Mekka ucichła, ale nie zamilkła. Katowicki Spodek wciąż gości dobrą siatkówkę

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski  / Na zdjęciu: Spodek w Katowicach
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Spodek w Katowicach

Najważniejsze mecze polskiej reprezentacji siatkarzy coraz rzadziej odbywają się w stolicy województwa śląskiego. Ale najsłynniejszy obiekt Katowic żyje i ma się nieźle także w sezonie ligowym.

W tym artykule dowiesz się o:

- Pierwsze mecze w Spodku, rok 1998. Górne trybuny zasłonięte specjalną kotarą, bo ludzie wypełniali ledwie dolną kondygnację, a kibiców w barwach narodowych można było policzyć na palcach dwóch rąk. Za to teraz na jednej ręce można policzyć tych, którzy nie przychodzą do hali w biało-czerwonych barwach - opowiadał naszemu portalowi Marek Magiera, jeden z tych, którzy pamiętają czasy, gdy boom na siatkówkę w Polsce dopiero się rodził za sprawą nadzwyczajnego wysiłku pasjonatów. Ten wysiłek opłacił się, a Spodek w Katowicach zyskał na złotych latach polskiej siatkówki najwięcej. Gdyby przeprowadzić ankietę na halę najbardziej kojarzącą się z naszą kadrą siatkarzy, "UFO hall" (jak nazywają Spodek goście z zagranicy) wygrałaby przytłaczającą przewagą głosów, choć obecnie reprezentanci Polski dużo częściej występują w Tauron Arenie Kraków.

Stojący w pobliżu ronda generała Jerzego Ziętka obiekt obchodzi w tym roku swoje 46 urodziny i jak na swoje pół wieku trzyma się całkiem nieźle, choć wymaga kolejnych modernizacji i remontów. Od natężenia i różnorodności wydarzeń, które miały i mają miejsce w tym miejscu, może zakręcić się w głowie. Ściany Spodka widziały i słyszały naprawdę wiele: przemówienia Fidela Castro i Leonida Breżniewa, koncerty Metalliki i Tiny Turner, kolejne edycje Festiwalu Rawa Blues, Międzynarodowe Targi Górniczej, e-sportowy Intel Extreme Masters czy mistrzostwa Polski we fryzjerstwie... A także sport, bardzo dużo sportu na poziomie miejskim, regionalnym, krajowym i międzynarodowym. Skoro Spodek jest nazywany od lat "mekką polskiej siatkówki", nie trzeba dodawać, która z wielu dyscyplin rozgrywanych w tym obiekcie zajmuje szczególnie miejsce w jego historii.

- Można zbudować piękną i nowocześniejszą halę, ale żeby zasłużyć na miano "mekki", taki obiekt musi mieć to coś w sobie: swoją historię, sukcesy, porażki, wielkie emocje... I to się zdobywa latami! Spodek to wręcz monument i nie boję się użyć tego słowa. Każdy, kto choć raz poczuł magię tego miejsca, wie, że stał się częścią wielkiej historii polskiej siatkówki - mówił Łukasz Kadziewicz, były reprezentant Polski, który może do końca życia z dumą chwalić się odśpiewaniem na parkiecie Spodka Mazurka Dąbrowskiego a capella wraz z tysiącami kibiców. Docenia on jakość Atlas Areny w Łodzi i krakowskiej Tauron Areny, która od 2014 roku zgarnia wszystkie najważniejsze siatkarskie imprezy w naszym kraju (to właśnie w niej zostanie rozegrany finał Lotto EuroVolley Poland 2017), ale jednocześnie przypomina, że szafowanie tytułem mekki jest co najmniej niepoważne, skoro został on już dawno przyznany jednej hali.

Pierwszym wielkim siatkarskim świętem w Spodku były finały Ligi Światowej w 2001 roku, dzięki którym FIVB ostatecznie przekonała się, że Polska potrafi i powinna organizować wielkie widowiska. A jak na razie ostatnim - najważniejszy mecz mistrzostw świata z 2014 roku, czyli finał Polska - Brazylia, wygrany przez siatkarzy Stephane'a Antigi 3:1.

ZOBACZ WIDEO: Polski skialpinista chce wrócić na K2. Ma nowy pomysł, jak zjechać ze szczytu

- Nastrój, jaki panował wtedy w Spodku, był nie do zapomnienia i nie do opisania. Mam wrażenie, że nie tylko siatkarze sięgnęli wtedy po mistrzostwo, ale także nasi kibice, którzy wiernie zagrzewali swoich ulubieńców do boju i dodawali im energii do walki. To było najlepsze wydarzenie siatkarskie nie tylko w Katowicach, ale i w tej części Europy - mówił prezydent Katowic Marcin Krupa. W hali sukces Polaków świętowało 12 528 kibiców, wokół hali - ponad 40 tysięcy. To, co działo się po ostatniej akcji tamtego spotkania, wymykało się i wciąż wymyka się próbom relacjonowania pozbawionego emocji.

Tym smutniejszy dla stolicy województwa śląskiego jest fakt, że od tamtej złotej nocy wielka siatkówka przybywa do Spodka sporadycznie, na pojedyncze mecze Ligi Światowej lub oficjalne pożegnania byłych reprezentantów kraju, Pawła Zagumnego i Krzysztofa Ignaczaka. Władze Katowic i wszyscy kibice związani ze Spodkiem musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której legendarna hala musiała raz po raz ustępować krajowym konkurentom. Ratunek przyszedł z dość niespodziewanej strony, bo... od GKS-u Katowice. Inwestycja miasta w siatkarską sekcję GieKSy przyniosła zasłużony triumf w rozgrywkach pierwszej ligi i przekonanie działaczy PLPS do wywindowania śląskiej drużyny na poziom PlusLigi. W swoim debiutanckim sezonie zespół Piotra Gruszki rozgrywał swoje mecze przede wszystkim w obiekcie położonym w dzielnicy Szopienice, ale szybko pojawił się pomysł, by choć na kilka spotkań przenieść się do Spodka.

Efekty przerosły oczekiwania wszystkich, nawet ludzi zaangażowanych w organizację i promocję spotkania: pierwszy mecz katowiczan w tym obiekcie (26 października 2016 roku, 0:3 z Effectorem Kielce) oglądało z trybun 2400 kibiców, a najlepszą reklamą siatkówki na Śląsku były derby województwa pomiędzy GKS-em a Jastrzębskim Węglem, wtedy frekwencja wyniosła ponad 5 tysięcy osób. To był wyjątkowy dzień nie tylko dla fanów obu drużyn. Rozgrywający Jastrzębskiego Węgla Lukas Kampa obserwował przestronne wnętrze Spodka i przypominał sobie, jak ze swoją narodową drużyną wywalczył w tej hali brąz mistrzostw świata. - To wspaniałe uczucie powrócić do Spodka. Zostaliśmy nawet w tym samym hotelu co w 2014 roku. Wcześniej byłem w Katowicach kilka razy, ale halę oglądałem wyłącznie z zewnątrz. Ale to zupełnie coś innego, jak wraca się do Spodka na mecz. Cieszę się, że było tylu kibiców, bo czułem się niemal tak jak na mistrzostwach świata i chętnie tu jeszcze wrócę - mówił Niemiec.

Do Katowic z chęcią będzie wracał także Vital Heynen, szkoleniowiec brązowych medalistów ostatniego mundialu, a obecnie trener kadry Belgów, która zawita do Spodka na mecze grupy D Lotto EuroVolley Poland 2017. Heynen już kilka lat temu sugerował z uśmiechem, że czeka na tytuł honorowego obywatela Katowic za czas spędzony w tym mieście. Mało tego, gdy dowiedział się, że losowanie grup mistrzostw Europy znów wysłało go do górniczego miasta, obiecał na Twitterze, że przywiezie wszystkim pracownikom Spodka belgijskie czekoladki, dziękując tym samym za ich pracę. Znając tego trenera, na pewno to zrobi.

W ramach grupy D mistrzostw Europy (Katowice, 25-28 sierpnia) zmierzą się ze sobą reprezentacje Francji, Holandii, Belgii i Turcji. 30 sierpnia w Spodku zostaną rozegrane dwa spotkania fazy play-off przed ćwierćfinałami, a dzień później dwa mecze ćwierćfinałowe. Bilety na te spotkania są do nabycia na stronie ebilet.pl.

Źródło artykułu: