Tańce, hulanki, fińska swawola. O kibicach Suomi znów będzie głośno
Kibice fińskich siatkarzy wiedzą, jak się zabawić podczas wielkiego turnieju. Kiedyś opanowali Katowice, teraz wyprawiają się do Gdańska na mistrzostwa Europy. I z pewnością dadzą się zapamiętać.
Cofnijmy się pamięcią do września 2014 roku i pierwszej fazy siatkarskich mistrzostw świata. Grupa, która rozgrywała swoje mecze w katowickim Spodku, mieściła przyszłego wicemistrza i brązowego medalistę turnieju, czyli Brazylię i Niemcy, ale to nie kibice z tych krajów robili show na trybunach. Zaczęło się od starcia Kuba - Finlandia i wykonania hymnu "Oi maamme" na dwa tysiące oddanych sprawie gardeł, a potem było tylko lepiej, głośniej i tłoczniej.
Tysiące Finów kibicowało w Spodku swoim ulubieńcom, drugie tyle okupowało strefę kibica pod halą, wszyscy korzystali z uroków życia na wyjeździe. Do tego stopnia, że pewnej mundialowej nocy w jednym z lokali na Mariackiej (najbardziej rozrywkowej ulicy Katowic) miało zabraknąć alkoholu. Ale dla dobrze bawiących się gości z zagranicy nie był to powód, by przenosić się gdzie indziej. Zresztą jakiś czas później dowieziono zapasy.Fantazja gości z mroźnej północy Europy nie miała granic. I nie chodziło tylko o niebieskie peruki, wymyślne okulary i ogromne transparenty. W kręgu dziennikarzy obsługujących spotkania w Spodku popularna stała się historia kibica Suomi, który w dzień wolny od siatkówki uznał, że chciałby zwiedzić obóz w Oświęcimiu, a potem udać się na krótki wypad do Krakowa. Nie wiedział, jak pokonać taką trasę pociągiem lub busem, dlatego... wynajął taksówkę. I zapłacił za kurs w dwie strony gotówką, od razu. Gdyby decydujące, szczęśliwe dla całej Polski mecze tamtego mundialu nie odbywały się w Katowicach, to sportowo-społecznym wydarzeniem roku 2014 w tym mieście byłaby fińska nawałnica, która korzystała z polskiej gościnności i podziękowała jej stworzeniem atmosfery godnej najlepszej imprezy.
I pomyśleć, że mówimy o kraju, w którym zarejestrowanych siatkarzy jest ledwie 12 tysięcy. Ale Finowie doceniają wysiłek reprezentacji i postęp, jaki zrobiła w ciągu ostatnich kilkunastu lat, zwłaszcza po zakwalifikowaniu się na przyszłoroczne mistrzostwa świata we Włoszech i Bułgarii. Czwarte miejsce na mistrzostwach Europy w 2007 roku było sukcesem, ale nowa, lepsza era tamtejszej siatkówki zaczęła się później, dokładnie 4 lipca 2009 roku, kiedy drużyna pod wodzą Mauro Berruto pokonała Brazylię 3:2 podczas turnieju Ligi Światowej w Tampere.
ZOBACZ WIDEO Kontrowersje w meczu Realu. Ramos wyleciał z boiska [ZDJĘCIA ELEVEN]
- Finowie myśleli, że tylko w hokeju mogą wygrywać z najlepszymi. Aż do tamtego meczu - mówił włoski trener, który własnoręcznie położył fundamenty pod konstruktem całej siatkówki w Finlandii. Wydłużył czas zgrupowań z 50 do 120 dni, podwajał i potrajał liczbę powtórzeń na treningach, umożliwił regularnie granie z Brazylią, Rosją i Polską. Następcy nie zepsuli jego dzieła: Daniel Castellani utrzymał kulturę i jakość pracy, Tuomas Sammelvuo wykorzystał potencjał najzdolniejszego narybku z SMS-u w Kuortane. I wciąż korzysta, dzięki czemu ryzyko wystąpienia dziury pokoleniowej jest znikome.
