Występ Marko Ivovicia na ME 2017 coraz bardziej wątpliwy. "Wszystko okaże się w poniedziałek"

WP SportoweFakty / Olga Król / Marko Ivović to brązowy medalista mistrzostw Europy z 2013 roku
WP SportoweFakty / Olga Król / Marko Ivović to brązowy medalista mistrzostw Europy z 2013 roku

W jednym z ostatnich meczów sparingowych przed Mistrzostwami Europy 2017, kontuzji doznał reprezentant Serbii Marko Ivović. Na kilka dni przed startem turnieju w Polsce wciąż nie wiadomo, czy siatkarz zdoła powrócić do pełni sił.

W tym artykule dowiesz się o:

W poniedziałek selekcjoner reprezentacji Serbii ogłosi czternastoosobową kadrę na turniej Mistrzostw Europy 2017. W dalszym ciągu nie wiadomo, czy w drużynie znajdzie się Marko Ivović. Doświadczony przyjmujący w pierwszym z dwóch meczów sparingowych z ekipą Słowenii doznał urazu stawu skokowego, który może wykluczyć go z gry na Euro.

Do zdarzenia doszło w trakcie drugiego seta. Po jednej z akcji, przy wyniku 9:3 dla Serbów, 26-letni przyjmujący nieszczęśliwie wylądował na stopie Marko Podrascanina. Zdarzenie wyglądało fatalnie. Marko Ivović nie był w stanie samodzielnie opuścić parkietu, dokonał tego dopiero w asyście kolegów i członków sztabu medycznego.

- W poniedziałek mamy ostatnie konsultacje w sprawie Marko Ivovicia, wtedy dowiemy się dokładnie jak poważna jest kontuzja. Do tej pory mieliśmy wyniki, które nie były do końca dokładne ze względu na opuchliznę. Trudno było na ich podstawie ocenić wielkość urazu. Niebawem dowiemy się ile czasu potrwa powrót zawodnik do zdrowia i czy znajdzie się w kadrze na Mistrzostwa Europy - powiedział Nikola Grbić.

Pierwszy mecz na turnieju Serbowie rozegrają już w czwartek na PGE Narodowym w Warszawie. Ich rywalem będą gospodarze - Polacy. Szkoleniowiec Plavich nie ukrywa, że wynik rywalizacji będzie miał spore znaczenie.

ZOBACZ WIDEO Falstart RB Lipsk. Zobacz skrót meczu z Schalke [ELEVEN SPORTS]

- To bardzo ważny mecz, ponieważ otwiera całą imprezę. Zwycięstwo na Polską dałoby nam bardzo wiele i podniosło morale. Jeżeli jednak nam się nie uda, to nie będzie koniec świata. Porażka nie sprawi, że stracimy szanse na pierwsze miejsce w grupie - przyznał selekcjoner reprezentacji Serbii.

- Zagramy się z bardzo silnym przeciwnikiem, aktualnymi mistrzami świata, którzy wystąpią u siebie. W podobnych okolicznościach mierzyliśmy się trzy lata temu podczas otwarcia mundialu. Z tamtego zespołu pozostało jednak dwóch lub trzech graczy, więc nasze szanse są wyrównane. Presja ciążąca na drużynach będzie podobna. Trzeba będzie wyjść na boisko z czystą głową. Wiemy co nas czeka, ale musimy być skoncentrowani, zrelaksowani i dać z siebie wszystko co najlepsze - powiedział Grbić.

Komentarze (0)