Nowy trener reprezentacji U-23 niedawno wrócił z USA. "Takich warunków nie ma w żadnym klubie w Europie"

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu Dariusz Daszkiewicz
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu Dariusz Daszkiewicz

Dariusz Daszkiewicz został nowym szkoleniowcem męskiej reprezentacji U-23, która w tym roku będzie walczyć o mistrzostwo świata. W rozmowie z naszym portalem opowiedział o planach przygotowań i o wrażeniach z pobytu w USA.

Ola Piskorska, WP SportoweFakty: Oficjalnie został pan już nowym trenerem męskiej kadry U-23?

[b][tag=20415]

Dariusz Daszkiewicz[/tag]:[/b] Tak i bardzo się cieszę z decyzji PZPS. Zależało mi na tej pracy, bo całe życie pracowałem z młodzieżą i nawet w PlusLidze budowaliśmy w Kielcach zespoły złożone w większości z młodych zawodników. Kiedy usłyszałem o zwolnieniu się funkcji trenera U-23 (poprzedni szkoleniowcy Michał Gogol i Wojciech Serafin zrezygnowali z pracy w sztabie - przyp. red.), to pomyślałem sobie, że to może być coś dla mnie i że jest to ciekawe wyzwanie.

Jedyną, ale bardzo ważną imprezą dla tej reprezentacji są mistrzostwa świata U-23, które rozpoczną się pod koniec sierpnia w Kairze. Ma pan już plan przygotowań?

Zgrupowanie zaczniemy w połowie lipca w Zakopanem i tam generalnie będzie nasza baza w okresie przygotowawczym. W pierwszej połowie sierpnia rozegramy trzy mecze towarzyskie z reprezentacją Brazylii, każdy w innym mieście, i 16 sierpnia wylatujemy do Kairu.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Cieszą mnie trzy gole, ale bardziej punkty

Część siatkarzy z rocznika 1995, którzy w zeszłym roku grali w kwalifikacjach do tych mistrzostw świata, została powołana przez De Giorgiego do kadry seniorów, to będzie problem?

Tak, to dotyczy czterech z nich: Artura Szalpuka, Aleksandra Śliwki, Bartka Lemańskiego i Marcina Komendy. Jak zakończy się faza interkontynentalna Ligi Światowej, to planuję spotkanie z trenerem De Giorgim i będziemy o tym rozmawiali. Oczywiście priorytetem jest reprezentacja seniorów, ale może nie wszyscy będą mu potrzebni.

A juniorów też chce pan powołać?

Jak najbardziej. Za kilka dni będę ustalał szczegóły z trenerem Pawlikiem, ale z nimi sytuacja jest łatwiejsza, bo swoje mistrzostwa świata mają na przełomie czerwca i lipca. Najbardziej zależy mi na środkowych, ale, z tego co wstępnie sprawdzałem, przepisy FIVB pozwalają na udział w imprezach maksymalnie dwóch kategorii wiekowych w jednym sezonie, czyli Jakuba Kochanowskiego nie będę już mógł powołać.

Kiedy możemy spodziewać się w takim razie listy powołanych na zgrupowanie?

Po 20 czerwca powinny być już znane pierwsze nazwiska. Poza oboma trenerami chciałbym też porozmawiać z poprzednimi szkoleniowcami, którzy prowadzili ich rok temu w kwalifikacjach.

Zanim dowiedział się pan o nominacji, był pan przez dwa tygodnie w USA. Co pan tam robił?

To prawda, dzięki pośrednictwu Andrzeja Grzyba mogliśmy razem z Adamem Swaczyną spędzić dwa tygodnie w Anaheim w Kalifornii w ośrodku szkoleniowym wszystkich reprezentacji amerykańskich. Mogliśmy obserwować treningi kadry żeńskiej i męskiej, a trenerzy i sztaby szkoleniowe odpowiadali nam na wszystkie pytania.

Ich treningi różnią się od nam znanych?

