Roberto Serniotti nowym trenerem Asseco Resovii Rzeszów. Włoch ma powiązanie z Polską

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Roberto Serniotti
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Roberto Serniotti

Praca z Asseco Resovią Rzeszów będzie dla Roberto Serniottiego trenerskim debiutem w PlusLidze. Z naszym krajem powiązany jest jednak na co dzień. Z Polski pochodzi bowiem jego adoptowany syn.

- We Włoszech możliwości adopcji dzieci są ograniczone, więc wraz z żoną poszukaliśmy potrzebujących za granicą. I znaleźliśmy taką osobę w Polsce. Zaadoptowaliśmy Dominika, kiedy miał 10 lat - opowiadał Serniotti w rozmowie z "Bildem".

Szybki i mądry wybór

Młodzieniec zainteresował się profesją swojego zastępczego ojca. Podjął treningi. - Jest dużo większy i silniejszy ode mnie. Wygląda groźnie - dodawał Włoch. Podobnie jak on sam, obecnie 19-letni Dominik nie wyróżniał się jednak na tle rówieśników. Nie stracił natomiast zapału do sportu. Z tatą często dyskutuje na tematy związane z siatkówką. Jest jego głosem doradczym.

Sam Serniotti również w bardzo młodym wieku uznał, że lepiej skierować swoje siatkarskie kroki w kierunku szkoleniowym. Zajął się trenowaniem już jako 20-latek, rozpoczynając od pracy z młodzieżą. W profesjonalnym świecie zadebiutował w 1992 roku, jako asystent w Cuneo VBC.

ZOBACZ WIDEO Piotr Gruszka: Pomogę De Giorgiemu doświadczeniem, wiedzą i energią

Przez 25 następnych sezonów osiągał sukcesy zarówno w roli pierwszego, jak i drugiego trenera. Jego nazwisko zapisane jest złotymi zgłoskami między innymi we francuskim Tours. Nie dość, że wywalczył z tym klubem (Tours VB - przyp. red.) pierwsze mistrzostwo Francji, to dodatkowo poprowadził go do sensacyjnego triumfu w Lidze Mistrzów 2004/2005.

Po dwunastu latach niewiele dzieliło go od powtórzenia tego wyczynu z Berlin Recycling Volleys. Dotarł z nim do turnieju Final Four, jednak tam mistrzowie Niemiec musieli uznać wyższość Zenitu Kazań i Cucine Lube Civitanovy. W trakcie dwóch lat prowadzenia stołecznej ekipy, dwukrotnie triumfował z nią w Bundeslidze i przełamał klątwę Pucharu Niemiec, wygrywając go po raz pierwszy od 16 lat.

Gwiazd nie trzeba

Chciał kontynuować misję rozwoju siatkówki w Berlinie. Na przeszkodzie stanęły jednak zgrzyty w relacjach z działaczami oraz zawodnikami. Kilku siatkarzy zaczęło na Włocha narzekać. Ten zaś nie mógł się porozumieć w sprawie nowej umowy z prezesem Kawehem Niroomandem.

To otworzyło furtkę do negocjacji działaczom Asseco Resovii. Początkowo włoski trener miał zostać w klubie z Podkarpacia asystentem Andrzeja Kowala. W czwartek (11.05) odbyła się jednak jego oficjalna prezentacji w roli głównego dowódcy. Polska będzie dla niego szóstym krajem w trenerskiej karierze (wcześniej Włochy, Grecja, Francja, Rosja i Niemcy - przyp. red).

- Historia Roberto Serniottiego pokazuje, że gwiazdy nie zawsze są potrzebne do osiągania wielkich celów. Nie myślimy w kategoriach jednego sezonu, tylko w dalszych perspektywach - powiedział Bartosz Górski, prezes rzeszowskiej drużyny.

56-letni Włoch zaznaczył na starcie, że nie zamierza dokonywać całkowitej przebudowany sztabu szkoleniowego. Wyjaśnił także, czego będzie oczekiwać od swoich podopiecznych.

- Mam problem z zawodnikami, którzy nie traktują swojej pracy poważnie, nie wykonują poleceń i nie pracują ciężko na treningach. Sytuacja, w której siatkarz myśli, że jego pozycja jest ważniejsza od całego zespołu jest nie do zaakceptowania - zaznaczył. I jednocześnie zaprosił kibiców do oglądania treningów, by samemu wyrobili sobie opinię odnośnie jego pracy.

Złote usta

Serniotti jest człowiekiem spokojnym, rzadko eksponującym swoje emocje na zewnątrz. Podczas treningów i meczów stara się mówić jak najmniej. Jeżeli już przemawia, najczęściej ogranicza się do krótkich, treściwych uwag. - Zawodnicy muszą posiadać umiejętność samodzielnego myślenia - podkreślał dla "Bilda".

Opanowanie nie jest jednak w jego przypadku równoznaczne z brakiem poczucia humoru. Komentarze szkoleniowca już niejednokrotnie doprowadzały bowiem do łez. - Phi, po prostu straciłem dwa kilo - rzekł ze stoickim spokojem, i miną pokerzysty, po jednym z zaciętych spotkań z VfB Friedrichshafen.

Rozbawił też wszystkich komentarzem dotyczącym kapitana BRV Roberta Kromma, mierzącego 212 centymetrów wzrostu. - Niemcy mają duży potencjał siatkarski. Jest tu wielu wysokich graczy. Po 15 minutach rozmowy z Robertem musiałem iść do fizjoterapeuty, ponieważ rozbolała mnie szyja - śmiał się.

W nadchodzących miesiącach spróbuje zarazić optymizmem swoich nowych podopiecznych z Rzeszowa. Realizacja tego zadania będzie warunkiem koniecznym do tego, by Asseco Resovii odrosły skrzydła, które ponownie poniosą ją do walki o najwyższy laur w PlusLidze.

Wiktor Gumiński

Źródło artykułu: