Mateusz Bieniek: W PlusLidze chcemy wygrywać już wszystko do końca

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Mateusz Bieniek
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Mateusz Bieniek

W meczu 29. kolejki PlusLigi kędzierzynianie pokonali ONICO AZS PW w trzech setach, mimo że nie potrzebują już punktów w tabeli. - Punktów nie, ale po ostatnich porażkach bardzo potrzebowaliśmy zwycięstwa - powiedział Bieniek.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle ma już zapewnione pierwsze miejsce na koniec fazy zasadniczej PlusLigi, ale to nie oznacza, że odpuszcza mecze ligowe. Boleśnie przekonała się o tym ONICO AZS Politechnika Warszawska, którą kędzierzynianie pokonali w ostatniej kolejce w trzech setach.

- Poza pierwszym setem wszystko przebiegło pod nasze dyktando i tak jak sobie zaplanowaliśmy. Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie, najlepiej właśnie w trzech setach. Trochę jestem zdziwiony łatwością, z jaką wygraliśmy, bo w dwa dni poprzedzające mecz mieliśmy bardzo ciężkie treningi. Trener dał nam w kość znacznie bardziej niż zwykle przed spotkaniem, ale jak widać miał rację, bo nasz gra wyglądała bardzo dobrze - ocenił Mateusz Bieniek.

- Może punktów nam nie potrzeba, ale zwycięstwa zawsze nakręcają i są ważne. Jak jest okazja wygrać, to trzeba wygrywać, nieważne o co i z kim. Tym bardziej, że uciekła nam Liga Mistrzów, więc w polskiej chcemy wygrać już wszystko do końca i obronić nasz tytuł mistrza kraju. Ja też bym chciał, bo inaczej będzie: przyszedł Bieniek i przez niego - żartował środkowy, który w poprzednim sezonie grał jeszcze w Kielcach.

W ostatnim czasie ZAKSA musiała pogodzić się z porażką w pierwszej rundzie play off Ligi Mistrzów i odpadnięciem z tych rozgrywek. Przegrali z Biełogorie Biełgorod, choć rywal wydawał się być w ich zasięgu. - Mieliśmy swoje szanse z Biełgorie, i to zarówno w pierwszym meczu jak i w drugim, których nie wykorzystaliśmy. Na pewno szkoda tych porażek, zwłaszcza, że bardzo chcieliśmy nie tylko awansować, ale i spotkać się z tak znakomitym zespołem jak Zenit. Nie udało się niestety, ale nie możemy teraz siąść i zwiesić głów, bo zostały nam jeszcze inne cele. Ale nie da się ukryć, że mieliśmy pecha w losowaniu. Dynamo Moskwa, które wyszło z naszej grupy z drugiego miejsca, dostało o wiele łatwiejszych rywali, więc nie jest to do końca sprawiedliwe - stwierdził Bieniek.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Zaskoczyliśmy tym przeciwnika

Zawodnik widzi jednak plusy odpadnięcia z Ligi Mistrzów. - Z drugiej strony będziemy mieli teraz więcej czasu na mocniejsze treningi i poprawianie techniki. Odpadła nam jedna bardzo ciężka i długa podróż oraz dwa bardzo wymagające mecze, co na pewno ułatwi nam skoncentrowanie się już tylko na obronie tytułu. Myślę, że w półfinale spotkamy się z Jastrzębiem, bo to doświadczony zespół, który nie wypuści tego czwartego miejsca z rąk - ocenił.

W drugim półfinale powalczą między sobą Asseco Resovia Rzeszów i PGE Skra Bełchatów. - Asseco Resovia ostatnio pokazuje coraz więcej dobrej gry, przyjemnie się patrzy. Z Modeną też mieli swoje szanse i gdyby nie Ngapeth, to mógłby być inny wynik tego dwumeczu. Myślę, że rzeszowianie są lekkim faworytem swojego półfinału. Najpierw jednak czeka ich jeszcze ostatni mecz fazy zasadniczej z nami, a my zrobimy wszystko, żeby go wygrać - zapowiedział środkowy.

Trener klubowy Bieńka - Ferdinando De Giorgi - będzie także jego trenerem w reprezentacja Polski, do której utalentowany środkowy na pewno zostanie powołany. On sam bardzo się cieszy z tej decyzji PZPS. -  Myślę, że to świetny wybór i Fefe na pewno sobie dobrze poradzi w nowej roli. Jest perfekcjonistą i wymaga doskonałości w nawet najdrobniejszych detalach. Jest też wymagający i będzie porządnie dawał w kość zawodnikom na kadrze, a tego chyba właśnie potrzeba. Prawdę mówiąc, jak sobie pomyślę, że w Spale jest sala dostępna bez limitów czasowych, to już się boję - śmiał się Bieniek.

Źródło artykułu: