Zawodnicy nie stosują się do taktyki? Zdarza się, ale są też wybitne jednostki. Tajniki pracy polskiego statystyka

Żadna drużyna nie mogłaby dobrze funkcjonować bez dobrego statystyka. A tych polskich docenia się na całym świecie. Kamil Sołoducha od pięciu lat związany jest z reprezentacją Finlandii, a od dwóch z Asseco Resovią Rzeszów, ale... na odległość.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Kamil Sołoducha WP SportoweFakty / Katarzyna Antczak / Kamil Sołoducha
Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Jak zaczęła się pana przygoda z siatkówką, że zaprowadziła na stanowisko statystyka?

Kamil Sołoducha, statystyk Asseco Resovii Rzeszów: Nigdy nie grałem w siatkówkę, a dyscypliną zacząłem interesować się jak miałem 15-16 lat, to wiek, kiedy jest za późno, żeby trenować zawodowo. Choć o ile pamiętam to Dawid Gunia zaczął w tym wieku, ale zapewne on miał więcej zapału niż ja. Byłem na 2-3 treningach juniorów AZS-u i zrezygnowałem, kiedy później wszystko mnie bolało przez tydzień. Od tego momentu zacząłem interesować się siatkówką. Studiowałem wtedy w Olsztynie informatykę i ówczesny trener AZS-u Mariusz Sordyl stwierdził, że skoro wiem co nieco o komputerach, a do tego mam pasję do siatkówki, to nadaję się na statystyka. I zaproponował mi takie stanowisko.

Szybko zadebiutował pan również w kadrze.

Pracowałem w Olsztynie w 2011 roku. Oskar Kaczmarczyk zapytał mnie czy chciałbym jako trzeci statystyk pojechać do Japonii na PŚ. Oczywiście się zgodziłem. Z reprezentacją Polski pracowałem jeszcze w 2012 roku w czasie Ligi Światowej. Tak jakoś się złożyło, że Daniel Castellani, prowadzący reprezentację Finlandii, zaproponował mi współpracę. W 2013 roku przeniosłem się do Kędzierzyna-Koźla, a teraz drugi sezon jestem w Rzeszowie.

ZOBACZ WIDEO Jaki był 2017 rok dla polskiej siatkówki? Łukasz Kadziewicz: Nie był najlepszy, świadczą o tym wyniki

Rozstając się z ZAKSĄ mówił pan o powrocie do rodzinnego miasta, tymczasem ostatecznie związał się pan z Resovią. Jak do tego doszło?

Przez 3 lata pracowałem w ZAKSIE i zacząłem dostrzegać minusy tej pracy. Kiedy pracuje się w klubie, siedzi się minimum 10 godzin przed komputerem. Nawet jeżeli moja żona przyjeżdżała do Kędzierzyna, to nie miałem dla niej czasu, bo musiałem pracować, bez względu na to, jaki był dzień tygodnia. Zaczęło mi doskwierać, że nie mam czasu na życie osobiste, tylko ciągle praca i praca. Zdecydowałem, że to moment na zmianę i odejście z ZAKSY. Po kilku miesiącach od tej decyzji odezwał się do mnie Andrzej Kowal, który zaprosił mnie na spotkanie. Powiedziałem mu, jak widzę swoją pracę, Andrzej powiedział, jak on to widzi i znaleźliśmy wspólną drogę.

Praca zdalna statystyka, to zdecydowanie coś nowatorskiego, jak to wygląda?

Jestem z drużyną tydzień w miesiącu. Wspólnie z Andrzejem decydujemy kiedy jest najlepszy moment, żebym się pojawił w Rzeszowie. Gdy jestem w Rzeszowie, to chodzę na wszystkie treningi, wideo, do tego robię wszystko to, co robię wtedy, kiedy jestem w Olsztynie. Czyli skupiam się na robieniu meczów przeciwników, analizie naszych meczów. Statystyk, który jest w Rzeszowie chodzi na treningi, pomaga w nich, scoutuje treningi i robi mecze Resovii. Taki mamy podział pracy.

Czy to oznacza, że pracuje pan krócej?

Przede wszystkim ja jestem w stanie zorganizować sobie pracę i wybrać czy pracuję rano, wieczorem czy w nocy. Robię tyle samo pracy statystycznej co gdybym był w Rzeszowie, ale zajmuje mi to mniej czasu, bo nie mam "przerywników". Dzięki temu, że w Rzeszowie jest Sergiusz to jesteśmy w stanie wykonać znacznie większą pracę niż pozostałe drużyny, które posiadają tylko jednego statystyka.

Wychodzi więc na to, że największe kluby i te, które chciałyby być na górze, powinny zatrudniać dwóch statystyków.

Gdy jest dwóch to na pewno można zrobić więcej. W Rzeszowie robimy wszystko to co robi jeden statystyk. Do tego mamy zrobione wszystkie mecze PlusLigi według swojego systemu, bo każdy statystyk i trener ma inny system oceniania. Ponadto mamy wszystkie mecze Ligi Mistrzów, gdzie grają polskie drużyny, bo może nam się to przydać w przyszłości. Wybiórczo analizujemy także mecze I i II ligi, a także ligi zagraniczne. 14 stycznia przekroczyłem liczbę 200 przeanalizowanych meczów.

Czyli tyle, co inni statystycy przez cały sezon.

To jest przewaga, że mamy dwóch statystyków. Sergiusz skupia się na tym, co mamy w Rzeszowie, a ja na innych rzeczach.

Na kolejnej stronie przeczytasz o tym, czy wszyscy słuchają statystyków i w jaki sposób zawodnicy mają przekazywaną wiedzę na temat rywali.

Czy uważasz, że Polska mogłaby iść drogą Finlandii, odmładzając skład kosztem gorszych wyników?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×