Bartłomiej Lemański: Daliśmy z siebie maksimum

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Bartłomiej Lemański
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Bartłomiej Lemański

Asseco Resovia przegrywając 1:3 rewanżowe spotkanie z Azimutem zakończyła swój udział w Lidze Mistrzów. - Chcielibyśmy osiągnąć więcej, ale walki nie można nam odmówić - mówił Bartłomiej Lemański.

Siatkarze Asseco Resovii ugrali tylko jednego seta w rewanżowym spotkaniu przeciwko mistrzom Włoch. Porażka w meczu 1/6 finału Ligi Mistrzów zakończyła przygodę Pasów w europejskich rozgrywkach. - Mieliśmy ciężką drogę. Było sporo emocji. Każdy z nas oczywiście celował jak najwyżej, ale mieliśmy też świadomość, że będziemy walczyć z najlepszymi zespołami. Chcielibyśmy osiągnąć więcej, ale walki nie można nam odmówić - mówił Bartłomiej Lemański.

Rzeszowianie zaprzepaścili swoje szanse, choć mieli okazje ku temu, by wygrać to spotkanie albo chociaż doprowadzić do złotego seta. - Żal nam tego meczu i braku awansu do następnej rundy. Na boisku wszyscy z nas czuli jednak, że daliśmy z siebie maksimum. Walczyliśmy dzielnie do samego końca, ale ciężko nam było powstrzymać zespół z Modeny, który w kluczowych momentach meczu grał bardzo dobrze. My niestety nie ustrzegliśmy się błędów i uciekło nam parę akcji - mimo że mieliśmy już kilkupunktową przewagę w trzecim czy w czwartym secie. Takie są już uroki tego sportu, że nie zawsze się udaje wygrać. Szkoda, że tak to wyszło - ocenił środkowy.

W trzeciej partii wicemistrzowie Polski prowadzili już pięcioma punktami i wydawać by się mogło, że ten set padnie ich łupem. - Nie zawsze udaje się utrzymać taką przewagę do końca seta. Zdarza się, że tak jak w Modenie któryś z mocnych zawodników wychodzi na zagrywkę, będzie mu siedziała piłka w ręce i albo ustrzeli bezpośrednio kilka asów albo nam będzie bardzo ciężko przyjąć w ogóle takie piłki - przyznał zawodnik Asseco Resovii i dodał - Modena to bardzo dobry zespół. Oni wiedzą jak grać w tych najważniejszych momentach i jak się zachowywać w trudnych sytuacjach. Należą się im gratulacje i życzymy im powodzenia w dalszej fazie LM.

Spory problem sprawił rzeszowianom Earvin Ngapeth, który w najważniejszych momentach brał na siebie ciężar gry i prowadził swoją ekipę do zwycięstwa. - Na pewno jest to kluczowy siatkarz, ale siatkówka jest sportem zespołowym. Tutaj nigdy nie wygrywa tylko jeden zawodnik, tylko cała drużyna. Moim zdaniem wszyscy zawodnicy Azimutu zrobili kawał dobrej roboty i to zaowocowało ich zwycięstwem - stwierdził siatkarz Rzeszowa.

Siatkarze znad Wisłoka muszą szybko zapomnieć o porażce w Lidze Mistrzów i skoncentrować się wyłącznie na rozgrywkach krajowych. Po powrocie z Włoch podopiecznych Andrzeja Kowala czeka starcie z MKS-em Będzin. - Mieliśmy od razu zaplanowaną podróż z Modeny do Sosnowca, bez powrotu do Rzeszowa. Dzięki temu uniknęliśmy dodatkowej podróży. Na pewno nie zabraknie nam czasu na odpoczynek i na trening. Myślę, że stawimy czoła również temu rywalowi. Teraz pozostała nam już tylko w walka w PlusLidze i na tym się skupiamy - zakończył Lemański.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

Komentarze (1)
avatar
Riorwar
28.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak to jest, że jak Resovia gra w pluslidze tak, że oczy bolą, ale jest wysoko w tabeli, to trener i zawodnicy zgodnie stwierdzają, że styl w ogóle nie jest ważny, bo liczą się wyniki, no ale j Czytaj całość