Chemik Police wychodzi z kryzysu i odpiera zarzuty. "Nie bawimy się w kolejki cudów"

Mistrz Orlen Ligi zaliczył trzy wyjazdowe porażki na koniec rundy zasadniczej, a już niedługo będzie musiał pokazać swoją najlepszą siatkówkę. - Teraz idziemy tylko w górę - zapowiada Radosław Anioł, dyrektor zarządzający Chemika Police.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk

WP SportoweFakty: Zdzisław Ambroziak użył kiedyś sformułowania: było miło, zrobiło się średnio. I to można odnieść do sytuacji Chemika Police po rundzie zasadniczej.

Radosław Anioł: Po porażce w Sopocie czuliśmy się trochę zawstydzeni, nie ukrywam... Co prawda mecz widziało niewiele osób, bo nie był on transmitowany w telewizji, ale drużyna z Sopotu zagrała naprawdę dobrze i zasługuje na szacunek. Podczas spotkania prezesów klubów Orlen Ligi w Zielonej Górze dawałem Atom Trefl za wzór pod względem zarządzania młodzieżą, w końcu po odcięciu finansowania klubu przez PGE poradził on sobie naprawdę dobrze. Widzę na przykładzie mojego klubu, że u nas tej młodej, świeżej krwi brakuje i nie ma gwarancji, że nasza młodzież poradziłaby sobie w Orlen Lidze. Sopocianki niejednemu zespołowi pomieszały szyki, choćby w Łodzi, gdzie przegrały w Budowlanymi, ale tylko 2:3. Co nie zmienia faktu, że trzy wyjazdowe porażki w takim momencie sezonu mają prawo niepokoić kibiców.

- To nie jest tak, że mamy monopol na wygrywanie. Jesteśmy teraz w czasie lekkiego kryzysu, ale to wynika z naszych obecnych treningów. Po zakończeniu Ligi Mistrzyń wróciliśmy do normalności w częstotliwości zajęć, bo styczeń i luty były na wariackich papierach. Prawie trzydzieści spotkań w trzy miesiące - nie pamiętam takiego terminarza, od kiedy jestem w tej lidze. Do grania systemem środa-sobota dołożyły się rundy Pucharu Polski, przełożone mecze...

ZOBACZ WIDEO Stefan Horngacher: To był dla nas bardzo dobry sezon, ale następny może być jeszcze lepszy

- Nie dało się normalnie trenować, a przez terminarz nie mieliśmy, jak inne zespoły, skorzystać z ponadtygodniowej przerwy po pierwszej rundzie fazy zasadniczej. Odpływ sił i formy nastąpił u nas akurat w marcu, u innych drużyn zwykle on następuje na przełomie roku, czasem w styczniu czy lutym. Na szczęście mogliśmy się ratować w niektórych meczach posiadaniem dwóch wyrównanych szóstek. Weszliśmy w okres mocniejszych treningów i mocniejszej siłowni, a dopiero teraz schodzimy z ciężarów i stawiamy na dynamikę, by przygotować zespół na nadchodzące dwumecze... Dwumecze, bo klasycznym play-offem to trudno nazwać.

Chemik potrzebował punktu, by zapewnić sobie pierwsze miejsce w tabeli, Atom Trefl Sopot dwóch, by uniknąć przedostatniego miejsca w lidze. Padł wynik, który to zagwarantował i ruszyła lawina spekulacji…

- Odpowiadam: żadna teoria spiskowa nie ma tu uzasadnienia. Jechaliśmy do Sopotu po zwycięstwo i nie było innego wariantu. Doszło do przetasowań w składzie wynikających z kwestii zdrowotnych, jak w przypadku Kasi Zaroślińskiej czy Stefany Veljković, ale nikt nie może powiedzieć, że w tym meczu celowo zagraliśmy drugim składem, by coś odpuścić. Musieliśmy dać zagrać podstawowym zawodniczkom, by ich nie rozregulować przed najważniejszą częścią sezonu i jednocześnie sensownie poukładać sobie cykl przygotowań na kolejny tydzień. Poza tym nie patrzyliśmy przed meczem z Atomem na tabelę i nikt nie zamierzał tak czy inaczej kalkulować.