Na pewno inne mają warunki, bo choćby hala treningowa może pomieścić 32 boiska do siatkówki i w tym samym czasie mogą na niej trenować nie tylko wszystkie reprezentacje, ale i zawodnicy z innych dyscyplin. A co do samych treningów, to najbardziej nas zaskoczyło to, że oni trenują raz dziennie. John Speraw tłumaczył nam, że zalecili im to naukowcy, zdaniem których jest to najbardziej efektywne. Taki trening u mężczyzn trwał około 4 godzin. Bardzo dużo czasu poświęcają na pracę nad jednym elementem technicznym, w każdym tygodniu jest to coś innego. To są proste ćwiczenia, gdzie bardzo starannie szlifuje się ten jeden element. To zajmuje 40 minut treningu i jest na bieżąco nagrywane na tablecie i od razu dostępne do obejrzenia dla zawodników i sztabu, co ułatwia pracę, bo telewizor stoi obok boiska. Na przykład kiedy ćwiczyli przyjęcie, to siatkarz mógł po każdym przyjęciu podejść i obejrzeć swoje wykonanie. Potem są gry w szóstkach, a na koniec jest siłownia. Po drodze trenują też zagrywkę i robią to nieco inaczej niż u nas. Mają do dyspozycji prędkościomierze i siatkarze czy siatkarki dostają różne zadania w polu serwisowym. Na przykład sami muszą ustalić, przy jakiej prędkości ich zagrywka jest najskuteczniejsza albo wykonać trzy serwisy z rzędu z podobną prędkością.

A poza aspektami sportowymi coś jest inaczej?

U Sperawa każdy, ale to dosłownie każdy trening, zaczynał się od zebrania siatkarzy w kółku i jego przemowy. Prosił ich o zamknięcie oczu i wypuszczenie powietrza, a potem przypominał, po co tu są i że pracują dla swojego kraju i swojego narodu. W kadrze B z kolei przed treningami każdy siatkarz wychodził na środek kręgu i się wypowiadał w podobnym duchu. Na pewno podejście mentalne jest tam zupełnie inne, aczkolwiek u dziewczyn tego rodzaju przemów nie było.

I trenują pięć razy w tygodniu?

Mają trochę odmienny system, bo trenują od poniedziałku do środy, a w czwartek mają dzień na treningi indywidualne, a także podsumowania i analizy. Wtedy sztab przedstawia im nagrania z całego tygodnia, zwłaszcza z pracy nad techniką, a od piątku zaczynają trenować nowy element. Co ciekawe, podczas tych analiz trener nie pokazuje innych błędów, dotyczących elementów nad którymi nie pracowali, skupia się tylko na tym, co szlifowali przez ostatni tydzień. I pracują piątek i sobotę, a niedziela jest wolna.

Co zrobiło na panu największe wrażenie?

Poza ogromną ilością technologii i sprzętu audiowizualnego używanego na treningach największe wrażenie zrobił na mnie uniwersytet UCLA, gdzie na co dzień trenuje John Speraw i gdzie pojechaliśmy na wycieczkę. I żałowałem, że tam pojechałem. Tam sportowcy mają takie warunki, jakich nie ma w żadnym siatkarskim klubie w Europie. Najpierw nam pokazano jedną halę, taką jak w Spale, potem drugą, taką samą, ale z trybunami, a na koniec halę meczową, gdzie widownia może pomieścić osiem tysięcy kibiców. Do tego wydzielona stołówka dla sportowców, którzy mają plany żywieniowe ułożone indywidualnie przez dietetyków i nie jedzą z pozostałymi studentami. I całe zaplecze: sala do fizjoterapii z dwudziestoma stanowiskami, basenikiem i masą sprzętu, obok sala konferencyjna z rzutnikiem, stolikami, kanapami i jeszcze do tego pięknie urządzone i wyposażone szatnie. No i do tego wszystkiego dochodzi jeszcze bardzo ścisła współpraca z naukowcami pracującymi na uniwersytecie, zarówno w kwestiach analiz statystycznych, jak i biomechaniki czy fizjologii, a także psychologii. W obu kadrach na stałe zatrudniony jest psycholog, który jest obecny na każdym treningu.

I z jakimi wnioskami pan wrócił?

Przede wszystkim z tym, że my w Polsce kończymy szkolenie na etapie juniora, a oni je właściwie wtedy zaczynają. U nas 19-latek opuszcza SMS w Spale i jak ma szczęście i talent, to trafi do klubu w PlusLidze, a jak ma mniej, to do 1. albo 2. ligi. W żadnym z tych miejsc już nikt się nie będzie przesadnie skupiał na jego dalszym szkoleniu. Tam taki 19-latek trafia do UCLA albo innego, podobnie wyposażonego uniwersytetu i przez 4 lata może się rozwijać w doskonałych warunkach. Bardzo brakuje mi w tym miejscu polskich uczelni, nawet choćby tylko AWF-ów. One się zupełnie wycofały z siatkówki. Marzy mi się jakiś piękny program, który przywróciłby sport na naszych uczelniach. 6-8 uniwersytetów mogłoby stworzyć ligę, w której graliby ci nieco słabsi, którzy nie trafili do PlusLigi. Może pomogłoby to rozkwitnąć tym siatkarzom i siatkarkom, którzy w wieku 19 lat jeszcze nie prezentują pełni swojego talentu i możliwości?

Źródło artykułu: