Giovanni Guidetti atakowany przez gwiazdę kadry Holandii. "Opuścił nas dla pieniędzy"

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Giovanni Guidetti
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Giovanni Guidetti

Robin De Kruijf, środkowa reprezentacji Holandii walczącej o medal mistrzostw Europy, nie bawiła się w dyplomację podczas rozmowy o byłym selekcjonerze swojej drużyny narodowej, Giovannim Guidettim.

Kiedy pod koniec zeszłego roku Giovanni Guidetti zdecydował się opuścić reprezentację Holandii kobiet, trudno było uznać, dla kogo był to większy szok: dla kibiców Oranje czy dla samych reprezentantek. Zawdzięczały one słynnemu włoskiemu trenerowi naprawdę wiele. Robin De Kruijf w ostatniej rozmowie z rodzimym dziennikiem "NRC" przyznała bez wahań, że to właśnie za kadencji Guidettiego holenderskie siatkarki pozbyły się wewnętrznych, mentalnych barier i wskoczyły na najwyższy poziom. - Po zdobyciu srebrnego medalu na mistrzostwach Europy w 2015 roku uwierzyłyśmy, że możemy osiągnąć sukces także na igrzyskach. Byłyśmy gotowe na światowy top - mówiła środkowa Imoco Volley Conegliano.

Holenderki w Rio de Janeiro zajęły czwarte miejsce, przegrywając w dwóch najważniejszych meczach turnieju z Chinami i USA. Niderlandzka kadra mocno przeżyła niewykorzystaną szansę na podium najważniejszych rozgrywek w karierze każdego sportowca, ale jednocześnie postawiła sobie wysokie cele na 2020 rok i kolejne igrzyska w Tokio. Plan był perspektywiczny i wydawał się mieć szansę powodzenia, ale upadł błyskawicznie, w niecałe pół roku po zeszłorocznych igrzyskach. Giovanni Guidetti rozwiązał kontrakt z holenderską federacją i został zatrudniony przez turecką. Obecny szkoleniowiec Turczynek zarzekał się, że chodziło mu przede wszystkim o dobro żony Bahar Toksoy-Guidetti, siatkarki prowadzonego przez niego VakifBanku Stambuł, i córki Allison.

- Bardzo miła dla ucha wymówka, ale nie wierzę w nią, to bajeczka. Powinien podać prawdziwą przyczynę, prawie na pewno były to pieniądze. Myślę, że był pod naciskiem władz VakifBanku, sponsora kadry Turcji, i gdyby nie przyjął tej posady, to jego pozycja w klubie byłaby zagrożona - jeszcze żadna reprezentantka Holandii nie była tak szczera i bezpośrednia jak De Kruijf, mówiąc o trudnym temacie Guidettiego. Kapitan Holenderek Maret Balkestein-Grothues unikała tego wątku, Lonneke Sloetjes skupiała się na własnych, trudnych emocjach związanych z nagłym opuszczeniem statku przez kapitana.

A to nie koniec oskarżeń De Kruijf pod względem wybitnego szkoleniowca. - Przecież on przedłużył umowę z naszą federacją. Po igrzyskach mówił, że w nas wierzy i że możemy pracować kolejne cztery lata. Że możemy tam zdobyć medal. Obiecał nam spełnienie marzeń, a kilka miesięcy później stać go było tylko na maila, że jednak nas opuszcza. Osobiście poczułam się tym urażona, wyglądało to tak, jakbyśmy nagle przestały go obchodzić - mówiła rozżalona środkowa, która zdążyła poznać Guidettiego podczas dwóch sezonów spędzonych w VakifBanku Stambuł.

ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: Trener De Giorgi nie widział swojej winy, tego mi zabrakło

Od tamtych wydarzeń 26-latka nie rozmawiała z byłym trenerem ani razu. - Tak najwidoczniej musiało być - stwierdziła z cierpką miną. Jeżeli ekipy Holandii i Turcji zmierzą się w wielkim finale trwających mistrzostw Europy 2017 kobiet, De Kruijf nie będzie miała problemu z podaniem ręki Guidettiemu, ale zrobi wszystko, by pokonać Turczynki jak najwyżej i jak najszybciej. - Niech Giovanni zobaczy, kogo opuścił - podsumowała środkowa.

De Kruijf wciąż zmaga się z kontuzją stawu skokowego i nie zagrała ani jednego seta podczas ME, ale może wrócić do gry już w fazie play-off. Holenderki zagrają o 1/4 mistrzostw z Chorwacją, natomiast Turcja pod wodzą Guidettiego musi wygrać z Ukrainą w ostatnim meczu grupowym, by nie odpaść przedwcześnie z turnieju.

Komentarze (0)