W drugim meczu fazy grupowej ME 2017 reprezentacja Estonii była bardzo blisko sprawienia sporej niespodzianki, prowadzili bowiem już 2:1 w setach z Serbią. Ostatecznie jednak przegrali w piątym secie.
- Myślę, że możemy być zadowoleni po tym spotkaniu. Serbowie są bardzo mocną drużyną, co pokazali w swoim pierwszym spotkaniu, przeciwko Polsce na PGE Narodowym. Tam nie oddali nawet seta. Nam udało się wywrzeć na nich skutecznie presję i trochę ich złamać. Niestety zabrakło tej presji z naszej strony w kluczowych momentach spotkania i ostatecznie przegraliśmy. Teraz będziemy szukać swoich szans w meczu z Polską - ocenił Ardo Kreek, który sam zdobył 13 punktów, z czego 6 blokiem i 2 zagrywką.
- Naszym atutem jest serwis. Serbowie mieli problemy z przyjęciem i dobrze działał wtedy nasz blok (Estonia miała ich aż 15 w całym spotkaniu - przyp. red.), do tego ich własna zagrywka nie funkcjonowała najlepiej tego dnia. Ich ataki były często podbijane przez naszych obrońców, a w kontrach byliśmy skuteczni. Niestety czasem podejmowaliśmy głupie decyzje i popełnialiśmy błędy, zwłaszcza w najważniejszym momencie i to nas zgubiło - przyznał doświadczony środkowy.
To już drugi przegrany tie break dla Estończyków na tych mistrzostwach, bowiem z Finlandią również stoczyli przegraną pięciosetową walkę.
- Jesteśmy bardzo rozczarowani tym, że po raz drugi zagraliśmy pięć setów ostatecznie zakończone porażką i mimo tego wysiłku wciąż nie mamy żadnej wygranej na koncie. To na pewno boli, zwłaszcza, że z Serbią prowadziliśmy już 2:1 w setach, ale nie będziemy tego rozpamiętywać. Trzeba się otrząsnąć, zapomnieć i jak najlepiej zagrać z Polską, bo nadal mamy szanse na awans. Mamy już dwa punkty, więc ewentualne zwycięstwo zapewni nam przejście do barażów. Wszyscy w drużynie jesteśmy wciąż bardzo zmotywowani - zapewnił Estończyk.
Wszyscy w Gdańsku są zachwyceni liczbą i dopingiem estońskich kibiców, którzy są niezwykle barwni i głośni. Podczas meczu z Serbią wypełnili prawie całą halę.
- My też jesteśmy pod wrażeniem tego, ilu kibiców przyjechało nas dopingować w Gdańsku. Kiedy się rozejrzałem po hali, cała była niebieska. To samo było podczas spotkania z Finlandią, chociaż wtedy musieli przekrzykiwać fińskich fanów, których też jest tu sporo. Jesteśmy bardzo wdzięczni tym wszystkim, którzy specjalnie dla nas przyjechali i także dla nich chcemy wygrać ostatni mecz. Oni pewnie też są mocno rozczarowani, że nie udało nam się pokonać Serbów, choć było tak blisko - przyznał zawodnik.
O szanse na awans Estonia musi w poniedziałek powalczyć z reprezentacją Polski w ostatnim meczu fazy grupowej. - Serbowie pokonali Polaków i pokazali, że to jest możliwe. Kiedy jesteśmy w pełni skoncentrowani i gramy naszą najlepszą siatkówkę, to możemy wygrać z każdym. Musimy ustrzec się głupich błędów i zachować chłodną głowę. Poza tym nas świetnie motywuje granie przeciwko drużynom z czołówki, zawsze wtedy gramy na wyższym poziomie. Na pewno wszyscy w drużynie wierzymy, że Polskę da się pokonać i nikt z nas się tego meczu nie boi - zapewnił Kreek.
ZOBACZ WIDEO Piotr Gruszka: Trener Cretu to duży atut Estonii
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)