Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:1 (22:25, 25:21, 25:20, 25:18)
Resovia: Mikko Oivanen, Paweł Woicki, Krzysztof Gierczyński, Marcin Wika, Ihosvany Hernandez, Łukasz Perłowski, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Bartosz Gawryszewski, Paweł Papke, Piotr Łuka, Michał Kaczmarek
ZAKSA: Michał Ruciak, Jakub Novotny, Terence Martin, Robert Szczerbaniuk, Wojciech Kaźmierczak, Michał Masny, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Dominik Witczak, Kamil Kacprzak, Dan Lewis, Sławomir Szczygieł
Sędziowie: Marcin Herbik, Tomasz Janik
MVP: Paweł Woicki (Resovia)
Oba zespoły przystępowały do pojedynku z dużą mobilizacją. Resovia zapowiadała, że nie zamierza już wracać do Kędzierzyna-Koźle i chce rozstrzygnąć rywalizację w ten weekend grając przed własną publicznością. Inne zamiary, co zrozumiałe, mieli kędzierzynianie, którzy do stolicy Podkarpacia przyjechali z zamiarem wywalczenia przynajmniej jednego zwycięstwa. Jak na razie, bliżej upragnionego celu jest Resovia, która jeśli wygra w sobotę, zagra ze Skrą w wielkim finale PlusLigi.
Piątkową potyczkę świetnie rozpoczęli goście, którzy po kilku minutach spotkania prowadzili już 11:4. Pięć tys. kibiców zgromadzonych w hali Podpromie mogło tylko obserwować nieporadną grę swojego zespołu - złe przyjęcie i słabą skuteczność w ataku. Kiedy wydawało się, że ZAKSA zupełnie zdominuje Resovię w inauguracyjnej partii, przebudzili się gospodarze. Świetna gra blokiem pozwoliła Resovii zniwelować dystans do rywala i jeszcze przed drugą przerwą techniczną doprowadzić do remisu (15:15). Przez dłuższy czas walka toczyła się punkt za punkt i zanosiło się na emocjonującą końcówkę. Wtedy jednak drugi bieg wrzucili kędzierzynianie, którzy dzięki udanym atakom Novotnego i Martina odnieśli zwycięstwo w partii pierwszej.
W drugi set mocnym akcentem wkroczyli rzeszowianie, którzy dzięki błędom w ataku rywala (piłki na aut posyłali Kaźmierczak i Novotny) i dobrym zagrywkom szybko uzyskali prowadzenie 5:0. - Zaczęliśmy bardzo nerwowo, graliśmy na początku źle, ale później ta gra zaczęła nam się układać - przyznawał po meczu rzeszowski libero Krzysztof Ignaczak. I rzeczywiście, gra Resovii uległa obróceniu o 360 stopni, chociaż nie zabrakło momentów nerwowych dla gospodarzy. Rzeszowski zespół prowadził już 17:13, jednak przez słabe przyjęcie zagrywki stracił kilka punktów z rzędu i pozwolił się ZAKSIE zbliżyć na jedno oczko (17:16). Do remisu jednak nie doszło, a udane ataki Oivanena pozwoliły gospodarzom znowu odskoczyć na kilka punktów (21:17), a w konsekwencji wygrać całą partię.
W partii trzeciej na boisku pozostali Piotr Łuka, który w drugiej partii zmienił Krzysztofa Gierczyńskiego, a także Dan Lewis, który w drużynie ZAKSY zastąpił kontuzjowanego Terence Martina. Szybko boisko opuścił również Jakub Novotny, za którego już do końca meczu grał Dominik Witczak. Okazuje się, że kontuzje Martina i Novotnego są na tyle poważne, że zawodnicy najprawdopodobniej nie zagrają w sobotnim spotkaniu. - To są kontuzje, które trwają już od pięciu miesięcy. Wszystko było na dobrej drodze, niestety odnowiły się one w najbardziej nieszczęśliwym momencie. Zmiennicy nie udźwignęli ciężaru play off - przyznawał po meczu smutny trener ZAKSY Krzysztof Stelmach.
Pomimo problemów kadrowych set trzeci lepiej rozpoczęli kędzierzynianie, którzy uzyskali prowadzenie 4:2. Resovia jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną dogoniła rywala i już do końca tej odsłony spotkania prowadzenia nie oddała. Na drugiej przerwie technicznej gospodarze prowadzili 16:11, po spektakularnym pojedynczym bloku Łuki na Witczaku. W końcówce ZAKSA zdołała odrobić co prawda kilka punktów (ze stanu 20:15 na 20:17), ale na więcej gościom nie starczyło już sił.
Czwarta odsłona spotkania również przebiegała pod dyktando miejscowych, którzy prowadzili przez całą partię, od początku do końca. Wyniki 8:4, 13:8 czy 20:10 najlepiej oddają przebieg tego seta. Pomimo słabego początku meczu górą była więc Resovia, która zrobiła tym samym wielki krok w stronę awansu do finału PlusLigi. Jak jednak zgodnie podkreślają zawodnicy i trener rzeszowskiej drużyny, by tam się znaleźć, trzeba jeszcze wygrać sobotnie spotkanie. Dlatego też, pomimo radości z piątkowej wygranej, już teraz wszyscy w rzeszowskiej ekipie koncentrują się na sobotnim spotkaniu. Zwłaszcza, że ZAKSA pomimo problemów kadrowych, na pewno nie odpuści.