PGE Skra po raz kolejny okazała się lepsza od Asseco Resovii. Podopieczni Philippe'a Blaina w pięciu setach rozprawili się z rzeszowskim kolektywem i zapewnili sobie awans do wielkiego finału, w którym stoczą zaciętą rywalizację o złoto z broniącą tytułu ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
- Cieszymy się z awansu do finału. Trzeba podkreślić, że w drugim meczu ciężko nam się grało. Zespół z Rzeszowa postawił bardzo trudne warunki, za co chciałbym im pogratulować. Chciałbym też pochwalić naszą publiczność, bo czasami było ich słychać w rzeszowskiej hali, ale również publiczność, która zawsze dopisuje na tych meczach i dopinguje swój zespół - komentował Mariusz Wlazły.
W pierwszym półfinale, bełchatowianie gładko wygrali z ekipą Andrzeja Kowala 3:0. Do rewanżowej potyczki podchodzili ze znacznie większym komfortem psychicznym, bowiem aby zameldować się w finale PlusLigi brakowało im zaledwie dwóch zwycięskich setów. - Drugie spotkanie było bardzo ciężkie. To pierwsze było dla nas szczęśliwe i ta zaliczka, którą zdobyliśmy w Łodzi pozwoliła nam na to, że wygrywając dwa sety, cieszyliśmy się z finału - stwierdził atakujący PGE Skry.
Gospodarze po trzech partiach prowadzili 2:1 i do złotego seta potrzebowali wygranej w czwartej odsłonie. Rzeszowianie wypracowali sobie z początku kilkupunktową zaliczkę, jednak nie wykorzystali swojej szansy. - Bałbym się ocenić kluczowe momenty w tym spotkaniu. Wynik diametralnie zmieniał się na jedną i drugą stronę we wszystkich setach, czy to wygranych przez nas czy przez Asseco Resovię. Mecz przede wszystkim mógł się podobać kibicom, bo były akcje, które trzymały w napięciu, wiele emocji. Widowisko było bardzo ciekawe. Wynik jest dla nas zadowalający. Każdy z nas o tym marzył i cieszymy się, że jesteśmy w finale - zakończył Wlazły.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok
Wlazły z Kurkiem pokazali cierpliwość i skuteczność w ataku. Rzesz Czytaj całość