Asseco Resovia Rzeszów miała bardzo trudne zadanie przez rewanżowym starciem z PGE Skrą Bełchatów. Po porażce w trzech setach w Atlas Arenie, ekipa z Podkarpacia musiała wygrać w stosunku 3:0 lub 3:1, a następnie okazać się lepszą w złotym secie.
Rzeszowianie prowadzili 2:1 i niewiele brakowało im do zwycięstwa, ostatecznie jednak bełchatowianie wyszli z opresji i doprowadzili do tie-breaka, który już nie miał znaczenia dla losów awansu. - Oba zespoły zagrały bardzo dobre spotkanie - przyznał Bartłomiej Lemański.
- Jednak siła zagrywki leżała po stronie rywala i ten fakt głównie zadecydował o końcowym wyniku. My mieliśmy przestoje i później ciężko odrabiało się straty - wyjaśnił młody środkowy.
Poziom środowego spotkania był znacznie wyższy od niedzielnego, kiedy mecz miał bardzo jednostronny wynik. Resovia wywierała presję na przeciwnikach, starając się zrealizować zadanie i odwrócić losy półfinału.
Choć rzeszowianie zostawili serce na boisku, po raz pierwszy od dawna nie zagrają o złoty medal. - Mogę powiedzieć śmiało, że każdy z nas walczył i dał z siebie wszystko, żeby wygrać ten mecz. Niemniej jednak kibice mogli być świadkami emocjonującej walki do końca - podkreślił Lemański.
Resovię czeka walka o brązowy medal z Jastrzębskim Węglem. Pierwsza potyczka we wtorek 18 kwietnia.
ZOBACZ WIDEO Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok