W połowie trzeciego seta Milczarek, podczas próby obrony, uderzył z całym impetem w parkiet. Chwilę później wpadł na niego Jurij Gladyr, który także próbował podbić piłkę. Libero warszawskiej Politechniki halę opuścił w kołnierzu ortopedycznym. Wstępnie lekarze podejrzewali wstrząśnienie mózgu i złamanie szczęki. - Skończyło się tylko na stłuczeniach. Po szczegółowych badaniach w szpitalu wykluczono uraz głowy, zdjęcia rentgenowskie szczęki również nic nie wykazały - powiedział rzecznik prasowy Politechniki.
Nie jest pewnym, czy zaraz po świętach MIlczarek będzie w stanie wznowić treningi. - Na pewno będzie odczuwał jeszcze ból - ocenił kierownik drużyny "Inżynierów". - Najważniejsze jest zdrowie zawodnika. Na pewno nikt nie będzie ponaglał go do powrotu na boisko - dodał.
Sobotnie spotkanie był pierwszym, jakie Milczarek rozegrał po 3. miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją kości ogonowej. - Limit pecha w tym sezonie Robert chyba już wyczerpał - mówili po meczu kibice Politechniki. - Oby, bo bardzo potrzebujemy tak ambitnego i walecznego zawodnika - dodawali zgodnie.