- Byliśmy w czwórkę, ja, mój brat i dwie dziewczyny. Wyszedłem z klubu i powiedziałem taksówkarzowi, żeby przyniósł pięć róż. Zapłaciłem za nie i dałem dziewczynom. Kwiaty zostawiliśmy w wazonie na stole - relacjonuje zdarzenie Gubajdullin. - Niedaleko nas przechodziło kilka osób, które zachowywały się bardzo głośno, ośmiu chłopaków i trzy dziewczyny. Jeden z nich był bardzo wysoki, ale w tamtym momencie nie wiedziałem kto to był, potem okazało się, że przede mną stała gwiazda, zawodnik reprezentacji Rosji Ilja Własow - kontynuował.
Później, gdy Gubajdullin ze swoimi znajomymi wyszedł z klubu, przypomniał sobie o niezabranych kwiatach. Gdy wrócił po nie, okazało się, że w wazonie z pięciu, zostały się tylko dwie róże.
- Zapytałem się barmana i kelnerki, gdzie jest reszta, powiedzieli, że zabrał je Ilja Własow, ten wysoki facet. Poszedłem do Ilji i poprosiłem go, żeby je oddał, ale on powiedział, że dał je swoim znajomym. Podobno zarabia niemało, ale na kupienie róży nie wystarcza – komentuje zaistniałą sytuację Gubajdullin.
Według tego co mówi Rustam Gubajdulin, po tym gdy Ilja Własow został zapytany o powód zabrania kwiatów, 19-letni siatkarz zaczął mieć do niego pretensje. Kiedy zakończyła się kłótnia, rozpoczęła się bójka.
Zgodnie z wersją poszkodowanego, pierwszy uderzył Własow. Potem dołączył się brat Gubajdullina. W rezultacie Rustam Gubajdullin został mocno pobity, natomiast jego brat miał złamaną szczękę. Złożone zostały dwie sprawy karne, pierwsza w związku z pobiciem i druga za umyślne spowodowanie uszczerbku na zdrowiu. Po dwóch latach od zdarzenia nikt nie otrzymał mandatu w związku z pobiciem. Natomiast druga sprawa karna - złamana szczęka - toczy się w sądzie.
Cała sytuacja została zarejestrowana przez kamery umieszczone na parkingu.