W tym roku reprezentacja Finlandii mężczyzn znów zawita do naszego kraju, tym razem do Gdańska, gdzie w ramach grupy A Lotto EuroVolley Poland zagra z gospodarzami turnieju, a także Serbią i Estonią. Z punktu widzenia organizatorów oraz sektora usług przeznaczonego dla przyjezdnych pozostało tylko zacierać ręce i czekać na zyski. Co prawda zainteresowanie biletami ze strony Serbów było znikome, ale kraje znad Zatoki Fińskiej nie zawiodły: Finowie wykupili 2,5 tysiąca wejściówek na mecze swoich rodaków, Estończycy aż 5,5 tysiąca. Zainteresowanie Finów pewnie byłoby większe, gdyby nie to, że 31 sierpnia w ich ojczyźnie zaczynają się mistrzostwa Europy w koszykówce i siłą rzeczy nie wszyscy fani fińskiego sportu polecą do Polski.
Z racji organizacji EuroBasketu u siebie w tym samym czasie, Finowie spodziewaja sie TYLKO 5tys kibicow na naszym ME ;) #eurovolleym
— Zuzanna Dulnik (@ZuzaDula) 17 sierpnia 2017
Według Kamila Sołoduchy, który od pięciu lat jest statystykiem kadry Suomi, z powodów limitów nałożonych przez PZPS nie wszyscy przybysze z Finlandii mogli kupić bilety na mecze swoich siatkarzy. Co nie znaczy, że nie będą się dobrze bawić i oglądać na żywo najlepszej europejskiej siatkówki. Jeszcze w 2014 roku organizacja wyjazdów na mistrzostwa świata w Polsce była inicjatywą całkowicie oddolną: najbogatsi rezerwowali bilety lotnicze z Helsinek i Turku do Krakowa i Katowic, reszta tworzyła specjalnej grupy na Facebooku i płaciła za busy jadące do Polski przez Estonię, Rosję lub nawet Białoruś. Teraz obywatel Finlandii, który uzna, że chciałby zobaczyć podopiecznych Sammelvou w Gdańsku, nie musi zdawać się tylko na znajomych.
Nie trzeba zdawać się na biuro podróży, żeby zapewnić sobie wszystkie pożądane atrakcje. Opcją numer dwa jest wyjazd w ramach grupy kibicowskiej lub stowarzyszenia takiego jak FinFanTeam, współpracującego z krajowym związkiem siatkarskim. Podróż z Helsinek do Warszawy, dostanie się stamtąd do Gdańska i pobyt w nadmorskim mieście połączony ze zwiedzaniem i oglądaniem rodaków na parkiecie Ergo Areny kosztuje w tym wypadku 840 euro.
Można spodziewać się, że ulice, sklepy i puby Trójmiasta zostaną opanowane przez sympatycznych najeźdźców z dalekiej Północy, a świętowanie z pełną mocą rozpocznie się już 24 sierpnia. Oczy Polaków będą zwrócone na Stadion Narodowy, zaś kibice Finlandii i Estonii po meczu swoich drużyn spotkają się licznie w sopockim Hipodromie i będą tam fetować wszystkie obecne oraz przyszłe sukcesy rodaków.
Za oprawę muzyczną będzie odpowiadać między innymi gitarzysta zespołu Popeda Costello Hautamäki, jeden z autorów hitu "Oda do Jaloviiny". Jaloviina to fiński alkohol, odmiana brandy oparta na spirytusie i aromatyzowanym winie. - Rozgrzewasz mnie od środka, wypełniasz mnie szczęściem i do samego rana czujemy miłość i radość życia - mogliby zacytować tekst piosenki fińscy kibice z dedykacją dla kadry swoich siatkarzy. A ci mogliby odpowiedzieć: - Jesteście wierni, nie besztacie nas, ale zawsze jesteście blisko, gdy potrzebujemy pomocy. W oryginale Costello Hautamäki śpiewa te słowa na cześć ulubionego trunku, który z pewnością będzie się przelewał także w Gdańsku.