Podopieczni Nikoli Grbicia są niezadowoleni. Przegrali mecz, w którym przez większość czasu prowadzili. Po dwóch setach zdawało się, że mogą być już pewni występu w finale, lecz ostatecznie zagrają w meczu o brąz. Srećko Lisinac, który jest z jedną z najważniejszych postaci kadry Serbii, po spotkaniu podkreślał, że losy rywalizacji odwróciły się głównie ze względu na postawę przeciwników.
- Nie oddaliśmy inicjatywy, to Niemcy zaczęli lepiej grać. W pierwszych dwóch setach popełniali dużo błędów. Później było już zupełnie odwrotnie - stwierdził gracz.
Zawodnik zauważył też pomyłki, które popełnili Serbowie po drugiej partii. - Mieliśmy swoje szanse na kontrze, mogliśmy zakończyć ten mecz, ale się nie udało. Tak to jest w siatkówce, że niewykorzystane szanse się mszczą.
Jednak nie tylko błędy kolegów zdenerwowały Lisiniaca. Siatkarz uznał też, że sędziowie mylili się w momentach, które decydowały o losach spotkania. Chodziło o sytuację z tie-breaka, gdy Serbowie postanowili przerwać akcję i poprosić o wideoweryfikację. Chcieli sprawdzić, czy przeciwnicy popełnili błąd przy siatce. Arbitrzy sprawdzając sytuację zobaczyli, że gracze z Bałkanów podczas bloku dotknęli siatki i przyznali punkt Niemcom. - Moim zdaniem, gdy prosimy o challenge sędziowie nie powinni sprawdzać naszych zagrań, tylko przeciwników. Takie błędy wynikają z małego doświadczenia z systemem challenge. Trudno, Niemcy w tym spotkaniu byli lepsi - powiedział zdenerwowany.
Teraz przyjezdni z Serbii powalczą o brązowy medal z reprezentacją Belgii. - Musimy patrzeć na naszą grę. Jesteśmy dobrym zespołem, który gdy grając na swoim poziomie może pokonać każdego. Nie można patrzeć na to, co robi przeciwnik - uznał środkowy.
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kurek: Wszystkie ręce na pokład. Zacznijmy od dzisiaj
Grbic sie popisal wideoweryfikacja :D