Heike Beier: Wszystko przez zaburzenia w przepływie energii

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

Niemiecka przyjmująca Grot Budowlanych Łódź, Heike Beier, przyznała po wygranym 3:1 meczu z Impelem Wrocław, że jej zespół potrzebował w tym spotkaniu czasu, by odnaleźć swój rytm gry.

WP SportoweFakty: Grot Budowlani i Impel Wrocław stworzyli razem w poniedziałek bardzo ciekawe widowisko. Jak ocenia pani pierwszy mecz półfinałowy w waszej parze?

Heike Beier:
Wydaje mi się, że to spotkanie miało bardzo duży ładunek energetyczny. Targały nami na boisku duże emocje, ale dzięki temu byłyśmy w stanie podnosić się po trudnych momentach i traconych punktach. W poniedziałek wykonałyśmy pierwszy, duży krok w stronę finału, ale - tak naprawdę - nic się jeszcze nie wydarzyło. Drugi mecz będzie dla nas dużo trudniejszy, bo Impel u siebie jest bardzo silny. Mimo tej wygranej, wciąż musimy wygrać we Wrocławiu dwie partie lub przynajmniej złotego seta. Na pewno będzie ciężko.

Rzeczywiście, zaliczka niby duża, ale do finału wciąż daleko. Co wam daje wygrana 3:1 w Łodzi?

- Nasza przewaga polega na tym, że mamy dwie możliwości, czyli możemy zapewnić sobie awans już w trakcie meczu albo dopiero po dodatkowym, decydującym, ale krótkim i nieobliczalnym secie. To jednak cała korzyść z tego wygranego u siebie spotkania.

Czemu tak słabo zaczęłyście ten mecz i jak udało wam się odmienić jego losy po przegranej pierwszej partii?


- Przebieg pierwszego seta mógł wynikać w jakimś stopniu z tego, że przywykłyśmy do gry co trzy dni, a przed starciem z Impelem ta przerwa była bardzo długa (ostatni mecz łodzianki rozegrały 8 dni wcześniej - przyp. red.). Tygodniowa pauza wprowadziła pewne zaburzenia do dotychczasowego przepływu energii. Z każdą minutą meczu było jednak coraz lepiej. Potrzebowałyśmy po prostu czasu, żeby odzyskać nasz rytm.

ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie


Co może być kluczem do awansu do wielkiego finału Orlen Ligi?


- W tej chwili umiejętności się już nie zmieni. Najważniejsza będzie taktyka i ona może ustawić następny mecz, dlatego trudne zadanie czeka teraz nasz sztab i skautów. Rewanż będzie zupełnie innym meczem.

Na koniec sezonu obie drużyny wiedzą pewnie o sobie niemal wszystko. Czy Impel czymś was zaskoczył?


- Przygotowałyśmy się do tego pierwszego spotkania bardzo dobrze. Miałyśmy sporo analiz wideo, więc rywal niczym nas nie zaskoczył. Zwracałyśmy uwagę na najmniejsze nawet detale, więc byłyśmy świadome tego, co może wydarzyć się na parkiecie. Przygotowanie taktyczne to jednak jedno, ale jeśli potem w trakcie meczu nie grasz swojej siatkówki to nie wygrasz. W starciu z Impelem byłyśmy dobrze przygotowane, ale też zagrałyśmy "swoje". Dzięki temu osiągnęłyśmy korzystny wynik.

Zaskoczeniem dla kibiców mógł być na pewno fakt, że przez pewien czas rywalki dość wyraźnie górowały nad wami blokiem, choć zwykle ten element gry był akurat waszym atutem.


- Impel ma świetny blok. Ptak i Kąkolewska to bardzo dobre zawodniczki, świetnie reagujące na siatce. Bardzo wysoko skacze też Courtney, więc spodziewałyśmy się, że nie będzie łatwo przełamywać ręce wrocławianek. W pierwszym secie miałyśmy z nimi problem, ale wynikało to przede wszystkim z naszej organizacji. Szukałyśmy miejsca dla siebie, odpowiedniej przestrzeni do ataków i sposobów na umiejętne obijanie bloku. To przyszło później, ponieważ - jak już wspominałam - potrzebowałyśmy czasu, żeby dobrze wejść w ten mecze.

Czy po takim zwycięstwie przed rewanżem możecie czuć się mocniejsze niż przed rozpoczęciem półfinałowej rywalizacji?


- Mentalnie na pewno. Powinno nam to pomóc nabrać większej wiary w swoje możliwości. Wszystko zweryfikuje jednak boisko, a decydująca będzie po prostu dyspozycja dnia.

Rozmawiał Marcin Olczyk

Komentarze (0)