Ale kibice ostrowieckiego KSZO, która zagra baraże o utrzymanie w lidze, raczej nie uwierzą spokojnie w te zapewnienia.

- Ja sam dowiedziałem się o tym, że możemy wyratować Sopot dopiero po przegranym drugim secie, kiedy dziennikarze obok sprawdzali wynik meczu KSZO w Toruniu. Poza tym po to się buduje drużynę, by pracowała cały sezon na swój najlepszy wynik. Skoro KSZO jest na takim, a nie innym miejscu na koniec rundy, to powinno przede wszystkim patrzeć na wcześniejsze kolejki i myśleć, gdzie mogło zyskać więcej punktów i uniknąć porażek, a nie tylko na ostatnią serię gier. Mogło wygrać z Budowlanymi Toruń i nie byłoby kłopotu. Jesteśmy za poważnym klubem, by bawić się w "kolejki cudów", jak w polskiej piłce nożnej w latach dziewięćdziesiątych.

Teraz nie macie innej możliwości, niż zwyżka formy na decydujący etap sezonu.

- Sztab szkoleniowy zaplanował, że teraz idziemy tylko w górę i spadek formy jest za nami. Czeka na nas najważniejsza runda sezonu, półfinały charakteryzują się od lat sporą dawką emocji. Po rozstawieniu widać, że wszystkie cztery drużyny grające o mistrzostwo są bardzo mocne i każdy może wygrać z każdym, co pokazały choćby nasze mecze z Impelem lub Budowlanymi. Nieskromnie powiem, że właśnie taką czwórkę typowałem do gry w półfinałach przed sezonem, choć niektórzy w miejsce Developresu umieszczali zespół z Dąbrowy Górniczej.

Po waszych porażkach pojawiły się głosy, że siatkarki Chemika grały bez wiary i serca, a to najgorszy zarzut, jaki może spotkać profesjonalnego zawodnika.

- Tak powiedziała bodajże Andrea Kossanyiova w materiale wideo... Ja jestem z zawodniczkami na co dzień, niemal 24 godziny na dobę, jako że pełnię z racji swoich obowiązków w klubie także rolę kierownika drużyny. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że nasze dziewczyny nie walczyły w Sopocie, Wrocławiu lub Łodzi. Kto był na tamtych meczach, widział, że Jelena Blagojević lub Iza Bełcik schodziły z parkietu ze łzami w oczach. One dawały z siebie wszystko, a że zablokowała się głowa? Każdy chce wygrywać, ale najwidoczniej coś poszło nie tak. Mamy ponad dwadzieścia kolejek w fazie zasadniczej i nie zdarzyła się jeszcze drużyna, która wygrałaby z niej wszystkie spotkania…

A taki plan był u was na obecny sezon.

- Był, dopóki się wygrywało. Naszym problemem była pierwsza część rundy, która poszła po naszej myśli i rozbudziliśmy oczekiwania, że Chemik teraz musi wygrać absolutnie wszystko. Pamiętam pierwszy sezon Chemika po awansie do ekstraklasy, gdzie wygrywaliśmy wszystko po 3:0 i nagle w meczu z Pałacem Bydgoszcz zdarzyło nam się przegrać seta. Do dziś pamiętam, jaka cisza wtedy zapanowała w hali! A to jest tylko sport, nie ma już na świecie niepokonanych. Wracając do meczu we Wrocławiu, dziewczyny były bardzo załamane jego przebiegiem i nic dziwnego.

Jakie panują nastroje wśród samych zawodniczek?

- Mieliśmy spotkanie prezesa Frankowskiego z zawodniczkami, nie pierwsze w tym sezonie, i powiedzieliśmy sobie na nim kilka mocnych słów. Ale mamy pełne zaufanie do zespołu i nie planujemy drastycznych ruchów. Poza tym siatkarki same spotkały się we własnym gronie i tam wyjaśniły sobie kilka spraw, bo być może takich samodzielnych inicjatyw brakowało. Jesteśmy po pierwszych zajęciach po krótkim wolnym, jakie dostała drużyna po meczu w Sopocie i wygląda to dobrze. Dziewczyny, jeśli jeszcze się nie ogarnęły psychicznie, to muszą to zrobić, nie ma innego wyjścia.

Rozmawiał Michał Kaczmarczyk 

Czy Chemik Police obroni tytuł mistrza Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×