Kolaković pracuje z reprezentacją Iranu dopiero od kilku miesięcy. Objął ją w lutym, zastępując na stanowisku selekcjonera Raula Lozano. W Lidze Światowej 2017 poprowadził jak dotąd Irańczyków do trzech zwycięstw.
Jedno z nich odnieśli nad Polską (3:1 w Pesaro - przyp. red.). W łódzkiej Atlas Arenie obie ekipy zmierzą się po raz kolejny (17.06). Przed tym spotkaniem, czarnogórski trener podzielił się z WP SportoweFakty refleksjami na temat swojej obecnej pracy.
Wiktor Gumiński, WP SportoweFakty: Jak duży wpływ na postawę Iranu ma obecnie trwający Ramadan?
Igor Kolaković: Myślę, że nie stanowi on dużego problemu. Poprzednie dwa turnieje również rozgrywaliśmy w czasie jego trwania. I moi gracze dali z siebie wszystko, ponieważ są przyzwyczajeni do takiej sytuacji.
A jak ocenia pan swoje pierwsze miesiące współpracy z Irańczykami?
- Bardzo się cieszę, że otrzymałem możliwość pracy z tą reprezentacją. Po dwóch miesiącach treningów trudno wyciągać konstruktywne wnioski, ale z pewnością mamy znakomite warunki do przygotowań. Irańska federacja wyróżnia się bardzo dobrą organizacją, a gracze są zmotywowani do walki za ojczyznę. Dlatego dotychczas jestem ze wszystkiego zadowolony.
W jednym z wywiadów podkreślał pan, że siatkówka cieszy się w Iranie bardzo dużą popularnością.
- To sport numer dwa, po piłce nożnej. Hale są wypełnione kibicami zarówno podczas meczów ligowych, jak i reprezentacyjnych. Na zewnątrz znajduje się mnóstwo siatkarskich boisk, na których grają ludzie w różnymi wieku, także dzieci. Reprezentanci Iranu mają status gwiazd. Niełatwo wyjść im do miasta, ponieważ często napotykają prośby o autograf bądź wspólne zdjęcie. I nie chcą opuszczać kraju z powodu bajecznych kontraktów.
ZOBACZ WIDEO Huesca walczy z Getafe o Primera Division [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Tak wysokie umowy nie hamują przypadkiem rozwoju drużyny narodowej?
- Czołowi siatkarze zarabiają w Iranie dwa lub trzy razy tyle, na ile mogliby liczyć w klubach europejskich. Do pozostania w ojczyźnie dodatkowo zachęcają ich dobrze rozwinięta baza treningowa oraz niezły poziom ligi. Ale uważam, że kiedyś muszą wyjechać za granicę. Taki krok byłby idealny dla ich rozwoju. Zdobyliby bezcenne doświadczenie, poznając postrzeganie siatkówki z punktu widzenia innego kraju. Chodzi przede wszystkim o metody treningów, styl gry oraz sposób rozwiązywania pewnych powtarzających się boiskowych sytuacji.
Nie jest pan pierwszym zagranicznym szkoleniowcem Iranu. Wcześniej byli nimi Julio Velasco, Slobodan Kovac czy Raul Lozano. Konsultował się pan z poprzednikami przed podpisaniem kontraktu?
- Rozmawiałem tylko ze Slobodanem Kovacem, ale już po zawarciu umowy. Chciałem poprosić go o opinię na temat kilku zawodników. Jego przemyślenia okazały się dla mnie pomocne. Przede wszystkim kieruję się jednak własnym doświadczeniem.
Co stanowi dla pana największe wyzwanie w pracy z reprezentacją Iranu?
- Poza wynikami, które są bardzo ważne, chciałbym pracować z utalentowaną grupą. Irańczycy mają naprawdę dużo perspektywicznych siatkarzy. Teraz nie mogę ze wszystkich korzystać, ponieważ część z nich przygotowuje się do mistrzostw świata do lat 23. Dlatego też obecnie w składzie jest kilku graczy, którzy raczej nie mieszczą się w mojej wizji przyszłej reprezentacji.
A ma pan jakiś jasno wytyczony cel przed federację?
- Są nim igrzyska olimpijskie w Tokio. Zawarłem jednak kontrakt 2+2. Po dwóch latach pracy podejmiemy decyzję o ewentualnej kontynuacji współpracy. Na razie nie mam żadnej presji, działacze są cierpliwi i mamy podobne poglądy na rozwój reprezentacji. Aktualnie głównym założeniem jest przeprowadzenie efektywnej selekcji i wprowadzenie do zespołu wyróżniających się młodych zawodników.
Prowadzenie reprezentacji Iranu to zadanie o dużej skali trudności?
- Podoba mi się, że Irańczycy mają mentalność podobną do Czarnogórców. Są niezmiernie temperamentni - strasznie rozczarowani po porażkach i bardzo szczęśliwi po zwycięstwach. Czasami jednak tracą zbyt wiele energii na niepotrzebne rzeczy. A ja postaram się sprawić, by potrafili ją spożytkować w najlepszy możliwy sposób.