Droga kadry juniorek do meksykańskiej Cordoby nie jest łatwa. Drużyna musiała w środę 7 lipca jechać już o 3 nad ranem na Okęcie, stamtąd dolecieć do Amsterdamu i tam czekać 6 godzin na samolot do Meksyku. A to nie koniec podróżowania, po 12 godzinach lotu naszą reprezentację czeka jeszcze przemierzenie 400 kilometrów autokarem. Ale jak twierdzi Miłosz Majka, drugi trener juniorskiej kadry, to nie osłabia zapału młodych podopiecznych.
- Ten awans to już jest wielki sukces i myślę, że warto o tym przypominać, tym bardziej, że nie wszyscy wierzyli w to, że polecimy do Meksyku. A my byliśmy optymistami, widzieliśmy, że nasza gra wygląda naprawdę dobrze i to jest zupełnie inna drużyna od tej, która grała kwalifikacje w Portugalii. Ostatnie pracy w Szczyrku dały efekt, a sam udział mistrzostwach to dla tej grupy zastrzyk pozytywnej energii i pewności siebie. Nie trzeba nikogo dodatkowo motywować, wszyscy wiedzą, o co walczą - podkreślił trener. Ostatnie dni przygotowań w Zakopanem wypadły bardzo dobrze i w zgodnej opinii sztabu udało się utrzymać poziom mobilizacji z udanego turnieju kwalifikacyjnego w Wieliczce.
Polskie juniorki przed startem mundialu rozegrają na miejscu sparingi z Meksykiem i Japonią. Ich pierwszych rywalem na mistrzostwach będzie Dominikana (14 lipca, godz. 22 polskiego czasu). Potem w grupie B czekają na nie Peruwianki i Chinki. - Naszym pierwszym celem jest wyjście z grupy, uważamy, że jest to jak najbardziej wykonalne. Chinki z pewnością będą mocne, natomiast Dominikana i Peru to zespoły, które są w naszym zasięgu. A jeśli to się uda, to liczy się każda kolejna akcja, kolejny set i każdy następny mecz. Skoro już jesteśmy po raz pierwszy od lat na mundialu juniorek, to nie jedziemy tam na wakacje, tylko o wywalczenie jak najlepszego wyniku i realizację swoich celów. Znalezienie się w czołowej ósemce turnieju z pewnością będzie ważne - uznał asystent Wiesława Popika.
Czy siatkarki z Polski podążą śladem reprezentacji pod wodzą Sebastiana Pawlika, która niedawno sięgnęła po juniorskie mistrzostwo świata? Sztab kadry juniorek mierzy zamiary na siły, ale to nie oznacza minimalizmu. - Nasza drużyna juniorów wygrała prawie pięćdziesiąt meczów z rzędu i ma niesamowity potencjał. Grupa naszych dziewczyn nie ma takich sukcesów na koncie, ale każdy, kto obserwował jej pracę na przestrzeni ostatnich lat, potwierdza, że wykonały one olbrzymi postęp i już teraz część z nich jest gotowa na granie w Orlen Lidze, a w przyszłości w reprezentacji kraju. Ten mundial będzie dla nich kapitalnym doświadczeniem przed walką o grę w nowych klubach - stwierdził Majka.
ZOBACZ WIDEO: Kontuzja kręgosłupa przerwała karierę polskiego rajdowca. Teraz jest gotów, by wrócić (VIDEO)
- Najważniejsze to nie stracić "pazura" do gry i rywalizacji, którego mają choćby nasi złoci juniorzy. A u tych dziewczyn widzę właśnie taki "pazur" i zawziętość. To jest grupa dobrze przygotowana mentalnie i walczącą cały czas o więcej. W młodzieżowej siatkówce czas na rozliczenia przychodzi w wieku juniora i możemy patrzeć pozytywnie w przyszłość, widząc, jaki jest progres tej reprezentacji. Ta grupa była trochę niedoceniana, a teraz udowodniła, że warto było cierpliwie czekać i ją wspierać. Oczywiście nie jesteśmy faworytem mistrzostw, ale z drugiej strony w siatkówce jest trochę jak w kolarstwie: lepiej atakować z peletonu - zauważył drugi trener juniorek.
Nasze rodaczki awansowały na mundial dzięki wygraniu wszystkich trzech spotkań turnieju kwalifikacyjnego w Wieliczce; rywalami Polek były Niemki, Bułgarki i Belgijki. Dla kadry narodowej kierowanej przez Wiesława Popika to pierwszy udział w juniorskich mistrzostwach świata od 2011 roku. Wtedy podopieczne Grzegorza Kosatki zajęły w Peru 9. lokatę.