski, Fornal, Smith, Kohut, Watten (libero) oraz Urbanowicz, Gonciarz, Ostrowski, Bołądź

GKS: Sobański, Krulicki, Fijałek, Butryn, Kapelus, Pietraszko, Stańczak (libero) oraz Mariański, Kalembka, Falaschi, Stelmach, van Walle

MVP: Serhiy Kapelus 
[event_poll=71397]

Źródło artykułu: