Jacek Nawrocki: Dystans, który dzieli nas od światowej czołówki, jest duży

- Mam wrażenie, że mało kto zdaje sobie sprawę w jakim miejscu jesteśmy jeżeli chodzi o żeńską siatkówkę - mówi po nieudanym turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw świata trener polskiej kadry siatkarek Jacek Nawrocki.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Jacek Nawrocki WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Jacek Nawrocki

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Brak awansu nawet do baraży o mistrzostwa świata to duży zawód dla wszystkich, a także duża strata i problem dla naszej kobiecej siatkówki. Kryzys wygląda na poważny.

Jacek Nawrocki, trener żeńskiej reprezentacji Polski w siatkówce: Szkoda, że nie udało się awansować do turnieju barażowego. Sam udział w nim byłby dla nas kapitalnym doświadczeniem. Zagralibyśmy pięć trudnych, ważnych spotkań. Musimy mieć okazje, żeby takie mecze grać. W polskiej lidze bagaż emocjonalny jest nieporównywalny, a w spotkaniu z Serbią na przeciwko naszych dziewczyn stanęły zawodniczki, które tego rodzaju spotkania rozgrywają praktycznie co tydzień.

Drużyna jest w budowie. Być może na niektórych pozycjach będziemy musieli kopać jeszcze głębiej, dać szanse jeszcze młodszym zawodniczkom. Na ten moment od światowej czołówki dzieli nas dość duży dystans. Pokazał to mecz z Serbią.

Ten dystans do Serbii jest aż tak ogromny, że z Serbkami stać nas na zaledwie 15, 16 punktów w secie?

To był nasz niezły mecz. W obronie i bloku dziewczyny robiły wszystko co mogły. Tak, ten dystans jest tak duży. Mam wrażenie, że mało kto zdaje sobie sprawę w jakim miejscu jesteśmy jeżeli chodzi o żeńską siatkówkę. Choć myślę też, że dziewczyny, które są w kadrze, akurat to wiedzą.

Może nie jest tak, że nie zdajemy sobie sprawy, tylko nie chcemy przyjąć tego do wiadomości?

Być może. Opinia publiczna chciałaby, żeby żeńska siatkówka cały czas była na świeczniku. Rzetelna analiza na razie pokazuje, że mamy kilka zawodniczek, na których możemy opierać grę, ale na wielu pozycjach musimy szukać. Asia Wołosz jest liderką, ale musi mieć wsparcie na skrzydłach. Bez tego jej talent nigdy nie zostanie wykorzystany. Jestem jednak przekonany, że te przyjmujące, które są w kadrze, w najbliższych miesiącach zrobią wszystko, żeby wejść na wyższą półkę.

Mecz z Czechami pokazał, że nie ma czegoś takiego jak bezpieczne prowadzenie. W tie-breaku pana zespół prowadził 8:2, a przegrał 9:15. Trudno pozbierać po czymś takim zespół i samego siebie?

W męskiej siatkówce prowadziłem drużynę w meczu, w którym przegrywaliśmy 2:13, a jednak udało się nam wygrać. Często się zdarza, że zespół, który wysoko przegrywa, robi przejście, zdobywa dwa punkty, a potem odrabia straty. Wydaje mi się, że dziewczyny mogły być podłamane, ale raczej brakiem awansu do baraży o mistrzostwa świata. Cóż, jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Musimy być mądrzejsi i pracować nad zmniejszeniem dystansu do lepszych od nas.

ZOBACZ WIDEO Kochanowski jak Milik. "Naszym celem jest złoto MŚ juniorów"

Czy ten turniej dał panu odpowiedzi na jakieś pytania?

Tak, te odpowiedzi dotyczą głównie indywidualnych predyspozycji zawodniczek, strony mentalnej. Jeśli o to chodzi, jestem dużo mądrzejszy. Jeśli chodzi natomiast o grę zespołu, nic mnie nie zaskoczyło.

Myśli pan, że gdyby udało się awansować, za rok ten zespół byłby gotowy na walkę w mistrzostwach świata?

Na niektórych pozycjach potrzebujemy zdecydowanie więcej czasu. Na innych mamy zawodniczki na ustabilizowanym poziomie i będę się ich trzymał. Toczy się walka o skrzydła, choć wydaje mi się, że najlepsze dziewczyny są już w mojej kadrze.

Widzi pan na tej pozycji siatkarki, które mogą osiągnąć klasę europejską czy światową? Może trzeba zrobić tak, jak kiedyś świętej pamięci Andrzej Niemczyk? Zaryzykować i sięgnąć po bardzo młode i mało znane zawodniczki? Niemczykowi się to opłaciło.

Proszę mi wierzyć, mam tak zlustrowany rynek, że jeżeli tylko ktoś taki się pojawia, natychmiast go bierzemy. Przykładem jest Malwina Smarzek, którą z konieczności przekształcamy w zawodniczkę przyjmującą. Przyjechała do nas bez pewności siebie i w przyjęciu i w ataku. Nie mamy do nikogo pretensji, w klubie były inne zawodniczki i Malwina nie dostała możliwości gry w najważniejszych spotkaniach. To normalne. My w reprezentacji musimy to teraz nadrobić.

Wśród kadetek i juniorek jest kilka dziewczyn, które mogą dość szybko dźwignąć reprezentację na wyższy poziom. One muszą jednak dostać dobre miejsca do grania ligowego. Niestety, znamy w naszej lidze kilka przypadków dziewczyn, które grają coraz słabiej, a podpisują coraz wyższe kontrakty i trafiają do lepszych klubów. Jak znaleźć motywację dla takiej siatkarki, skoro brak postępów nie przeszkadza jej w podnoszeniu swojego statusu? To jest problem, ale myślę, że dziewczyny na które postawiliśmy o tym wiedzą.

Ile czasu potrzebuje polska kobieca reprezentacja, by wrócić do światowej czołówki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×