Paulina Maj-Erwardt: Będziemy walczyć. Nie ma na co się oglądać

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Paulina Maj w barwach Budowlanych Łódź
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Paulina Maj w barwach Budowlanych Łódź

W rozmowie z WP SportoweFakty Paulina Maj-Erwardt, libero Grot-Budowlanych Łódź, podkreśla, że jej zespół w finałowej rywalizacji Orlen Ligi z Chemikiem Police nie ma nic do stracenia.

Siatkarki Grot Budowlanych po zwycięstwie 3:1 u siebie w rewanżu pokonały Impel Wrocław 3:2 i awansowały do finału mistrzostw Polski. Spotkanie w stolicy Dolnego Śląska obfitowało w wiele emocji, ale wygrana gości w czwartym secie i wyrównanie stanu meczu na 2:2 sprawiły, że łodzianki jeszcze przed końcem gry zapewniły sobie udział w rywalizacji o ligowe złoto.
Marcin Olczyk, WP SpotoweFakty: Co zadecydowało o zwycięstwie we Wrocławiu i waszym awansie? Po trzech setach wydawało się, że leżycie na deskach i możecie się w tej rywalizacji już nie podnieść.


Paulina Maj-Erwardt:
Faktycznie, tak było. Impel postawił trudne warunki. Myślałyśmy na początku drugiego seta, że jak przyciśniemy rywalki to odpuszczą psychicznie, ale walczyły. Ciężko było nam się potem podnieść, bo wrocławianki bardzo dobrze rozgrywały kolejne akcje. Zadecydowało te kilka piłek w końcówce czwartego seta, kiedy to my potrafiłyśmy się spiąć. Zaważyły niuanse.

Mecz skończył się w poniedziałek tak naprawdę zanim zeszłyście z boiska.

We Wrocławiu potrzebowałyśmy dwóch setów, ale pierwszy krok zrobiłyśmy u siebie, wygrywając za trzy punkty. Możemy być z siebie zadowolone i czuć dumę z awansu do finału. Przeciwnikowi należy się z kolei szacunek, bo te spotkania półfinałowe stały na naprawdę wysokim poziomie i gdyby w naszej lidze były tylko takie mecze, to bardzo fajnie by ta Orlen Liga wyglądała.

Ten mecz był nie tylko trudny fizycznie, ale też na pewno psychicznie. Jak udało wam się poradzić z taką huśtawką nastrojów?


W pewnych momentach, w drugim czy trzecim secie, mimo że nadzieja oczywiście nie uciekała, człowiek zaczynał się zastanawiać jak to jest, że rywal znowu obronił piłkę czy skończył atak, a nam znowu coś się nie udało. Ja starałam się wówczas czasami po prostu bardziej wyluzować. Potrzebny jest wtedy spokój, bo trzeba się postawić i dalej walczyć. W końcu przychodzi ta jedna akcja, w której udaje się podbić piłkę i na tym można budować dalszą grę. Te sytuacje są najważniejsze. Warto grać zawsze do końca.

ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok


Chemik nie prezentował się pod koniec fazy zasadniczej Orlen Ligi najlepiej. To chyba idealny moment, by spróbować go zaatakować i zdetronizować?


Ciężko powiedzieć jak teraz naprawdę wygląda zespół z Polic, bo jego półfinałowe mecze z Developresem SkyRes Rzeszów przeszły bez historii. Na pewno podejdziemy do Chemika przygotowane na sto procent. Jeśli mentalnie wejdziemy w rywalizację o mistrzostwo tak, jak w drugim meczu z policzankami w fazie zasadniczej, ze swoją dobrą grą, to możemy powalczyć o złoto. My już i tak naprawdę dużo zrobiłyśmy, ale wiadomo że każdy będzie walczył do końca. Wydaje mi się, że musimy podejść do gry z chłodną głową. Wtedy może być dobrze.

Czy dla pani rywalizacja z Chemikiem, z którego trafiła pani do Grot Budowlanych, będzie miała dodatkowe podteksty?


Nie. To będą takie same mecze, jak z każdym innym. Oczywiście różnica będzie taka, że gramy o wielką stawkę, ale ja do takich meczów jestem przyzwyczajona. Nie będę skupiać się jakoś na Chemiku. Co było, to było, odcięłam się od tego. Zapominam o historii. Fajnie jest patrzeć do przodu. Dla mnie ważne jest to, że przeszłam do zespołu, któremu byłam w stanie dać coś od siebie. To jest dla mnie nagroda. Moja praca została tu doceniona i na tym się skupiam.

Założenia i oczekiwania przedsezonowe wypełniłyście z nawiązką, awansując do finału. Brak presji będzie waszym sprzymierzeńcem?


Na pewno nikt nie będzie miał nam nic do zarzucenia, ale chcemy walczyć dla siebie. Nie po to dotarłyśmy do finału, żeby zadowolić się srebrem. Czekają nas ciężkie mecze z wymagającym przeciwnikiem. Trudno będzie ugrać złoto, ale nie jest to niemożliwe.

Co w takim razie przeważa po wygraniu półfinału? Euforia i radość czy może jednak zmęczenie?


Jest wszystko. Cieszy na pewno, że wygrałyśmy ten rewanż, że w tie-breaku mogły pokazać się kolejne dziewczyny i doprowadziły do zwycięstwa. Teoretycznie nikt nie miał już o co grać w tym decydującym secie, ale udało nam się w nim zwyciężyć i pokazać klasę. Gratuluję zmienniczkom, że potrafiły stanąć na wysokości zadania.

Fizyczne zmęczenie może być kluczowe w finale? Czy w tej chwili, gdy obie drużyny "jadą już na oparach", wszystko rozegra się w głowach?


Pod względem fizycznym będzie ciężko, ale na co mamy się oglądać? Zostały do rozegrania dwa mecze i za tydzień będzie po wszystkim. Na finiszu damy więc z siebie wszystko.

Źródło artykułu: