Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz przed sezonem typowani byli do walki o czołową dziesiątkę, jednak ostatecznie skazali się na rywalizację o 15. miejsce. W przypadku AZS Częstochowa taki scenariusz przez wielu był przewidywany, jednak po pierwszym spotkaniu to ekipa spod Jasnej Góry była bliżej utrzymania w PlusLidze. Drużyna znad Brdy, w środowy wieczór, zmuszona była do odrabiania strat.
Bydgoszczanie rozpoczęli mecz bardzo nerwowo. Proste błędy w obronie i bardzo dobra dyspozycja gości w ataku sprawiły, że Akademicy szybko odskoczyli na kilka punktów, zmuszając Dragana Mihailovicia do wykorzystania pierwszej przysługującej przerwy (3:6). Nie wiadomo co Serb powiedział swoim podopiecznym, ale jego uwagi zdecydowanie pomogły. Zamiast chaosu w szeregach Łuczniczki pojawił się spokój i koncentracja, co przełożyło się na skuteczność w ataku. Ataki Bartosza Filipiaka i blok Jana Nowakowskiego pozwoliły miejscowym przejąć inicjatywę (10:7). Podopieczni Michała Bąkiewicza potrzebowali kilku minut, aby odzyskać swój rytm i powrócić do walki punkt za punkt (17:17). Od tego momentu gra ponownie należała do nich. Dobra postawa Tomasza Kowalskiego, za którego rozegraniem nie potrafił nadążyć blok miejscowych, pomogła przyjezdnym rozstrzygnąć inauguracyjną odsłonę na swoją korzyść.
Przegrana w pierwszym secie najwyraźniej dodatkowo zmotywowało miejscowych, którzy od początku dominowali. Piotr Sieńko urozmaicił rozegranie, częściej uruchamiając środkowych, co przyniosło oczekiwany efekt (13:9). Akademicy brak skuteczności w ataku próbowali nadrabiać ambicją w obronie. Rozpędzonych bydgoszczan trudno było jednak zatrzymać. Tym bardziej, że zagrywką wstrzelił się Milan Katić (18:12). W końcówce podopieczni Dragana Michailovicia ze spokojem kontrolowali przebieg gry. Częstochowianom nie pomogła ambitna gra w obronie. Po jednej z akcji kibice gospodarzy wstrzymali oddech, obserwując ofiarną interwencję Stanisława Wawrzyńczyka. Nie przyniosła ona jednak efektu, podobnie jak zmiany dokonywane przez Michała Bąkiewicza. Tym razem górą była ekipa znad Brdy.
Problemy z przyjęciem, jakie na początku trzeciego seta mieli Rafał Szymura i Stanisław Wawrzyńczyk, nie wpłynęły negatywnie na postawę Akademików po dziesięciominutowej przerwie. Dobrze funkcjonował bowiem atak, dzięki czemu ekipa spod Jasnej Góry przez dłuższy czas prowadziła z rywalem grę punkt za punkt (10:10). Miejscowi zdołali odskoczyć dopiero po serii dobrych zagrywek Milana Katicia. Bezpieczną przewagę utrzymywali natomiast dzięki skutecznej grze na skrzydle Bartosza Filipiaka (19:15). Częstochowianom nie pomogła zmiana na rozegraniu i wejście Konrada Buczka. W decydującym momencie Serb ponownie odpalił atomowy serwis, rozstrzygając losy seta.
Presja, jaka pojawiła się na zawodnikach AZS-u Częstochowa po porażce w trzeciej odsłonie, podziałała na gości destrukcyjnie. Od początku bowiem inicjatywę posiadali miejscowi, którzy po udanym ataku Milana Katicia i bloku Wojciecha Jurkiewicza mieli już sześć punktów przewagi (12:6). Wysoka przewaga nieco ich rozkojarzyła, co wykorzystali przyjezdni. Interwencja Dragana Mihailovicia okazała się jednak zbędna. Drużyna szybko wróciła do dobrej gry, widząc niebezpiecznie zbliżających się rywali (15:13). Przypomnieli o sobie Mateusz Sacharewicz i Igor Yudin, dzięki czemu zespół z Bydgoszczy odbudował bezpieczny dystans i postawił kropkę nad "i", skazując tym samym rywali na walkę o utrzymanie w PlusLidze.
[event_poll=75270]
Łuczniczka Bydgoszcz - AZS Częstochowa 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:17)
Łuczniczka: Nowakowski, Katić, Jurkiewicz, Yudin, Filipiak, Sieńko, Czunkiewicz (libero) oraz Bobrowski, Sacharewicz
AZS: T. Kowalski, Moroz, Buniak, Szymura, Grobelny, Janus, A. Kowalski (libero) oraz Polański, Wawrzyńczyk, Buczek, Szlubowski
MVP: Bartosz Filipiak
Pierwszy mecz: 3:2 dla AZS Częstochowa
Rywalem częstochowian w meczu barażowym będzie Aluron Warta Zawiercie. Termin rozegrania decydujących spotkań nie został jeszcze wyznaczony.
ZOBACZ WIDEO Katarzyna Kiedrzynek: Trener reprezentacji mnie zszokował, łzy poleciały mi z oczu